Raport MAK-u, najkrócej mówiąc, nawiązuje do najlepszych, czy raczej należałoby powiedzieć - do najgorszych tradycji sowieckiego poniewierania godnością słabszych sąsiadów, którzy są traktowani jako kraje, które należy pognębić. Ze szczególną satysfakcją realizowana jest ta polityka wobec Polski. Z góry można było przewidzieć, że raport MAK-u będzie w swoim wydźwięku ogólnym taki, jaki jest; było to wiadome od momentu, gdy w ręce MAK oddano to dochodzenie, ponieważ wyniki śledztw MAK-u nigdy nie były inne, zawsze stwierdzano winy drugiej strony, tylko nie swoje.
Ubranie jednak tego werdyktu w taką a nie inną formę sprawia wrażenie czegoś już wyjątkowego, nawiązującego do tradycji raportu Burdenki. Chodzi tutaj o sponiewieranie pamięci nie tylko ofiar, ale w szczególności godności żołnierza polskiego. Bo tu przecież dodana jest rzecz, która w żadnym wypadku, nawet gdyby była prawdziwa, nie ma żadnego związku z okolicznościami katastrofy smoleńskiej. „Pijany polski generał na pokladzie..." - resztę można już sobie dodać – „...wyrywa stery i wbija samolot w ziemię". Chodzi o pohańbienie polskiego munduru, chodzi o pohańbienie Polski. Taki jest wyłączny sens tych deklaracji.
Każdy, kto mówi dzisiaj, ze raport MAK-u w sprawie katastrofy smoleńskiej ma jakikolwiek związek z rzeczywistością, że powinniśmy przyjąć tę przykrą prawdę – a pełno jest takich głosów - ma dla mnie dzisiaj twarz generał Anodiny. Najgorszą twarz sowieckiego kłamstwa, jaką mogę sobie wyobrazić. Tylko całkowite odrzucenie tego raportu, bez żadnej z nim polemiki, jest jedynym sensownym i właściwym działaniem. Nie można polemizować z tego typu raportem – ręce mi opadły, gdy przeczytałem wczoraj na stronie „Rzeczpospolitej" taki tytuł: „Generał Błasik być może nie był pijany". Tego rodzaju wdawanie się w polemikę jest właśnie dokładnie tym, o co chodzi nadawcom tego raportu - abyśmy zaczęli tłumaczyć, że dwa piwa to nie dużo, że może w inny sposób powstały owe chemiczne związki w ciele zmarłego generała i tak dalej.
To jest tak niewiarygodnie głupie po stronie polskiej i tak niewiarygodnie podłe po stronie nadawców tego komunikatu, że po prostu ze wszystkich sił apelowałbym do polskich dziennikarzy: aby nie wdawali się w jakiekolwiek polemiki z tym raportem. Jest to wyjątkowo podłe, cyniczne kłamstwo w najgorszym stylu sowieckim, od którego należy się odciąć zadając jedno proste pytanie: jaka była możliwość weryfikacji tego raportu po stronie polskiej?
To jest jedno jedyne pytanie, które należy zadać wszystkim zwolennikom tezy: „no cóż, prawda jest przykra, może należy ją trochę uzupełnić jakimiś polskimi uwagami, ale generalnie to jest ostateczny werdykt, który musimy przyjąć". Tak mówi Cimoszewicz, tak mówi minister Miller, wielu urzędników tego rządu, a także skrajnie ohydny komentarz pana Kurskiego w „Gazecie Wyborczej" w takim właśnie duchu utrzymany.
Mam wszystkim tym osobom to jedno pytanie do postawienia: jaka była możliwość weryfikacji tego raportu po stronie polskiej?
Czy mieli oni okazję, albo ktokolwiek z polskich przedstawicieli, przesłuchać oryginalny zapis czarnych skrzynek? Czy mogli zapoznać się z zapisem ostatnich minut lotu prezydenckiego samolotu na taśmie radarów lotniska smoleńskiego (od razu dodam, że - jak wiemy od dwóch tygodni – strona rosyjska oświadczyła, iż owe taśmy uległy uszkodzeniu i ich już nie zobaczymy)? Czy ktokolwiek z Polaków mógł zapoznać się (przypomnę, że płk Edmund Klich powiedział, iż nikt z Polaków tego nie widział) z owym skrzydłem, którego obcięcie w wyniku zderzenia z drzewem w podsmoleńskim lasku spowodowało taki, a nie inny tragiczny skutek, tzn. obrócenie samolotu i śmierć wszystkich pasażerów? Nikt, łącznie z płk. Klichem, nie widział tego skrzydła, nie został do niego dopuszczony, a drzewa ścięto. Nikt z Polaków nie miał również dostępu do żadnego z najważniejszych elementów w śledztwie dotyczącym katastrofy. Nikt z Polaków nie mógł przesłuchać obecnych w wieży naprowadzającej (czy też raczej w baraku) kontrolerów lotu i osoby im towarzyszące. Nikt nie sprawdził, z kim oni rozmawiali i jakie były komunikaty, które otrzymywali z Moskwy. I tak dalej.
Jeżeli bez tego, bez sprawdzenia tych wszystkich rzeczy (których w większości już nie sprawdzimy, ponieważ uległy manifestacyjnemu zniszczeniu przez stronę rosyjską), ktoś twierdzi, że już wie, jak wyglądała ta katastrofa, ten po prostu urąga zdrowemu rozsądkowi.
Cały komentarz na stronie Fronda.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109258-prof-andrzej-nowak-kazdy-kto-przyjmuje-ze-raport-mak-ma-cos-wspolnego-z-rzeczywistoscia-ma-dla-mnie-dzisiaj-twarz-gen-anodiny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.