- Rząd, zamiast normalnie zareagować na spięcie ostrogami przez opozycję, by w końcu na poważnie zajął się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej, odpowiada brutalnym atakiem politycznym. I jak zwykle nie ma sobie nic do zarzucenia
- mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Zdzisław Moniuszko, ojciec stewardesy Justyny Moniuszko, która 10 kwietnia zginęła w Smoleńsku. I dodaje, że wyłącza telewizor, gdy widzi polityków Platformy deliberujących o katastrofie.
Stanisław Moniuszko krytycznie ocenia raport MAK:
To raczej jakaś analiza psychologiczna, i to bardzo nierzetelna. Informacji nie poparto żadnymi dowodami, a celem było zdyskredytowanie w oczach świata polskich pilotów i przedstawienie generała naszego wojska w krzywym zwierciadle. Ten zakłamany raport to kompletne dno. Natomiast upublicznienie zapisu dźwiękowego z kabiny pilotów tuż przed katastrofą jest po prostu barbarzyństwem. Gdy zapis ten odtwarzano w telewizyjnych wiadomościach, nie mogłem tego znieść psychicznie, po prostu nie byłem w stanie tego słuchać. Ten materiał podano mediom światowym, nie licząc się w ogóle z tym, że nam, rodzinom ofiar katastrofy, sprawi to wiele cierpienia.
Ojciec Justyny Moniuszko (w czasie służby wojskowej zajmował się oddział w którym służył miał za zadanie m.in. namierzyć, gdzie w danej chwili znajduje się samolot i gdzie będzie za jakiś czas) zwraca też uwagę na wątek fałszywego naprowadzania samolotu przez kontrolerów lotu w Smoleńsku.
W tym celu wystarczy mu podstawowe urządzenie, jakim jest radar, którego działania żadna mgła nie jest w stanie zakłócić. Na jego monitorze wszystko widać jak na dłoni. Osoba, która naprowadzała tupolewa, na pewno widziała na radarze, jak samolot zbliża się do ziemi, i mogła przewidzieć, że on do lotniska nie doleci, że uderzy w to bagno. I tak się stało.
Dlaczego więc dopiero wtedy, kiedy katastrofa była już nieunikniona, naprowadzający podaje pilotom komendę "horyzont", czyli natychmiast podnoście samolot do góry? (...) Moim zdaniem, mogła być przestawiona radiolatarnia, i to jakieś 600-800 m dalej od początku lotniska. Wystarczy wówczas dopasować do tego parametry naprowadzania samolotu, i to przy takim braku widoczności zupełnie wystarczy, żeby samolot nie mógł trafić na pas lotniska. Podkreślam jednak, że to tylko moje domysły. Dlatego konieczne jest rzetelne zbadanie technicznych przyczyn katastrofy, a nie pseudopsychologiczne wywody, jakie mamy w rosyjskim raporcie.
W ocenie Stanisława Moniuszko "raport MAK dla polskiego rządu jest siarczystym policzkiem". Dlatego jego zdaniem potrzebna była debata sejmowa w tej sprawie.
Żeby jeszcze raz się przekonać, że rząd, zamiast normalnie zareagować na spięcie ostrogami przez opozycję, by na poważnie zajął się w końcu wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej, odpowiada brutalnym atakiem politycznym. I jak zwykle w sprawie prowadzenia sprawy smoleńskiej nie ma sobie nic do zarzucenia. Mnie osobiście to politykierstwo dawno się już przejadło, do tego stopnia, że gdy jest ono prezentowane w telewizji, to po prostu odruchowo ją wyłączam.
W całym wywiadzie najsmutniej brzmi fragment o tym jak rosyjska wersja wbiła się w międzynarodowy obieg medialny. Jak opowiada rozmówca "Naszego Dziennika", byli u niego dziennikarze z Niemiec i "bezkrytycznie powtarzali te niedorzeczności skonstruowane przez Rosję". Mówili o "czterech próbach lądowania, winie polskich pilotów... zupełnie jakby się oglądało rosyjską telewizję".
wu-ka, źródło: Nasz Dziennik
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109647-ojciec-justyny-moniuszko-ktora-zginela-1004-upublicznienie-dzwiekow-z-kabiny-pilotow-tuz-przed-tragedia-to-barbarzynstwo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.