Lisicki: jeżeli premier Donald Tusk naprawdę zaufał Rosjanom, to znaczy, że "wziął własny PR za prawdziwą politykę"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Donald Tusk stracił słuch. Mistrz politycznej rozgrywki, który przez tyle lat potrafił zapędzać w kozi róg przeciwników, tym razem się pogubił. I to jak - pisze w cotygodniowym felietonie Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej".

Lisicki zauważa, iż  "nie sposób było odpędzić od siebie myśli, że w starciu z bezwzględnymi Rosjanami Tusk położył uszy po sobie". Pytanie - dlaczego?

Po pierwsze, premier mógł zwyczajnie nie docenić wagi sprawy. Wielu polityków PO od początku zdawało się bagatelizować katastrofę smoleńską. Mogło się im zatem wydawać, że Smoleńsk utracił polityczne znaczenie, a wyborcy są już zmęczeni debatą na temat tego kto, kiedy i jak zawinił. Rachuby te zresztą wydawały się całkiem trafne. Jednego wszakże Tusk nie przewidział, że Rosjanie przerzucą całą winę na polskich pilotów, wyprą się wszelkiej odpowiedzialności i dodatkowo jeszcze poniżą śp. generała Andrzeja Błasika, który znienacka stał się głównym sprawcą tragedii. Nic dziwnego, że tak duża doza lekceważenia i pogardy dla pilotów musiała obudzić poczucie godności Polaków.

Drugi potencjalny powód - jest jeszcze gorszy:

Być może premier naprawdę zaufał Rosjanom. Uznał, że nowe otwarcie, wzajemne zbliżenie, wspólne dążenie do naprawy stosunków, nowa przyjaźń nie są tym, czym są – miłymi sloganami i frazesami – ale opisują prawdziwy stan rzeczy. Byłby to dość osobliwy przykład polityka, który wziął własny PR za prawdziwą politykę i wykazał się ponadprzeciętną naiwnością. Dlatego rosyjski cios był tak mocny i tak nieoczekiwany.

W sumie, zauważa naczelny "RZ", "to, co nie powiodło się przez tyle miesięcy PiS – podważenie zaufania do Tuska i uderzenie w jego wiarygodność – załatwił jednym raportem MAK".

Stare przysłowie mówi „Chroń mnie Boże od przyjaciół, z wrogami sam sobie poradzę". Szczególnie od takich przyjaciół, mógłby dziś dodać Donald Tusk, jak Władimir Putin. Dodać poniewczasie. Rosjanie zamiast przyjaźni wolą władzę, a już szczególnie jej okazywanie - kończy Lisicki.

Prej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych