Czy może być gorzej? Jak się okazuje - zawsze. Szanse na to, że obecna władza będzie w stanie zawalczyć choć na finiszu o prawdę o smoleńskiej tragedii, znikają. Nawet wątłe nadzieje na uruchomienie jakiejś międzynarodowej procedury odwoławczej od zmanipulowanego raportu MAK, które przedstawiciele rządu sączyli przez ostatnie dni, okazują się mirażem.
Przypomnijmy - rządowa nadzieja opierała się na odwołaniu do Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO), której siedziba mieści się w Kanadzie. Jednak przedstawiciele ICAO mówią polskim mediom, że to niemożliwe! Dlaczego? W "Naszym Dzienniku" czytamy:
Tuż po ogłoszeniu raportu przez MAK "Nasz Dziennik" zadzwonił do europejskiego oddziału ICAO z prośbą o ustosunkowanie się do rosyjskiego dokumentu. Poproszono nas o wysłanie wszelkich pytań e-mailem. Kiedy to uczyniliśmy, odesłano nas do kwatery głównej ICAO w Montrealu. A kiedy napisaliśmy do Kanady, dostaliśmy odpowiedź rzecznika kwatery głównej Denisa Chagnona, że organizacja nie będzie komentować raportu MAK, ponieważ był to samolot państwowy, a ICAO komentuje wyłącznie katastrofy samolotów cywilnych.
Według gazety nie ma też większych szans na skuteczność zapowiedzianego przez Donalda Tuska zwrócenia się do Rosji z wnioskiem o podjęcie rozmów w celu uzgodnienia wspólnej wersji.
To nic nie da. Rosjanie zawsze mogą odpowiedzieć nam, że to przecież my sami zgodziliśmy się przyjąć taki, a nie inny tryb badania tej katastrofy przez MAK. I aż do ostatniego momentu nie kwestionowaliśmy kompetencji MAK, a to jest jej raport końcowy - deklarują eksperci prawa międzynarodowego. Ich zdaniem, ICAO nie ma żadnej roli w tej sprawie, gdyż jest to organizacja międzynarodowa lotnictwa cywilnego. Eksperci podkreślają, że jeśli chodzi o możliwość zastosowania procedur odwoławczych, to nie można byłoby ich stosować w zakresie rezultatów badania tej katastrofy, a jedynie w zakresie prawidłowości zastosowania procedur określonych w konwencji chicagowskiej.
Wieczorem tę samą informację, choć jako własne odkrycie, podały Fakty TVN:
- Kwietniowy lot Tu-154, to był lot państwowy, a nie cywilny. Organizacja ICAO zajmuje się jedynie lotami cywilnymi - powiedział w rozmowie z Faktami TVN rzecznik Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO) Denis Chagnon. Oznacza to, że ICAO nie przewiduje rozstrzygnięcia sporu między polskim a rosyjskim rządem.
Podczas konferencji w ubiegły czwartek premier Donald Tusk podkreślał, że "dzisiaj wyraźniej niż kiedykolwiek widać, jak użyteczna była konwencja chicagowska jako ramy prawne w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy" TU-154 pod Smoleńskiem. Szef rządu wskazał na konkretne zapisy konwencji, które "dają nam scenariusz" do dalszego postępowania. Miał na myśli artykuły 84 i 85, które dotyczył sytuacji spornych, jeśli chodzi o ustalenia raportu MAK.
Eksperci od początku jednak mieli wątpliwości, co do takiej drogi rozstrzygnięcia wątpliwości Polski odnośnie rzetelności rosyjskiego raportu.
Dziś wątpliwości powoli przemieniają się w pewność. Ale jak to w świecie orwellowskim, winnych nie ma. Słyszymy natomiast (dominujący ton w niedzielnej Loży Prasowej TVN24), że premier Tusk nie ma z tym nic a nic wspólnego, bo MAK to przecież instytucja międzynarodowa i niczego nie obiecywał. Choć przecież właśnie te obietnice, prośby o zaufanie, służyły do uciszania wszystkich alarmujących, że Rosjanie chcą całą winę za tragedię zwalić na Polskę.
wu-ka, źródła: Nasz Dziennik, TVN 24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109359-kompromitacja-premiera-to-byl-lot-panstwowy-a-nie-cywilny-o-odwolaniu-do-icao-nie-ma-wiec-mowy-rysuje-zawistowski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.