Prof. Rybiński: "Gierek miał wizję Polski, którą próbował zrealizować. Tusk takiej wizji nie ma. Liczy się tylko tu i teraz"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

W tygodniku "Newsweek" Mariusz Cieślik stawia tezę, którą do niedawna głosiły tylko skrajne oszołomy: "Tusk, prawie jak Gierek". Zdaniem red. Cieślika, "podobieństw między Donaldem Tuskiem a Edwardem Gierkiem jest niebezpiecznie dużo":

Objął władzę po znienawidzonym poprzedniku w atmosferze wielkich nadziei. Od tamtego różnił się wszystkim. Był młodszy, przystojniejszy, bardziej elegancki, znał języki. Uchodził za liberała, a zewnętrznie niewiele odbiegał od przywódców z Zachodu, podczas gdy styl jego konserwatywnego poprzednika stał się dla elit synonimem obciachu. (...)

Polska przestała dzięki niemu uchodzić za partnera trudnego, który potrafi zniechęcić do siebie nawet najbliższych sojuszników. Udawało mu się to dlatego, że rozumiał, jak wielka jest w kreowaniu polityki rola mediów, zwłaszcza telewizji, a on w odróżnieniu od poprzednika potrafił wykorzystywać to narzędzie dla swoich celów. (...)

Teraz pytanie: o kim mowa? Jeśli ktoś odpowie, że o Donaldzie Tusku, to wiele się nie pomyli, bo wszystko się zgadza. Choć w tym akurat wypadku miałem na myśli Edwarda Gierka.

Cieślik twierdzi, że podobnie jak w przypadku Gierka, również w przypadku Tuska można mówić o kryzysie i zużywaniu się w połowie dekady:

Owszem, wciąż jest numerem jeden na polskiej scenie politycznej, ale przed bardzo prawdopodobną drugą kadencją wyraźnie przechodzi do defensywy. Tak jak Gierek w połowie swojej dekady. A przecież obaj zaczynali rządy niesieni prawdziwym entuzjazmem, by wspomnieć słynne: „Pomożecie? – Pomożemy" w Stoczni Szczecińskiej (...) czy traktowaną najzupełniej poważnie obietnicę rządów miłości (czyli polityki bez agresji).

Autorem porównania szefa PO do Edwarda Gierka jest prof. Krzysztof Rybiński, akcentujący element zadłużania kraju podczas dekady Gierka i obecnie. Co ciekawe, w "Newsweeku" Rybiński idzie o krok dalej:

– Uważam, że Gierek miał wizję Polski, którą próbował zrealizować przez inwestycje i otwarcie kraju na Zachód. Tusk takiej wizji nie ma. Liczy się tylko tu i teraz.

Cieślik zauważa, że "trudno zestawiać premiera demokratycznego kraju, wybranego w wolnych wyborach, z komunistycznym aparatczykiem namaszczonym przez Moskwę". Zaznacza jednak:

Ale jeśli wziąć pod uwagę kwestie wizerunkowe, styl sprawowania władzy, stawiane przez obu polityków cele oraz przebieg ich kariery, sprawa nie będzie już tak oczywista. Rzecz jasna, każde tego typu porównanie jest dalece niedoskonałe, ale skala podobieństw między Gierkiem a Tuskiem wydaje się niepokojąca.

Zwłaszcza jeśli chodzi o element medialny:

Ale kluczowym czynnikiem, który zdecydował o jego sukcesie, jest skuteczne zabieganie o przychylność mediów, zwłaszcza elektronicznych. Tusk je rozumie i wiele robi, aby im się podobać. Do tego jest również mistrzem w manipulowaniu dziennikarzami. Przez współpracowników podrzuca im tematy (kastracja pedofilów, wojna z dopalaczami, kolejna ofensywa legislacyjna), by przykryć sprawy dla siebie niewygodne (afera hazardowa, kłopoty budżetowe). Jeśli do jakiegoś rządu czasów III RP pasuje ukute na użytek opisu epoki Gierka określenie „propaganda sukcesu", to tylko do gabinetu Tuska.

Po raz pierwszy chyba liberalno-lewicowe polskie medium przyznaje tak otwarcie, że nasze media nie opisują obiektywnie i krytycznie rzeczywistości, ale działają jak scentralizowana, państwowa maszyna propagandowa. Ale idźmy dalej:

Dziś premier jest trochę w podobnej sytuacji jak Gierek w 1976 roku. Przyjazne gesty wobec sąsiadów obracają się przeciwko niemu (wtedy było to wpisanie do konstytucji przyjaźni z ZSRR, dziś zaufanie na wyrost okazane Rosjanom w kwestii śledztwa smoleńskiego), a widmo kryzysu jest coraz bardziej realne.

Ciekawy jest także ten fragment artykułu Cieślika:

Jak mówią ludzie z otoczenia premiera, Donald Tusk panicznie się boi, że pójdziemy tą samą drogą co Irlandia czy Grecja, które potrzebowały finansowego wsparcia UE. Ale jedyny pomysł, jaki na razie ma, to dotrwać do wyborów. Nasz informator z Kancelarii Premiera cytuje jego rozmowę z zaufanym doradcą, któremu zwierzał się ze swoich kłopotów. Żale zakończył pytaniem:

„Jak myślisz, co mam robić, by ratować sytuację ekonomiczną?".

„Zrób cokolwiek, byle szybko" – usłyszał w odpowiedzi.

„Do wyborów nie da rady" – miał na to odparować Tusk.

Takie odkładanie problemu u Gierka skończyło się "przerwaniem dekady". Jak skończy się u Tuska?

Sil

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych