Od kiedy mama to nie kobieta?
Popularny miesięcznik dla kobiet opublikował niedawno tak zwany „raport":
Matka Polka kontra życie.
Dla zachęty na okładce duży tytuł: „Czy matka jest kobietą?" Owy „raport" to opowieść kilku matek, które dzielą się swoimi przemyśleniami:
„macierzyństwo mnie ubezwłasnowolniło", „rezygnacja z siebie", „kneblowanie", „zobaczyłam, że można choć na chwilę wyjść z roli mamy", „jestem złą matką i dobrze mi z tym. Bo wiem, że gdy dzieci odejdą, nie zawisnę w próżni".
Równocześnie kobiety próbują opisać, jak kochają swoje dzieci, ale... mama stewardesa mówi:
Podczas stawiania baniek Antkowi, który miał anginę, pakowałam bikini, bo leciałam na Teneryfę.
Mama menedżer:
Kaja chciała obejrzeć ze mną, a nie z nianią „Epokę lodowcową". Obrażona trzasnęła drzwiami, a ja w taksówce powtarzałam sobie: „cieszę się, że jadę do teatru..." (...) Bilans tego wieczoru: radość kontra poczucie winy – jeden do zera.
A mama alpinistka wyznaje, że znika regularnie.
Umowa jest taka: dwa razy w roku w lipcu, kiedy ma urodziny i w okolicach Bożego Narodzenia robi sobie prezent: wyjazd.
Dopóki nie przeczytałam tego tekstu zgadzałam się z opinią, że dobra mama, to szczęśliwa mama. „Twój Styl" mi uświadomił, że to hasło pułapka, bo skoro mama jest szczęśliwa jak nie ma jej przy dziecku, to co wtedy? I jeszcze do tego cytat brytyjskiej pisarki Rachel Cusk, który jak rozumiem ma utwierdzić czytelniczki w przekonaniu, że macierzyństwo, to najgorsza rzecz, jaka mogła je spotkać:
Kiedy stajemy się matkami, umieramy. Ale decydujemy, że nie będziemy na ten temat mówić.
Przyjmuję do wiadomości – choć z bólem, że są kobiety, które źle czują się w roli matek, którym dzieci „przeszkadzają" w życiu, ale zwierzenia takich kobiet nie powinny być zawarte w raporcie o macierzyństwie tylko w felietonie pt. „mamy, które potrzebują wsparcia", albo „gdzie ci mężczyźni?".
Wiem też, że faktycznie wiele kobiet ma dylemat – kiedy wrócić do pracy i z pewnością jest to niebagatelny temat. Ale ten tekst to w moim odczuciu, budowanie obrazu macierzyństwa, jako horroru, który odbiera wolność, tłamsi kobiety i odczłowiecza je.
„Raport" wzbogacony jest m.in. wywiadem z psychoterapeutką dziecięcą, Małgorzatą Ohme, która mówi o macierzyństwie:
Nasze życie wzbogaca się o niepowtarzalne doświadczenie. Jest za to cena – tracimy wolność.
I dodaje z własnego doświadczenia:
Byłam rozdarta między tym, co podpowiada intuicja (wracaj do pracy, będziesz szczęśliwsza), a terrorem laktacyjnym i oczekiwaniem poświęcenia się dziecku.
Ciekawe, jak zdaniem pani psychoterapeutki dziecko zareaguje, gdy dowie się, że karmienie go piersią było dla matki terrorem laktacyjnym?
Dziwi mnie bardzo kreowanie takiego obrazu macierzyństwa. Mój syn ma 7 miesięcy. Zrezygnowałam na jakiś czas z pracy, bo nie chcę tracić najważniejszych momentów jego młodziutkiego życia. Uważam, że to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć – i dla mnie i dla męża i dla syna.
Oczywiście nie oznacza to, że jest łatwo i zawsze tylko przyjemnie. Ale czym jest zmęczenie, gdy widzę uśmiech Pawełka, który wie, że jest centrum świata? Nie mam poczucia, że coś poświęcam, albo, że poświęcam siebie. Bo czym jest poświęcenie? Bo co tak naprawdę tracę? Pieniądze?
Ciągle wmawia się młodym mamom, że jak nie wrócą szybko po porodzie do pracy, to „wypadną z obiegu", „przerwą karierę", „zrezygnują z siebie", „dadzą zamknąć się w domu", „uzależnią się finansowo od mężów". To bzdura. Co się stanie, jak – dajmy na to – za dwa lata wrócę do pracy? Naglę będę miała dwie lewe ręce i zero kontaktów? Sukces w pracy niewiele jest dla mnie wart, gdy oznaczałby opuszczanie dziecka w momencie, w którym najbardziej mnie potrzebuje. Mnie. Mamy. Nie niani, ani babci, tylko MAMY.
A od męża uzależniłam się przed ołtarzem – z pełną tego świadomością. Bo, drodzy czytelnicy, małżeństwo wyklucza niezależność, a próba walki o nią kończy się najczęściej rozwodem. Jedna z bohaterek tekstu w „Twoim Stylu" opowiada o zdobywaniu gór. Piękna pasja. Tylko co to za wyzwanie – zdobywanie szczytu, gdy dziecko tęskni za mamą? Wyzwaniem jest właśnie towarzyszenie mu, odpowiadanie na jego potrzeby i wspieranie jego rozwoju. Oto WYZWANIE! Jakże trudne! Mont Blanc może się schować.
I żeby było jasne – ja nie nawołuję mam do zostawania w domu z dziećmi. Po prostu sprzeciwiam się ideologii wmawiania kobietom, że jako matki niewiele znaczą, że życie jest tylko w korporacjach i na wczasach, bo na pewno nie przy dziecku. Podobnie z ideologią pt. „wróć szybko do formy po porodzie." Każda z nas chce być piękna – to oczywiste, ale takie hasła sugerują, jakoby ciąża była jakimś przekleństwem dla kobiety, tak, jakby kobieta wracała do świata żywych dopiero, jak urodzi i schudnie.
Bohaterki „raportu" mogą myśleć i mówić co chcą, ale umówmy się – nie powinny wyznaczać trendów, bo w moim odczuciu jest to po prostu szkodliwe. I jeszcze jedno – myślę, że bardzo przykro będzie dzieciom bohaterek tego tekstu, gdy przeczytają kiedyś, jak „kneblowały" i „ubezwłasnowolniały" swoje mamy. A pani Marcie Bednarskiej – autorce „raportu" podpowiadam – jeśli ten tytułuje pani „czy matka jest kobietą?", to następny tekst proponuję poświęcić zagadnieniu: „czy dziecko jest człowiekiem?".
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109811-krasnodembska-twoj-styl-chce-mi-wmowic-ze-macierzynstwo-ubezwlasnowolnia-knebluje-i-oznacza-rezygnacje-z-siebie