"Honor, Ojczyzna, Awantura" - takim tytułem na swojej jedynce "Gazeta Wyborcza" streszcza ważną debatę w Sejmie na temat katastrofy smoleńskiej. Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego, w komentarzu odredakcyjnym przekonuje, że pierwsza debata sejmowa po publikacji raportu MAK uchyliła wrota smoleńskiego piekła:
Wykończyć Tuska i znów dorwać się do władzy - nie ma świętości, jakiej PiS nie złożyłby na ołtarzu tak niegodziwej polityki. Nawet jeśli tą świętością jest narodowa tragedia.
Oskarżenie Kurskiego wobec największej partii opozycyjnej o chęć dorwania się do władzy, a więc o zbijanie kapitału politycznego na tragedii narodowej nie jest nowe. W ostatnich dziesięciu miesiącach, które minęły od katastrofy rządowego samolotu w Smoleńsku 10 kwietnia, "Gazeta Wyborcza" wielokrotnie udowadniała, że jej poparcie dla strategii rządu Donalda Tuska jest bezwarunkowe. Robi tak też tym razem.
Forsowanie rosyjskich interpretacji wydarzeń, inicjowanie wielkich akcji pojednania polsko-rosyjskiego, insynuacje i ordynarne kłamstwa, którymi obrzucano śp. Lecha Kaczyńskiego (kontynuując, przerwaną dosłownie na jeden dzień tradycje flekowania Prezydenta RP) oraz polskich pilotów służyły - jak rozumiem - tworzeniu atmosfery pojednania i powszechnej zgody, która była naczelnym hasłem partii rządzącej.
Dzisiaj Jarosław Kurski, jakby nieświadom wcześniejszej linii swojej "Gazety" pisze bez obciachu:
Na rządzie spoczywa dziś odpowiedzialność, by zgodnie z polską racją stanu poprowadzić niezwykle drażliwy spór z Rosją. Odmawiając polskiemu rządowi godności i honoru, partia Kaczyńskiego w istocie wspomaga Putina.
Czytelnicy "Gazety Wyborczej" łykną tę swoistą dialektykę bez większych problemów, ponieważ są już w tym przećwiczeni. Mnie jednak ta zdolność redakcji "Gazety" do ciągłych wolt słownych wciąż zaskakuje.
No, bo z jednej strony "Gazeta" przez niemal cały ostatni rok żyruje wielkie polsko-rosyjskie pojednanie, którego symbolem są lampki na cmentarzach radzieckich żołnierzy w Polsce zapalane przez Andrzeja Wajdę oraz liczne gesty rosyjskiego premiera i prezydenta Rosji wobec Polski i vice versa. A z drugiej strony ta sama "Gazeta" oskarża Prawo i Sprawiedliwość o wspomaganie Władimira Putina, ponieważ domaga się rzetelnej informacji od rządu Donalda Tuska na temat postępowania w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Czy tylko ja czegoś tu nie rozumiem?
Piszę o tym nie dlatego, żeby wykazać kolejne łamańce redaktorów z Czerskiej, bo nie o "Gazetę Wyborczą" w tym sporze tutaj chodzi. Rzecz w tym, że stanowisko największej gazety codziennej w kraju jest absolutnie zbieżne z linią rządzących, którzy dzisiaj stosują sprytny wybieg, mający na celu obronę przed poważnymi zarzutami.
Dotąd czytelnicy "Gazety" powinni odnieść wrażenie - więcej - powinni mieć pewność, że obranie kursu na Rosję Władimira Putina jest sprawą najwyższej wagi, ba, jest polską racją stanu. Ale, kiedy idzie o dokopanie opozycji i Władimir Putin może posłużyć do straszenia. Premier Rosji raz jest gwarantem rzetelnego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz partnerem w wielkim, przełomowym dziele pojednanie polsko-rosyjskiego oraz zbliżenia Rosji z Zachodem. Innym razem pełni rolę straszaka, który napisał scenariusz, realizowany obecnie przez największą partię opozycyjną. I to wszystko na łamach jednej gazety. Ale jest z tej dialektycznej plątaniny wyjście i właśnie podyktował je swoim przyjaciołom Donald Tusk.
Premier, a wcześniej minister Jerzy Miller oraz Jarosław Gowin wprowadzili niedawno do obiegu zupełnie nową narrację. Stało się to mniej więcej w czasie, kiedy Rosjanie postanowili pokazać Tuskowi, gdzie jest jego miejsce i opublikowali raport MAK, w którym zrzucili całą winę na Polaków, przy okazji poniżając polskie państwo i polskich oficerów.
Wielkie polsko-rosyjskie pojednanie - do którego zaprzęgnięto większość mediów i zawsze dyspozycyjny, jeśli chodzi o polską rację stanu, etsablishment - w jednej chwili zamieniło się w spektakl, w którym Donald Tusk i rządząca partia brali udział rzekomo tylko w celu wygrania prawdy o katastrofie smoleńskiej. W jaki sposób? Ano, dzięki temu nagłemu ociepleniu wzajemnych relacji między Polską i Rosją powstała atmosfera, w której można było wydobyć jak najwięcej i jak najszybciej dowody, które teraz posłużą do rzetelnego udokumentowania bolesnej prawdy o tym, co się naprawdę wydarzyło 10 kwietnia w Smoleńsku. Cały naród na czele z partią wziął udział w wielkiej, przemyślanej akcji, która miała na celu odkrycie prawdy i ustanowienie pokoju.
Premier Donald Tusk w swoim przemówieniu w Sejmie 19 stycznia przekonywał, że taka strategia dała pożądany efekt:
(...) lepiej było postępować tak, aby umożliwić polskiej stronie zdobycie pełnej dokumentacji, niż od pierwszych dni demonstrować, że co prawda, że nic nie zdobędziemy, ale godnościowo będziemy demonstrować naszą pozycję wobec państwa miejsca zdarzenie.
Jednym słowem, mimo oczywistego bólu po stracie Prezydenta RP oraz 95 znamienitych przedstawicieli polskiego państwa, wielkiego ciosu wobec Polski, premier Donald Tusk potrafił wznieść się ponad to i... przechytrzył Rosjan. A państwo i jego instytucje zdały egzamin (za co Donald Tusk - czego nie omieszkał podczas debaty wspomnieć - był wielokrotnie chwalony przez światowych przywódców). Dlatego teraz ma prawo mówić:
Ja wówczas i dzisiaj nie mam wątpliwości, że dla Polski lepiej znać prawdę i nie mieć wojny, niż znać prawdę i mieć wojnę.
Fundamentalne pytanie, jakie musi sobie postawić każdy z nas jest następujące: Czy premier Donald Tusk mówi prawdę czy kłamie?
Jeśli mówi prawdę, to po pierwsze, jego strategia jest więcej niż przemyślana - jest genialna. Po drugie, Rosjanie dali się ograć jak dzieci, bo premier dzięki wielkiej operacji politycznej ma w swoich rękach dowody, pozwalające udokumentować mu pełną, choć niewygodną prawdę o katastrofie smoleńskiej. Po trzecie, premier Donald Tusk jest nie tylko wielkim strategiem, ale też i wielkim patriotą na miarę Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego razem wziętych., ponieważ uchronił nasz kraj od wojny Po czwarte, to opozycja, a nie partia rządząca, jak się wielu wydawało, realizuje scenariusz Rosjan, której zależy na destabilizacji wewnętrznej kraju.
Jeśli zaś Donald Tusk kłamie, to...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109447-caly-narod-na-czele-z-partia-wzial-udzial-w-wielkiej-przemyslanej-akcji-ktora-miala-na-celu-odkrycie-prawdy-i-ustanowienie-pokoju
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.