Dzisiejszy tekst może być dla wielu zaskakujący. Przecież z reguły piszę o polityce, skupiam się na rzeczach istotnych w skali całego kraju. Dziś jednak odpuszczę sobie możnych tego kraju, by skupić się na pewnej części mojego miasta i problemie, z którym musi się ona zmagać. Liczę, że ten tekst będzie nie tylko miał charakter informacyjny, lecz także stanie się czynnikiem motywującym do działania.
Jest w Legnicy taka dzielnica, dawniej nazywana „Dzielnicą Cudów". Dlaczego cudów? Bo dawniej wchodziło się na nią z pieniędzmi a wychodziło bez. Ewentualnie wchodziło się ze wszystkimi zębami, wychodziło bez kilku. Często nie wychodziło się z niej w ogóle. Ot, takie właśnie cuda. Dzisiaj to już nie jest „Dzielnica Cudów", bo takie cuda zdarzają się wszędzie. Teraz to już po prostu Zakaczawie.
Na Zakaczawiu życie wielu osobom upływało pod znakiem „co wypić i za co", czyli co ukraść i z kim wypić. Perspektywy tutaj nigdy nie były zbyt różowe, dziś może jest nieco lepiej, nadal jednak jest to rejon zapomniany przez Boga i władze miasta. Kiedy kręcono tutaj słynną na całą Polskę „Balladę o Zakaczawiu", było duże zainteresowanie Zakaczawiem a różnej maści politycy ogrzewali się w jego blasku, obiecując różne rzeczy, które miały pomóc w ożywieniu kulturalnym tej dzielnicy.
Dziś już wiemy, że były to w większości obietnice bez pokrycia. Wprawdzie odbywa się cząstkowa rewitalizacja Zakaczawia, odnowiono ul. Chrobrego i Pobożnego. Jest ładniej, jest równiej i jaśniej ale co dalej? Gdzie te szumne zapowiedzi intensyfikacji kulturalnej Zakaczawia? Gdzie? Nadal w sferze obietnic urzędników i w marzeniach Zakaczawian. Dlatego tym mocniejsze jest podkreślenie tego, że mieszkańcy Zakaczawia postanowili zakasać rękawy i sami zabrali się za ożywianie swojej społeczności.
Sześć lat temu założyli klub piłkarski „Zakaczawie Legnica", grający dziś w rozgrywkach klasy A. Znalazło się paru facetów z dzielnicy, którzy nie poskąpili grosza. Wśród nich był prezes klubu, Mariusz Kudła, właściciel piekarni i jednocześnie piłkarz drużyny. Niestety, dziś jego dochody są znacznie niższe niż kiedyś, dlatego już nie jest w stanie finansować klubu a na jego utrzymanie potrzeba sumy niebagatelnej, bo 22 tysięcy złotych. Kiedyś dokładali się jeszcze okoliczni sklepikarze, lecz dziś i oni nie są w stanie sponsorować klubu.
Co daje Zakaczawie Legnica Zakaczawiu? To chociażby, że wielu chłopaków, zamiast wałęsać się po dzielnicy, stać po bramach z flaszeczką w dłoni, zamęczać przechodniów prośbami o „pożyczenie złotówki", czy też wpadać na dziwne pomysły z których już tylko jeden krok do kryminału, mogą zająć swój czas kopaniem w piłkę. Każdy mecz Zakaczawia to tutaj wielkie święto, na które przychodzi po 200 osób. Przychodzą na boisko, które sami doprowadzili do stanu bardziej niż przyzwoitego, płacąc jeszcze kolei za jego wynajem. Zatem to także inicjatywa integrująca, której wypada tylko przyklasnąć.
Oprócz aspektów integrujących, są także czynniki motywujące i dyscyplinujące młodych chłopaków z Zakaczawia do tego, by np. w szkole zachowywali się przyzwoicie, bo inaczej grozi im zawieszenie w klubie i wtedy już nici z grania. A przecież piłka nożna to ich pasja, to ich życie. Można wymieniać korzyści, wynikające z tego, że na Zakaczawiu działa taki klub. Niestety rzeczywistość jest brutalna. Gdy nie ma pieniędzy, nie ma też klubu, nie ma grania. Wtedy znowu na Zakaczawiu będzie nic.
Dlaczego o tym piszę? Bo sam jestem chłopakiem z Zakaczawia. Jestem jednym z tych, którym się udało stamtąd wyrwać. Nigdy nie byłem na złej drodze, na którą tak łatwo tam wejść, nigdy nie zaliczyłem żadnego wyroku, o który też tam łatwo. Z nudów ludzie robią wiele głupich rzeczy i każda z nich ma jakieś odniesienie do Kodeksu Karnego. Wielu z nich tak właśnie zmarnowało swoje życie. Wielu jednak ma szansę tego uniknąć, wyjść na prostą, coś w życiu osiągnąć, choćby za pomocą rozwijania się w piłce nożnej.
Niestety, jeśli klub upadnie, oni upadną razem z nim. W sercu czuję głęboką solidarność z tymi chłopakami, prawie wszystkich z nich znam osobiście lub z widzenia, choć nie utrzymuję z nimi szczególnie bliskich kontaktów. Ale to nie zmienia faktu, że Zakaczawie i wszystko to, co z nim związane jest bliskie mojemu sercu. Zatem gdy widzę, że tak fajną inicjatywę z powodu braku pieniędzy może szlag trafić, to pytam: Naprawdę nic nie da się zrobić? Naprawdę nie da się ich uratować?
Pytam legnickich polityków, pytam tych co w różnych kampaniach tyle obiecują a potem nie ma po ich obietnicach śladu. Pytam Prezydenta Miasta, pytam Radnych Miejskich, pytam odpowiedzialnych za sport i za finanse. Naprawdę nic się nie da zrobić? Wreszcie pytam te liczne legnickie firmy, te bardziej zasobne i mniej, które mogłyby Zakaczawiu Legnica pomóc. Dla nich te 22 tysiące to, jak mniemam, naprawdę niezbyt wielka kwota, nie sądzę więc, by coś stało na przeszkodzie, by mogli oni finansowo wspomóc legnicką drużynę.
Otwarcie mogę powiedzieć, że to czy Zakaczawie Legnica przetrwa czy nie, to doskonały test dojrzałości dla legnickich włodarzy i jeśli chcą, byśmy uważali ich za skutecznych, to jestem pewien, że zrobią wszystko co tylko w ich mocy, by Zakaczawie Legnica nie tylko przetrwało ale mogło się też dalej rozwijać. To jest takie zadanie dla legnickich polityków i legnickich przedsiębiorców. Jestem przekonany, że jeśli dobrej woli oraz szczerego serca im nie zabraknie, to nie zabraknie też pieniędzy, by wspomóc legnickich piłkarzy z Zakaczawia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109234-uratowac-zakaczawie-legnica-kazdy-mecz-zakaczawia-to-tutaj-wielkie-swieto