Prof. Legutko: "Wszyscy, którzy podejmują decyzje polityczne w świecie - wiedzą, że Tusk i jego rząd to słabeusze"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

W "Naszym Dzienniku" ciekawy tekst prof. Ryszarda Legutki pt. "Cynicy i cymbały. Eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości ocenia świadomość społeczeństwa polskiego w obliczu katastrofy smoleńskiej:

Miliony Polaków, którzy dali się ogłupić antykaczyzmem, nie dostrzegają, że prezydent Rzeczypospolitej w ruskiej trumnie to nie tylko oburzający brak decorum, ale również degradacja państwa, że raport MAK to nie tylko potwierdzenie tego, co wiemy o Rosji, lecz klęska polskiego państwa, że Tusk jeżdżący na nartach w Dolomitach w czasie ogłaszania raportu to nie tylko pokaz małości człowieka, któremu się udało zdobyć władzę, lecz także cios w pozycję Polski.

Prof. Legutko podkreśla, że ludzie mający "elementarne rozeznanie w rzeczywistości", w umysłach których "antykaczyzm nie dokonał nieodwracalnych zniszczeń", raport MAK nie mógł być zaskoczeniem.

(...) ufność w efekty jego [MAK] pracy mogli deklarować wyłącznie cynicy lub cymbały.

Prof. Legutko stawia wobec tego pytanie:

Czy skala poniesionej przez rząd porażki wzbudzi wreszcie powszechne podejrzenie, że być może z państwem polskim jest coś nie tak i że pora w końcu przewartościować naszą ocenę III Rzeczypospolitej? Cynicy i cymbały zapewne wątpliwości nadal mieć nie będą, lecz trzeba liczyć, że jakaś część chwalców Polskiej Republiki Platformianej doznała otrzeźwiającego wstrząśnienia.

Dlaczego nie jesteśmy, wg prof. Legutki, normalnym państwem? Ano dlatego, że "nie spełniamy koniecznego warunku państwowości":

Takim warunkiem jest solidarne działanie wszystkich głównych sił politycznych w interesie państwa i narodu. Platforma Obywatelska dokonała w tym względzie rewolucji. Takiej rewolucji nie zrobili nawet postkomuniści - choć zapewne mieli na to ochotę - gdyż powstrzymywała ich obawa przed społecznym potępieniem. Podobnych obaw Platforma nie odczuwała. A rewolucja, jakiej dokonała, polegała na graniu interesem narodowym dla celów wewnętrznej walki partyjnej. Istniała wcześniej niepisana zasada, iż konfliktów między partiami nie eksportujemy, bo nie wolno występować przeciw nadrzędnemu dobru, jakim jest państwo polskie.

Platforma, pisze autor "Eseju o duszy polskiej", tę zasadę odrzuciła, bo zaczęła atakować prezydenta Lecha Kaczyńskiego za politykę wschodnią.

A atakowano Kaczyńskiego nie dlatego, że miano lepszy pomysł, lecz by utrudnić mu polityczne zabiegi, nawet kosztem polskiego interesu.

Zdaniem prof. Legutki, lista działań Polsce szkodzących jest zaiste długa:

(...) Spektakularnym przykładem takiego działania rządu Tuska i samego premiera było wdanie się w grę z Putinem przeciw prezydentowi Kaczyńskiemu w sprawie uroczystości katyńskich. Fakt, że coś takiego zrobił premier Polski w porozumieniu z premierem Rosji, którym jeszcze do niedawna straszono polskie dzieci, i że uszło to Tuskowi bezkarnie, jest czymś niebywałym w życiu politycznym. Nie znam analogicznego przypadku w żadnym z krajów, który uchodzi za cywilizowany.

Zdaniem eurodeputowanego PiS, "najbardziej odrażającym przykładem politycznej demoralizacji było śledztwo smoleńskie oddane Rosjanom już na samym początku":

Ta decyzja stanowiła zwieńczenie wszystkich niedobrych rzeczy, które robiono wcześniej. Oto państwo polskie ogłosiło światu swoją niemoc. Przesłanie było wyraźne: w sprawie śmierci prezydenta Kaczyńskiego i blisko stu innych osób, w tym szefów sił wojskowych, państwo polskie nie będzie miało nic do powiedzenia. Zdajemy się na łaskę i niełaskę Rosji.

A słynne "pojednanie polsko-rosyjskie"?

Pojednanie, które oznaczało, że takiej samodzielności mieć nie możemy, to farsa. Propaganda pojednania, wymyślona przez cyników, została stworzona dla tej rzeszy cymbałów, którzy zapalali świeczki na grobach żołnierzy Armii Czerwonej po to, żeby przypadkiem Polacy nie pokochali za bardzo Lecha Kaczyńskiego. Kapitulanctwo rządu Platformy w sprawie smoleńskiej dowodziło czegoś przeciwnego: polski rząd wcale nie pojednał się z Rosją, lecz po prostu nie śmiał się jej przeciwstawić, a sama myśl, że można było coś takiego zrobić, była dla premiera i jego współpracowników niewyobrażalna.

A teraz zapadła decyzja o kapitulacji:

Do tej pory PO dawała do zrozumienia, że to ona prowadzi grę - wredną, paskudną, szkodzącą Polsce - lecz rozgrywaną samodzielnie, a jej celem miało być wyeliminowanie kaczyzmu. Teraz ten rzekomy makiawelizm pokazał swoją prawdziwą twarz. W końcu Tusk przyznał: nie możemy, bo jesteśmy słabi, a jesteśmy słabi, bo sami się osłabiliśmy.

Teraz Tusk może się głośno sierdzić (co jest mało prawdopodobne), może grozić Rosji (co jest wątpliwe), może nawet występować publicznie z nożem w zębach, ale to wszystko na nic. Wszyscy - to znaczy, wszyscy, którzy podejmują decyzje polityczne w świecie - wiedzą, że Tusk i jego rząd to słabeusze. Kto systematycznie okazuje się galaretą, galaretą pozostanie. Galareta, która nagle udaje tygrysa, wywołuje tylko odruch politowania.

Profesor Legutko słusznie zauważa, że "to, co zrobiła PO z Polską w ciągu ostatnich kilku lat, nie będzie się dawało szybko naprawić". Bo "zdegradować pozycję kraju jest łatwo, lecz naprawienie szkód trwa bardzo długo".

Mam nadzieję, że rację miał wieszcz, pisząc o naszym Narodzie jako o lawie posiadającej gorącą głębię, oraz że rację miał również Stefan Żeromski, gdy pisał, że odebranie Polakom duszy nie może się udać. To prawda, że kaci Narodu Polskiego, okupanci, zaborcy i najeźdźcy nie dali nam rady. Byłoby zaiste paradoksem, gdyby większe sukcesy w tym niechlubnym dziele miała partia małych cwaniaków.

Prof. Legutko apeluje też do przyzwoitych członków PO, by powiedzieli "non possumus" temu, co PO robi z państwem polskiem.

Sil

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych