Publicysta "Gazety Wyborczej" Witold Gadomski rozlicza PJN z wystąpienia Elżbiety Jakubiak podczas sejmowej debaty nad raportem MAK i reakcją polskiego rządu na upokorzenie Polski przez Rosję. Gadomski twierdzi, że ugrupowanie Joanny Kluzik-Rostkowskiej, "miało szansę stać się trwałym bytem polskiej sceny politycznej.
Atutem PJN był wizerunek partii umiarkowanej, dążącej do kompromisu, a na dodatek skoncentrowanej na ważnych problemach gospodarczych i społecznych.
PJN jednak - twierdzi Gadomski - szansę zmarnowało:
W ubiegłym tygodniu posłowie, należący do klubu PJN popełnili polityczne samobójstwo i duża w tym "zasługa" Elżbiety Jakubiak. Jej głos niczym nie różnił się od głosu największych jastrzębi PiS: "Panie premierze, pan też milczał, dosłownie. (...). Mam o to pretensję i nigdy panu tego milczenia nie zapomnę".
Tylko o krok od oskarżenia, że premier Tusk był w zmowie z Rosjanami. Pani Jakubiak najwyraźniej nie odcięła pępowiny, łączącej ją z PiS, a bardziej umiarkowane wypowiedzi członków PJN do opinii publicznej się nie przebiły.
Wypowiedź Witolda Gadomskiego jest niezwykle cenna. Pokazuje nam jasno, że stosunek do smoleńskiej tragedii i wszystkiego, co wokół niej się dzieje, stał się dziś główną osią podziału polskiej sceny politycznej. Że to Smoleńsk decyduje o akceptacji - bądź braku akceptacji - ze strony mainstreamu. Smoleńsk jest więc dziś tym, czym przez lata były dekomunizacja i lustracja, a później IV RP - głównym wyznacznikiem podziału na "naszych" i "nie naszych". Wszystkie inne podziały mają drugorzędne albo wtórne znaczenie.
Dlaczego sprawa Smoleńska wywołuje taki strach? Nie wiemy. Być może chodzi o to, że tragedia ta wyrwała wielu Polaków - choć na chwilę - ze stanu hibernacji stymulowanej medialnie, i to właśnie obawa przed odblokowaniem autentycznych emocji i uczuć nakazuje medialnym gigantom gaszenie tragedii 10/04.
Pozostaje nam pogratulować PJN propolskiej postawy w sprawie Smoleńska. Poniżej zamieszczamy wystąpienie Elżbiety Jakubiak podczas sejmowej debaty 19 stycznia:
Przychodząc dzisiaj na debatę po wczorajszym wspólnym posiedzeniu komisji, myślałam, że pan premier przyjdzie z dokumentem, który się będzie nazywał „Raport o stanie państwa", panie premierze. Myślałam, że przyjdzie pan z dokumentem, w którym odpowie pan na dwa zasadnicze pytania. Po pierwsze, jak toczy się śledztwo, jak toczy się śledztwo prokuratorskie i jak postępują prace pana ministra Millera?
To działanie powinno doprowadzić do ustalenia odpowiedzialności instytucji i osób, które brały udział w przygotowaniu wizyty prezydenta Rzeczypospolitej. Po drugie, powinna to być ocena sytuacji politycznej w odniesieniu do tej sytuacji wewnętrznej, ale także w odniesieniu do sytuacji politycznej na arenie międzynarodowej. Powinien pan odpowiedzieć na pytanie, jak nasze państwo zareagowało i jak jego instytucje działały w takiej bezprecedensowej sytuacji, która nam się przydarzyła 10 kwietnia.
Ostatnie dni, panie premierze, to są debaty w parlamencie, to chyba kluczowe dni dla polskiego parlamentaryzmu, bo są to naprawdę debaty o stanie państwa. Omawiamy kolejno dziedziny: fiasko inwestycji publicznych, rozkład kolei, rozpad solidaryzmu społecznego, kryzys finansów publicznych, kryzys demograficzny, sytuacja polskich rodzin, bezradność rządu wobec sytuacji w polskiej energetyce i zapaść w opiece zdrowotnej. Można powiedzieć, że są to dziedziny, które powinny pana zajmować cały dzień, a ten raport dzisiaj powinien być takim raportem, jak pańskie wystąpienie w exposé, powinien podsumowywać trzy lata państwa rządów. Dzisiaj jest poważna debata o tym, czy państwo funkcjonuje i czy jego organy funkcjonują prawidłowo.
Pozwolę sobie przytoczyć to, co pan premier mówił w exposé, bo to było wzruszające i mówił pan to – mam nadzieję, jestem nawet przekonana – szczerze.
Powiedział pan: Jestem dumny, będąc członkiem naszej narodowej wspólnoty. Jestem dumny, że dzisiaj dzięki wam mogę podjąć się odpowiedzialności za polski rząd, ale jestem dumny, że jestem z wami i byłem zawsze z wami w chwilach próby najtrudniejszej.
Panie premierze, dzisiaj do Polaków dociera z całą jaskrawością, jak nigdy, że państwo zawiodło. Pański rząd w ostatnich 9 miesiącach nie tylko nie przywrócił Polakom ani opinii międzynarodowej wiary w wiarygodność naszego państwa, ale zaserwował nam pan kolejna gorzką pigułkę bezradności tego państwa. To jest coś, czego nie możemy panu wybaczyć. Milczał pan, milczał pan marszałek, milczeli ministrowie oraz cały rząd. Wszyscy milczeli przez wiele godzin, tak samo jak milczeli w dniu po katastrofie.
Milczeli, a myśmy czekali, panie premierze. Czekaliśmy na pańskie jasne, otwarte i szczere słowa w tej sprawie. Chciałabym pana zapytać: Czy stał pan obok rodzin wtedy, kiedy rodziny słuchały raportu Anodiny? Wszyscy bowiem pewnie jesteśmy tutaj zgodni, że to był ten moment z pańskiego exposé – próby najtrudniejszej. To była próba najtrudniejsza dla polskich, dla smoleńskich rodzin. Nie dla nas, polityków, nie dla przyjaciół tych, którzy zginęli, ale dla rodzin, które siedzą piętro wyżej. To była próba, której nie wiem, czy wszyscy mogli się poddać. I trzeba było się zastanowić nad tym, czy jesteśmy w stanie jako państwo i rządzący fundować im taką próbę.
Mam nadzieję, panie premierze, że obywatele mają jeszcze komu zaufać i wierzą w to, że będą tacy, którym będzie można zaufać w trudnej sytuacji. Mówiliście, proszę państwa – mam to w uszach, bo z wielką uwagą słuchałam słów wielu przedstawicieli rządu – katastrofa, zwykła katastrofa, katastrofa w ruchu lotniczym. Czasem miałam wrażenie, że mówimy o zabawce, która spadła, rozbiła się, o zwykłej katastrofie.
Czekałam...
(Głos z sali: Zbrodnia.)
Nie, nie używałam słowa „zbrodnia". To pan, panie ministrze, je użył i zaraz się do pana odniosę.
(Poruszenie na sali) Ja nigdy go nie używałam, uważałam, że w tym sposobie komunikowania się jest jakaś straszna emocja, jakaś straszna znieczulica. Mówienie w taki sposób o katastrofie, w której zginęła połowa osób tej sali – mogę sobie dzisiaj wyobrazić twarze ludzi, którzy siedzieliby tutaj – było czymś najgorszym. Nie to, czego nie słyszałam, ale właśnie to, co słyszałam od rządu w tamtym czasie. Przez taką nieudolność Polacy coraz mniej czują się u siebie, mają coraz mniej wiary w to, że istnieje państwo, że istnieje jakaś instytucja, która występuje w ich interesie. Dzisiaj szczególnie gorzko brzmią zapewnienia pana premiera i panów ministrów, że rosyjskie instytucje obiektywnie i z dobrą wolą wyjaśniają przyczyny katastrofy. A pan, panie ministrze Sikorski, użył wobec Rosji sformułowania – zresztą bardzo szlachetnego, starego polskiego powiedzenia – jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, panie ministrze.
Prawda jednak o tym jest taka, że to jest brak strategii. To jest działanie doraźne i odpowiedź na zaczepkę, a nie strategia. Myślę, panie premierze, że mogło być zupełnie inaczej. Wyobrażam sobie takie państwo, w którym to wszystko toczy się zupełnie inaczej, kiedy rozumiemy swój interes. Wyobrażam sobie i powiem panu nawet o tym, jak funkcjonuje to państwo po katastrofie. Po katastrofie premier polskiego rządu wzywa prawników, którzy w ciągu kilku dni, dwóch dni, bo tak rozliczam ten czas, który pan potrzebował na podjęcie decyzji, opracowują merytoryczną notatkę, wskazują panu możliwości ze wszystkimi skutkami, które wynikają z podjęcia takiej konkretnej decyzji.
Później wyobrażam sobie 83. posiedzenie Sejmu w dniu 19 stycznia 2011 r. i nie wyobrażam sobie tego bezpodstawnie, że pan staje na czele komisji. Ja, proszę pana, weszłam na stronę rządu rosyjskiego 10 kwietnia, obawiając się tego, że oni zrobią coś więcej, lepiej oraz szybciej i że nie odzyskamy możliwości przejęcia tego śledztwa.
O godz. 13.06 pojawiła się informacja na stronach rządu rosyjskiego, że została powołana na mocy dekretu Miedwiediewa komisja, na czele której stanął premier, wszedł do niej minister Szojgu, minister spraw wewnętrznych, minister obrony narodowej. Lista osób, w przypadku której pomyślałam sobie: dobrze, a więc nasi wiedzą, co mają robić, zrobią tak samo. Chodziło o to, żeby to była stosowna i adekwatna odpowiedź na zachowanie rosyjskie. Nie chwalę rządu rosyjskiego, bo zdaję sobie sprawę z tego, że ta wina będzie podzielona na winę polską i rosyjską. Ale chwalę reakcję państwa, które wie, jak bronić interesu własnego państwa, jak spróbować w tak trudnej sytuacji godnie reprezentować swoje państwo, nawet w sytuacji, która jest naprawdę kłopotliwa.
Miałam wrażenie, panie premierze, że następnym krokiem będzie próba włączenia w tej trudnej sytuacji organizacji międzynarodowych, bo jesteśmy członkiem NATO, jesteśmy członkiem Unii. Na pokładzie byli wszyscy, którzy reprezentowali również instytucje w jakimś sensie unijne czy natowskie. Był szef Sztabu Generalnego WP, byli wszyscy dowódcy Sił Zbrojnych, szef Narodowego Banku Polskiego. Wyobrażałam sobie, że ta katastrofa może stać się przyczynkiem do prawdziwej debaty nad tym, jak zachować bezpieczeństwo narodowe w sytuacji takiego kryzysu. Oczekiwałam, że będziemy korzystać z pomocy specjalistów. Polscy dyplomaci powinni rozpocząć ofensywę, która pomogłaby nam w odrzuceniu, przezwyciężeniu wszystkich przeszkód, które stawiała na początku Rosja. Wyobrażam sobie, że Rosjanie, chcąc wymusić dla siebie lepszą sytuację prawną, mogli stawiać nam przeszkody, robić utrudnienia.
Ale pan minister Sikorski ma całą rzeszę dyplomatów, dobrych dyplomatów. Wiem, że wśród nich są zawodowcy, którzy byliby w stanie przygotować opinię publiczną, także międzynarodową opinię publiczną, która wsparłaby nasze działania wobec Rosji. Nie po to wstępowaliśmy do Unii i do Paktu Północnoatlantyckiego, żeby pozostać sami w sytuacji prawdziwego kryzysu państwa, utraty głowy państwa, wszystkich dowódców, którzy byli nam potrzebni, by szybko podążać tą drogą do NATO.
Panie premierze, uważam, że sytuacja premiera w tych dramatycznych godzinach była trudna. Widziałam pańskie wzruszenie w Smoleńsku, ale nie rozumiałam pańskiej drogi z Gdańska. Do dziś nie jest pan w stanie odpowiedzieć mi na pytanie, czemu ta droga zabrała panu tyle czasu, czemu pan jechał i jechał. Nie mogliśmy się pana tutaj doczekać. Pytam pana: Czemu pan tak długo wtedy jechał, panie premierze? Czy nie było też wtedy państwa? Czy to świadczy o sile państwa? Czy świadczy o tym, że
mamy dobre państwo? Nie chodzi o drogi, proszę państwa. Pytam, czy pan był wtedy gotów stanąć i dźwignąć to wszystko, co na pana spadło. Pytam pana o to i mam o to żal i pretensję nie ja jako Elżbieta Jakubiak, ale mam o to pretensję w imieniu tych wszystkich, którzy czekali na pańską reakcję. Toczy się pierwsza poważna debata w parlamencie na temat tego, co stało się po katastrofie smoleńskiej, i myślę, że dzisiaj powinien był pan jasno odpowiedzieć nam na te wszystkie pytania, które padały w ciągu tych 10 miesięcy.Panie premierze, nie przyjmuję też argumentacji, w przypadku której chowa się pan za Bogdana Klicha, za Edmunda Klicha, za Jerzego Millera. Chciałabym, żeby to pan wziął na siebie odpowiedzialność za to i przestał mi mówić, że nie może się pan włączyć w śledztwo prokuratorskie, że niczego pan nie może. To świadczy o słabości tego państwa.
Rozumiem autentyczną niezależność prokuratury i Bogu za to dziękuję; chciałabym, żeby prokuratura była niezależna. Chciałabym, żeby tak w Polsce było. Chciałabym jednak, żeby odpowiadała nie tylko przed Bogiem i historią, ale również przed panem za coś, co prowadzi w imieniu państwa polskiego.
Dzisiaj, proszę państwa, jest taki czas próby i myślę, że pan premier jest w stanie stanąć i spojrzeć w oczy nam wszystkim, mówiąc szczerze, że wie, co robić dalej. Chciałabym to usłyszeć dokładnie: wiem, co robić dalej, i 10 punktów, które utwierdzą mnie w przekonaniu, że żyję w państwie rządzonym instytucjami i ich siłą.
Mam, panie premierze, od wielu tygodni ochotę powiedzieć, że powinien się pan podać do dymisji. Tak samo jak większość sali mam poczucie, że próbuje pan prowadzić z nami jakąś grę. Wszyscy chcą powiedzieć, że ta dymisja jest potrzebna, ale wiem, że pan zaraz wyjdzie i powie: chcą dymisji, czysta polityka. Nie, nie chcę pańskiej dymisji. Nie powiem tego, że chcę pańskiej dymisji.
(Poseł Julia Pitera: Ale nigdy Jarosława Kaczyńskiego.)
Chcę, żeby pan dzisiaj dźwignął ten ciężar, bo proszę państwa, nie jest tak łatwo pracować z premierem i żyć w kraju, w którym widzi się lęk premiera. Nie chcę tego widzieć, panie premierze. Oczekuję od pana siły, takiej, z jaką broni pan czasem racji swojej partii, środowiska, własnego ministra. Chcę, żeby stanął pan na wysokości zadania i bronił polskiego interesu z taką samą mocą i siłą jak siedzącegoza panem Cezarego Grabarczyka. Wtedy też przyniosę panu róże (Oklaski), tylko żeby to było w imieniu państwa.
Sprawa, która jest dzisiaj poruszana, ma jeszcze aspekt głęboko polityczny. Mam poczucie, że pańska – użyję brzydkiego słowa – taktyka w tej sprawie jest taka: Polacy, nic się nie stało. Wycisza pan emocje, a jednocześnie nakręca ich spiralę. Swoją bezradnością i emocjami, które kieruje pan wobec opozycji, nakręca pan tę spiralę emocji. Rozumiem te socjologiczne zabiegi, tylko że one w przypadku katastrofy smoleńskiej...
(Głos z sali: Socjotechniczne.)
Tak, socjotechniczne zabiegi... Dziękuję, panie ministrze. Jak zawsze na miejscu. Rozumiem je, ale nie rozumiem ich w odniesieniu do tej katastrofy. Apeluję też, bo nie jest tak, że chciałabym rozmawiać, ale swoje słowa kieruję tylko do pana premiera, a więc apeluję też do polityków, żebyśmy na chwilę wyłączyli racje Platformy, PSL. Mówię to również do wicepremiera, panie premierze. Nie było pana na sali, więc wycięłam pana z mojego przemówienia.
(Głosy z sali: Był, był.)
Nie było pana premiera.
(Głos z sali: Gdzie poszedł?)
Panie premierze, pan też milczał, dosłownie. Milczał pan cały dzień. Było to wymowne milczenie, podobne do milczenia premiera Tuska. (Dzwonek) Mam o to pretensje i nigdy panu tego milczenia nie zapomnę.
Chcę poruszyć jeszcze jedną rzecz. Nie chcę zamieniać całej tej debaty w czystą formę polityczną, ale polityka w życiu jest najważniejsza, panie premierze. Chciałabym, żeby nad tą Izbą nie zawisło pytanie: Jak wyjaśnić tę katastrofę? Chcę, żeby dzisiaj w tej Izbie ustalono, powiedziano, jak tę katastrofę wyjaśnić, jakie przyjąć tryby prawne, ramy prawne, które pozwolą nam iść do przodu. Wymagam tego od pana ministra Millera, od pana ministra Klicha, od pana ministra Sikorskiego i od pana, panie premierze, żeby w tej Izbie padło rozwiązanie. Jeśli nie, panie premierze, to po co nam taki rząd? Dziękuję bardzo.
Pur
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109541-smolensk-jest-dzis-tym-czym-przez-lata-byly-dekomunizacja-lustracja-i-iv-rp-wyznacznikiem-podzialu-na-naszych-i-nie-naszych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.