W "Rzeczpospolitej" ukazał się, cytowany przez wPolityce.pl tekst Jarosława Kaczyńskiego pod tytułem „Sikorski przegrał Białoruś". Trudno nie zgodzić się z tytułem tekstu, przytaczającego kolejne zaniedbania, urzędniczą niefrasobliwość czy wręcz pomyłki pracowników polskiego MSZ zajmujących się Białorusią.
Wiele osób, zwłaszcza osobistych przeciwników prezesa Kaczyńskiego może próbować dyskredytować ten artykuł jako „polityczny", czyli niemerytoryczny atak. Problem polega jednak na tym, że polska polityka wobec Białorusi przez ostatnie trzy lata w szczegółach wyglądała nawet gorzej, niż opisał ją były premier. Jako osoba zajmująca się współpracą z białoruską opozycją demokratyczną, jak i mieszkającymi na Białorusi środowiskami polskimi mogę potwierdzić, że nawet stawiane w tekście zarzuty najcięższe, to jest otwartego dążenia do likwidacji niezależnego Związku Polaków na Białorusi, jak i rezygnacji z wspierania opozycji demokratycznej na rzecz bezsensownej współpracy z reżimem są jak najbardziej prawdziwe.
Podam może jeden, wiele mówiący przykład - niewiele ponad miesiąc temu (tuż przed wyborami prezydenckimi na Białorusi) na otwartym forum poświęconym pomocy rozwojowej, prelegent zajmujący się wówczas z ramienia MSZ m.in. pomocą dla Białorusi, z drwiącym uśmiechem tłumaczył zebranym, że wspieranie demokracji jest zupełnie passé, a w swej istocie naiwną mrzonką. Wtedy też zrozumiałem, że przeznaczenie w 2010 r. przez MSZ w ramach pomocy rozwojowej dwukrotnie wyższych kwot na szczepienie zwierząt hodowlanych na Białorusi, niż na pomoc ofiarom represji politycznych, nie było wcale przypadkiem.
Nie zamierzam wyliczać już pozostałych działań MSZ, zostały już wymienione w tekście prezesa Kaczyńskiego. Pragnę jednak zwrócić uwagę, że fiasko trzyletniej polskiej polityki wobec Białorusi nie zamyka stosunków pomiędzy naszymi krajami. Polska cały czas ma możliwość odrobienia strat, choć zapewne nie będzie to ani łatwe, ani szybkie.
Jako sygnał chęci poprawy ze strony MSZ odczytuję organizację konferencji donorów, czyli spotkania rządów i instytucji zajmujących się wspieraniem demokracji na Białorusi. Z drugiej strony, każdy taki sygnał zostanie zmarnowany, jeżeli nic nie zmieni się w stosunku polskich urzędników wobec białoruskich demokratów i członków niezależnego ZPB. Musimy traktować ich podmiotowo i reprezentować ich interesy, skoro sami są tego prawa pozbawieni.
W tym kontekście, opisywana niedawno przez Rzeczpospolitą próba powołania przez polskie MSZ tzw. „centrum solidarności z Białorusią" bez konsultacji z siłami demokratycznymi na Białorusi musi niepokoić. Niepokojąca jest także opieszałość resortu w zapewnieniu niezbędnego finansowania dwóm najważniejszym inicjatywom medialnym na rzecz Białorusi: telewizji Belsat i Białoruskiemu Radiu Racja. O dotychczasowych przejściach obu inicjatyw z urzędnikami MSZ można by dosłownie nakręcić tragikomiczny serial. Martwi także brak reakcji polskiego rządu na rozpowszechnianie przez ambasadę i konsulaty białoruskie dokumentów „demaskujących" Polskę, spreparowanych zapewne przez białoruskie służby specjalne.
Osobiście czekam także na ogłoszenie wyników konkursu Pomocy Rozwojowej MSZ na 2011 r. żeby się dowiedzieć, czy w tym roku pomoc ofiarom represji politycznych nie przegra czasem znowu z tak istotnymi inicjatywami jak: szczepienie świń, zajęcia z kulturowo-społecznej roli płci, czy też z organizacją szkoleń dla kierownictwa łukaszenkowskiego aparatu władzy, tzw. wertykalu.
Nie ukrywam, że jestem sceptykiem: niewiele dotychczasowych zachowań MSZ pozwala mi sądzić, że w polskiej polityce wobec Białorusi nastąpią poważne zmiany. Mam jednak pewną nadzieję, że rozmiar klęski dotychczasowej polityki zagranicznej zmusi rząd do jej redefinicji. Inicjatywa znów leży po naszej stronie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109812-polska-polityka-wobec-bialorusi-przez-ostatnie-trzy-lata-w-szczegolach-wygladala-nawet-gorzej-niz-opisal-ja-byly-premier