Portal www.portal.arcana.pl publikuje artykuł Borysa Sokołowa, rosyjskiego historyka i literaturoznawcy, poświęcony analizie sytuacji po prezentacji raportu MAK.
Zdaniem Sokołowa, w sprawie katastrofy smoleńskiej "zadziałała stara sowiecka zasada: nie wydawać swoich". Historyk dodaje, że "Rosjanie mają swoją własną dumę, która jest ważniejsza od wszelkiego odprężenia", i dlatego nie chcą obwiniać za katastrofę kontrolerów z wieży na Siewiernym, choć "żadnego złego zamiaru tutaj, oczywiście, nie było...". Powodem niechęci jest natomiast fakt, że "przecież przyjdzie i generałów ze sztabu lotnictwa wojskowo-transportowego wystawiać", czyli za błędy kontrolerów musieliby zapłacić także ich przełożeni wysokiej rangi.
Szczególnie ciekawie brzmią opinie Sokołowa nt. przygotowania smoleńskiego lotniska do wizyt 7 i 10 kwietnia 2010 r.:
(...) dlaczego, pytam, władze rosyjskie zabrały z „Siewiernego" tłumaczy i dodatkowy sprzęt, który specjalnie zawiozły tam dla zabezpieczenia odbytej w przeddzień wizyty w Katyniu polskiego premiera Donalda Tuska? Czy chciały w ten sposób jeszcze raz zademonstrować swoje lekceważenie wobec niewygodnego dla Kremla Lecha Kaczyńskiego? Przecież ten sam pułkownik Pliusnin w meldunkach dla zwierzchnictwa wskazywał na barierę językową, jako na jeden z czynników, który może przeszkodzić pomyślnemu lądowaniu. I w materiałach sprawozdania są przykłady, kiedy dyspozytorzy spóźniali się z poleceniami, a załoga – z odpowiedziami. A już zupełnie nieładnie wygląda twierdzenie MAK, że pijany głównodowodzący Polskich Sił Powietrznych naciskał na pilotów. Po pierwsze, jak wynika z zapisów rozmów w kabinie pilotów, głównodowodzący niczego tam w ogóle nie mówił. Po drugie, niezrozumiałe jest, kiedy i jak ekspertyza stwierdziła obecność alkoholu we krwi generała Andrzeja Błasika i dlaczego w ekspertyzie nie uczestniczyli eksperci polscy.
Zdaniem Sokołowa, "skandal wokół sprawozdania z dochodzenia w sprawie katastrofy smoleńskiej może się negatywnie odbić na dostrzegalnym w ostatnim czasie ociepleniu relacji rosyjsko-polskich":
Wynika z tego, że strona rosyjska gotowa jest wychodzić naprzeciw Polsce tylko do tego momentu, dopóki nie przychodzi jej podejmować decyzji niewygodnych dla siebie oraz, że nie jest gotowa do jakichkolwiek kompromisów.
Sokołow dostrzega też wagę ujawnienia, że ambasador tytularny w Moskwie Tomasz Turowski okazał się człowiekiem komunistycznych służb specjalnych:
A tu jeszcze jeden z architektów obecnego rosyjsko-polskiego odprężenia, kierownik wydziału politycznego ambasady Polski w Moskwie w randze ambasadora Tomasz Turowski okazał się być „kłamcą lustracyjnym" (...). Właśnie Turowski, nawiasem mówiąc, zaraz po katastrofie rozpowszechnił w Katyniu mylną informację o tym, że trzy osoby przeżyły upadek samolotu. Teraz, po jego dymisji, w społeczeństwie polskim nieuchronnie zrodzi się pytanie o motywy, którymi kierował się jeden z twórców rosyjsko-polskiego odprężenia.
Pełna wersja artykułu pt. "Ograniczona odpowiedzialność" na portalu Arcanów.
Borys Sokołow to rosyjski historyk i literaturoznawca. Jest jednym z tych badaczy rosyjskich, którzy poddają negatywnej ocenie udział ZSRS w II wojnie światowej. W 2008 r. opublikował krytyczny artykuł "Czy Saakaszwili przegrał?" i po naciskach administracji prezydenta Miedwiediewa został zmuszony do odejścia z Rosyjskiego Państwowyego Uniwersytetu Społecznego. Był jednym z ekspertów w głośnym filmie dokumentalnym "The Soviet Story".
Pat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109334-rosyjski-historyk-dlaczego-wladze-rosyjskie-zabraly-z-siewiernego-tlumaczy-i-sprzet-ktory-zawiozly-tam-przed-wizyta-premiera-tuska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.