Kiedy wszedłem wczoraj popołudniu do budynku Sejmu, jedną z pierwszych napotkanych postaci był ważny polityk Platformy Obywatelskiej.
Tusk jest dosłownie w kawałkach, chwieje się od ściany do ściany (w przenośni naturalnie-P.Z.). Brakuje przy nim Igora Ostachowicza (główny PR-owiec premiera-P.Z.), więc się sypie - zrelacjonował swoje wrażenia z ostatnich dni.
Wkrótce potem od innych znajomych posłów usłyszałem elektryzujące wieści: Marszałek Schetyna ryje pod Tuskiem. Chce go zastąpić jeszcze przed wyborami innym premierem. Na przykład Jarosławem Gowinem.
Każdy, kto zna cokolwiek politykę, wie oczywiście, że Schetyna to zbyt ostrożny polityk aby się wdać w taką awanturę. Nie wymienia się lidera na kilka miesięcy przed wyborami, żadna partia tego nie przełknie. Ale ponieważ marszałek coraz bardziej ostentacyjnie okazuje swą dezaprobatę wobec niektórych posunięć Tuska (nie tylko w sprawie Smoleńska, dawał sygnały, że rząd za wolno reformuje, dystansował się od utrzymania na stanowisku ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka) pojawiły się takie plotki. Kto wie, może to ludzie Tuska szyją w ten jego konkurentowi sposób buty?
O godzinie 15 zaczyna przemawiać Donald Tusk. Moje pierwsze wrażenie: to nie jest człowiek "w kawałkach", chociaż ulega mocnym emocjom. Pomaga mu w tym zresztą sala. Z galerii padają okrzyki: "Zdrada! Rząd zdrady!" - krzyczy grupa siedząca na galerii na sektorze gości. Siedzi wśród nich między innymi reżyser Ewa Stankiewicz, inni krzyczący są członkami organizacji Solidarni 2010.
Straż marszałkowska reaguje bardzo opieszale, choć z galerii nie wolno krzyczeć ani nawet klaskać. W 1996 roku byłem świadkiem podobnej sytuacji z grupą członków Ligi Republikańskiej zakłócających mowę premiera Cimoszewicza przypomnieniem afery Olina. Wtedy na poselską salę zrzucono ulotki, teraz jedynie zawieszono sztandar z napisem: "Żądamy prawdy". W 1996 roku członków Ligi Republikańskiej wywleczono od razu z galerii. Obecna wstrzemięźliwość straży (grupkę pokrzykujących otaczają zresztą od razu kamerzyści) rodzi wśród dziennikarzy plotki, że Schetynie, przełożonemu funkcjonariuszy, nie zależy na obronie Tuska. I znów: to tylko plotka, marszałek nie odważyłby się dawać takich wytycznych strażnikom, nawet gdyby chciał. Ale ta plotka dobrze obrazuje atmosferę.
Tusk nie pogubił się z powodu nieobecności Ostachowicza, popełnił co najwyżej drobne błędy wizerunkowe. Gdy obserwuję jego przemówienie, od razu doznaję jednoznacznego wrażenia: on w pełni realizuje główne zalecenia swego PR-owca. Cała jego strategia: dzienna zwłoka w wystąpieniu z polskim stanowiskiem, bardzo miękkie słowa o "niekompletnym raporcie MAK", a teraz od samego początku ostre polemiki z opozycją zamiast informacji o dyplomatycznych wysiłkach, to świadome działanie.
Ma kłopoty z ministrem od kolei i dróg, na pokładzie wybuchł bunt elit w związku z reformą OFE, mainstreamowe media zaczęły go krytykować, a prezydent Komorowski ogłosił, że chce się włączyć w konsultacje nad reformą emerytalną. Próbuje więc zintegrować na powrót swój dawny obóz - odnowieniem polaryzacji na linii PO-PiS. Stąd uwaga o pochodniach, które mogą "co najwyżej coś podpalić". Stąd tak mocne akcentowanie roli "pokoju z Rosją", Tusk wie, że ze szczegółowych badań wynika, jak bardzo Polacy boją się starcia ze wschodnim sąsiadem.
Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego - spokojne, choć bardzo mocne. To charakterystyczne: dostaję od razu parę sms-ów od gorących zwolenników PiS, że "Kaczor bez ikry". Mam całkiem inne wrażenie: takim tonem ma choć cień szansy przekonać nieprzekonanych.
Na bardzo emocjonalne wystąpienie Elżbiety Jakubiak (PJN) premier reaguje furią, ale moim zdaniem jest to furia wciąż kontrolowana.
Świetne wystąpienie Ludwika Dorna. Opisuje taktykę premiera przy pomocy "mapy semantycznych znaczeń". Już w pierwszym wystąpieniu na konferencji premier na swego antagonistę wybrał nie Rosjan, a opozycję. - W grudniu miałem nadzieję, że pan zmienił stanowisko, patrzyłem na to z nadzieją, ale się pomyliłem - konkluduje Dorn. I nawołuje premiera aby jeszcze raz się wahnął i poparł uchwałę polemizującą z tezami MAK. - To będzie sygnał dla Rosji - nawołuje były marszałek Sejmu.
Odpowiadają mu pełne złośliwości okrzyki z ław PO. Wyróżnia się Stefan Niesiołowski rozwalony na fotelu w pierwszym rzędzie, roześmiany.
Nie dawaj tutaj popisów! - krzyczy z miejsca do Dorna.
Po kilku godzinach Niesiołowski sam obejmuje przewodnictwo obrad i znajduje sobie zabawę. Pytania posłów (głownie PiS) do premiera mają trwać najwyżej minutę. Ale poprzednia prowadząca wicemarszałek Ewa Kierzkowska z PSL nie traktuje tego literalnie, pozwala dokończyć wątek, zgodnie z zasadą sejmowych grzeczności. Polityk PO zaraz po upływie minuty wyłącza mikrofon nawet wpół zdania, a protestującym posłom każe w niegrzeczny sposób zejść z trybuny.
Wszystko dzieje się na oczach Tuska i innych członków rządu. Zastanawiam się, co sądzą o takim stylu. Ale ten Sejm widział już wszystko.
Z drugiej stronie pytania w najróżniejszym tonie. Beata Kempa krzyczy: "Może nas pan straszyć łagrami!". Wiem o co jej chodzi: o wezwania rosyjskiej prokuratury do członków rodzin ofiar pod sankcją dwóch lat łagru właśnie. Jednak telewidzowie czy słuchacze tego z pewnością nie wiedzą. I z pewnością uznają za grube przerysowanie.
Taki "wewnętrzny". bardzo emocjonalny język służy komunikowaniu się z wyznawcami ale nie, powtórzę, z nieprzekonanymi czy niezorientowanymi. A tych jest w Polsce większość.
Jeszcze raz rzucam okiem na mocno już przerzedzone ławy klubu PO. Ci co zostali, zachowują się jak profesjonalna klaka: zakrzykując przeciwników, szydząc. To ludzie o mentalności wiernego żołnierza Niesiołowskiego. Ale jeśli Tuskowi powinie się kiedyś noga, będą oklaskiwali nowego przywódcę i być może także nową bardziej wyważoną linię.
Już następnego dnia Schetyna poddaje w RMF łagodnej krytyce postępowanie Tuska w ostatnich dniach. Marszałek, skądinąd protektor bohaterów afery hazardowej, ale też śmiertelny wróg Tuska, jest zwykle, powtórzmy, bardzo ostrożny.
Czyżby wyczuwał nastroje społeczne lepiej niż premier? Może ta polaryzacja sprowokowana przez premiera nie jest już tak przemożną bronią jak kiedyś. Niedawno Schetyna wprost to zresztą powiedział w jednym z wywiadów. Wygląda na to że pytanie, czy międzypartyjna nienawiść wystarczy jako paliwo, na którym PO pojedzie do wyborów, to jeden z tematów podskórnego sporu w tej partii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109454-debata-w-cieniu-schetyny-wrazenia-piotra-zaremby-z-parlamentu-i-nie-tylko-ten-sejm-widzial-juz-wszystko
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.