Odnosząc się do tematu nr 1 z ostatnich dni, Jarosław Kaczyński twierdzi, że publikacja raportu MAK go nie zaskoczyła:
Można było się spodziewać, że oni zrobią to, co zrobili. Z drugiej strony widać wyraźną intencję, która ma pokazać, gdzie jest miejsce Polski i Tuska. Raport MAK jest dobrym podsumowaniem polityki, którą wobec Rosji prowadzi od pewnego czasu ten rząd i prezydent. Despekt, z którym mamy do czynienia, wynika ze sposobu przedstawienia raportu, pośpiechu, wyboru momentu, gdy premier był akurat na urlopie i nieprzekazania go wcześniej stronie polskiej, by mogła się z nim zapoznać. Tutaj nie ma żadnego przypadku - Rosjanie w dyplomacji są zawsze profesjonalni i nie robią niczego niezamierzonego.
Kaczyński uważa, że "Polska winna wykazać bardzo dużą cierpliwość, jeśli chodzi o chęć nawiązania lepszych stosunków z Rosją":
To kwestia na co najmniej jedno pokolenie. Rosjanie długo jeszcze nie uznają realnie statusu Polski jako jednego z dużych europejskich państw.
Prezes PiS tak ocenia postawę premiera, który najpierw mówił, iż "raport jest nie do przyjęcia", a teraz domaga się jedynie uzupełnienia dokumentu:
A więc to, co napisano, te bezczelne brednie są w porządku. Trzeba tylko coś dodać. Obrażono tragicznie zmarłych: Prezydenta RP, dowódcę lotnictwa, pilotów. I to jest w porządku? Takiej polityki rzeczywiście się obawiam.
Obawiam się tradycyjnej rosyjskiej polityki, która ma charakter imperialny, a polegającej na tym, by partnerów słabszych, a jednocześnie geograficznie bliskich sobie, podporządkować na pozycji gorszej, w relacjach klientelistycznych czy wasalnych. To tylko kwestia stopniowania, ale na tym ten proces polega. To, w czym bierze udział Donald Tusk, ma już ten wymiar...
Kaczyński uważa, że "dzień, w którym pani Anodina przedstawiła ten raport", jest "jedynie kolejnym etapem tego procesu":
To wydarzenie [katastrofa smoleńska] nie tylko nie stało się przyczyną do daleko idącej weryfikacji relacji z Rosją ani jej stosunku do Polski. (...) Tymczasem stało się coś niebywałego - po wydarzeniu obciążającym Rosję stosunki między obydwoma państwami się nie pogorszyły, ale polepszyły.
A przecież wszystko, co działo się na miejscu tragedii po katastrofie, co działo się ze zwłokami czy wrakiem samolotu, a później w śledztwie, choćby z opóźnianiem dostarczania materiałów do Polski, to wielki akt lekceważenia. To despekt pokazywany w sposób bardzo demonstracyjny.
Prezes PiS odpowiada też na pytanie, dlaczego Tusk zareagował na raport MAK dopiero 27 godzin po konferencji Anodiny:
Tutaj jest jakiś mechanizm, który wywołuje w Tusku barierę lękową wobec Rosji. Nie wiem, na czym on polega. W każdym razie tak się boi, że przestaje dbać o swój wizerunek.
(...) Dlatego mamy dziś do czynienia z człowiekiem, którego rola premiera całkowicie przerosła. To jest tak, jakby komuś nieobdarzonemu odpowiednimi warunkami fizycznymi kazać skakać wzwyż na olimpiadzie. I tutaj nie chodzi o bicie rekordów, ale jakiś przyzwoity, nieośmieszający rezultat. Donald Tusk w takiej sytuacji jest psychicznie niezdolny do niczego innego niż maszerowanie tą drogą, którą wybrał już na samym początku.
W sumie, zdaniem Kaczyńskiego, "raport jest prymitywną, prostacką realizacją zamówienia propagandowego":
Sposób jego przedstawienia, szczególnie odtworzenie krzyków z ostatnich sekund lotu, był okrutną złośliwością. Słowem ZSRS i jego służby w całej krasie.
Ciekawa jest uwaga dziennikarzy na temat bezpośredniej przyczyny katastrofy: wbrew powszechnemu niemal wyśmiewani wątpliwości, nie okazało się nią uderzenie skrzydłem w brzozę:
Mówiłem to już wcześniej, za co oskarżano mnie o lansowanie szaleńczych teorii. A cytowałem tylko opinie ekspertów ds. wypadków lotniczych, którzy już wiele miesięcy temu tłumaczyli mi, że by skrzydło takiego samolotu odpadło, musiałoby się zderzyć ze stuletnim dębem. Historia o brzozie, która złamała skrzydło, to jak tłumaczenie, że kosa złamała się przy ścięciu kłosa zboża. Nie wiem, czy mieli rację, ale tak mówili, a ja uznałem to za prawdopodobne, że skrzydła samolotu, który z pasażerami i ładunkiem waży ok. 100 ton, muszą być konstrukcją bardzo mocną.
Prezes PiS wraca też do wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r. Tak tłumaczy, dlaczego nie chciał Pan spotkać się z premierami Putinem i Tuskiem w Smoleńsku:
Nie chciałem stwarzać wrażenia, że w kwestii tej tragedii traktuję ich jako niewinnych. Nie chciałem odbierać kondolencji od ludzi, którzy w takim czy innym sensie są za to, co się stało, odpowiedzialni.
Winą obciążającą Tuska jest generalnie ten tragiczny finał wojny z Prezydentem, a więc rozdzielenie wizyt w Katyniu na dwie. Finałem rozdzielenia była katastrofa i śmierć Prezydenta wraz z towarzyszącymi mu osobami.
Dramatyczna jest relacja o pierwszych tygodniach po śmierci prezydenta - o czym długo nie wiedziała ciężko chorująca mama braci:
Kiedy się dowiedziała o jego śmierci?
Dwa miesiące potem. W tym czasie wymyślałem najróżniejsze historie, że Leszek wyjechał do Stanów Zjednoczonych z ważną wizytą. Nawet wymyśliłem, by kolega przygotował mi, po odpowiedniej obróbce komputerowej, gazety z artykułami na temat wizyt Brata.
Prej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109461-kaczynski-w-nd-odtworzenie-krzykow-z-ostatnich-sekund-lotu-byl-okrutna-zlosliwoscia-zsrs-i-jego-sluzby-w-calej-krasie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.