Porażki (głównie) i sukcesy UE AD 2010. "Również rząd polski nie skorzystał z nowego prawa UE dotyczącego katastrof"

Największą porażką Unii Europejskiej AD 2010 jest dalszy spadek politycznego, gospodarczego i demograficznego znaczenia UE w świecie. Miał temu zapobiec Traktat Lizboński - ale nie zapobiegł. „Lizbona" miała być trampoliną do wzrostu znaczenia politycznej Europy w świecie, ale okazała się niewypałem, przy którym, po niespełna roku funkcjonowania, trzeba było majstrować, aby go dostosować do rzeczywistości, choć miał to być traktat na lata całe.

Drugą wielką porażką UE były spektakularne spory kompetencyjne między nowym „prezydentem" Unii, Radą, Komisją Europejską i prezydencjami narodowymi (zwłaszcza hiszpańską). Traktat lizboński miał być panaceum, a okazało się, że był chaos i walki wewnątrz struktur UE.

O ile można w tym wypadku mówić o sukcesie, to w pewnym sensie sukcesem było niedopuszczenie do zbankrutowania Grecji  i Irlandii. A więc w praktyce uratowanie strefy Euro. Hiszpania uratowała się dzięki 200 mld euro z tytułu chińskich obligacji, a nie dzięki UE.

Gdy chodzi o wydarzenia w Polsce, ale w kontekście międzynarodowym- bo tak rozumiem intencję pytania- największa porażką było niemrawe i nierzetelne śledztwo w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem, jak również nieskorzystanie przez rząd Donalda Tuska z możliwości pomocy ze strony Unii Europejskiej- a taka szansa była. Również rząd polski nie skorzystał z nowego prawa UE dotyczącego katastrof, które weszło w życie 2 grudnia 2010 roku. Pozwala ono na umiędzynarodowienie prowadzonego dochodzenia w sprawach wypadków lotniczych.

Porażką okazało się tez fiasko polityki ministra Sikorskiego, a więc też całego rządu w sprawie Białorusi.

Jego - wraz z szefem MSZ Niemiec Guido Westerwelle- przedwyborcza wizyta w Mińsku okazała się zupełnie jałowa. Co więcej: uwiarygodniła reżim Łukaszenki, a kompletnie nic nie dała ani Polsce, ani Unii, ani obrońcom praw człowieka na Białorusi.

Sukcesy Polski na arenie międzynarodowej były niestety tylko osiągnięcia sportowców i artystów, a nie osiągnięcia polityków.

Przygotowanie polskiej prezydencji jest niebywale chaotyczne, trudno się więc spodziewać jakiś sukcesów. Priorytety zmieniają się co chwila: w 2009 roku było ich trzy, w lipcu 2010 dodano cztery, ale.. odjęto jeden! Priorytetem naszej prezydencji w UE przestała być, ku zaskoczeniu ekspertów i wbrew logice, Strategia Morza Bałtyckiego. Tymczasem trwa obecnie prezydencja Węgier i zasadniczym priorytetem tego kraju w najbliższym półroczu jest Strategia Dunajska. Czemu Węgrzy mogą, a my nie?

To niewytłumaczalne.

W lipcu 2010 mieliśmy 6 priorytetów, ale jesienią doszedł 7. Podczas wizyty w Ankarze minister Sikorski za takowy uznał przyspieszenie  negocjacji akcesyjnych z Turcją, co skądinąd nawet zaskoczyło premiera Tuska. Jednak na początku 2011 roku szef Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP publicznie stwierdził, że mamy nie 6, czy 7, ale 3 priorytety. Z kolei następnego dnia wiceminister spraw zagranicznych Jan Borkowski zdewaluował tę wypowiedź stwierdzając, że nie mamy jeszcze żadnych priorytetów. W tym chocholim tańcu nie widzę możliwości uzyskania realnych sukcesów dla Polski w czasie naszej prezydencji od lipca 2011. Oczywiście poza propagandowymi, a propaganda jest jedyną mocną strona tego rządu.

Tekst ten ukaże się w periodyku „Monitor Unii Europesjkiej"

 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych