Sfałszowany protokół, rozbieżności w zeznaniach, za późne decyzje – co rosyjscy kontrolerzy mówili 10 kwietnia

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. własna
fot. własna

W obliczu wczorajszej skandalicznej szarży Rosjan i kompletnym pominięciu przez gen. Anodinę i jej kompanów tego, co działo się 10 kwietnia na smoleńskiej wieży kontrolnej, postanowiliśmy przypomnieć pierwsze zeznania rosyjskich kontrolerów. To protokoły anulowane przez rosyjską i polską prokuraturę i zastąpione sporządzonymi później, w sierpniu.

Paweł Plusnin (kierownik ruchu lotniczego – głównodowodzący na wieży) i Wiktor Ryżenko (zastępca Plusnina, kierownik strefy lądowania, przejmował naprowadzanie samolotów od 18 km przed lotniskiem) byli przesłuchiwani po południu w dniu katastrofy. Jak już wiemy, z każdego z przesłuchań sporządzono po dwa protokoły różniące się między sobą i podpisane przez różnych śledczych (co jest ewenementem na skalę światową i wbrew rosyjskiemu kodeksowi postępowania karnego).

CO ZEZNAŁ PLUSNIN

- "Przybył na lotnisko w celu podjęcia decyzji dotyczącej przyjęcia statku powietrznego" (w oryginale protokołu: "для решения вопроса о приемке воздушного судна"). Jaką decyzję miał podejmować Plusnin? Czy wcześniej zakładano, że mogą być jakieś komplikacje i trzeba będzie podejmować decyzje o przyjmowaniu bądź nie polskich samolotów?

O tym, że 10 kwietnia od świtu Plusnin będzie pracował na wieży „Siewiernego", dowiedział się zaledwie dzień wcześniej od „dyspozytora punktu dyspozytorskiego, pracownika cywilnego Jegorowa".

Według pierwszych zeznań Plusnina widoczność 10 kwietnia rano wynosiła 4-6 kilometra, a „synoptyk nie przewidywał pogorszenia pogody".

Obecny na wieży od godz. 8:00 zastępca dowódcy jednostki w Twerze (w której służą ppłk Plusnin i mjr Ryżenko) płk Krasnokutski „nie wykonywał specjalnych obowiązków". Od wczoraj wiemy, że przełożony kontrolerów miał kluczowe znaczenie. To on – według słów Edmunda Klicha – na 8 minut przed katastrofą miał informować kogoś słowami: „Towarzyszu generale, wszystko włączone." To Krasnokutski zapytał załogę TU-154M o zapas paliwa, mimo że – jak mówi Klich – nie miał nawet prawa dotykać mikrofonu.

Plusnin przyznaje, że konsultował się z Moskwą ws. zezwolenia na lądowanie, ale nie mówi, jakie były efekty tych konsultacji. Ukrywa również fakt prowadzenia z kimś konsultacji przez Krasnokutskiego. Kontroler zeznaje jedynie: „Nawiązałem kontakt z dyżurnym >>Logiki<< w m. Moskwie prosząc, aby zważywszy na to, iż załoga polskiego samolotu słabo zna język rosyjski i, że pogarsza się pogoda, uzgodnić możliwość lądowania tego samolotu na lotnisku zapasowym, bez lądowania na lotnisku w Smoleńsku."

Według Plusnina TU-154 podchodził do lądowania prawidłowo. „Samolot wykonywał obniżanie bez odchyleń od ścieżki zejścia i linii kursu". Wiemy, że to nieprawda, bo samolot był poniżej ścieżki.

Kontrolerzy za późno zorientowali się, że samolot zboczył z prawidłowej ścieżki. Ostatnie sekundy przed katastrofą w relacji Plusnina: „Na odległości około 1200-1500 metrów kierownik strefy lądowania wydał komendę: - >>Horyzont<< w związku z tym, że samolot TU-154 obniżył się poniżej ścieżki zejścia. Odpowiedzią była cisza. Po tym, ja kilka razy wydawałem załodze komendę  >>Horyzont<<. Odpowiedzią była cisza. Wtedy ja kilka razy wydałem komendę >>oddalić się na drugi okrąg<<. Odpowiedzi nie było. Po kilku sekundach usłyszałem lekki wybuch. Chcę także uściślić, iż łączność z samolotem miałem cały czas ale samolot nie reagował na moje komendy. Po tym lekkim wybuchu ja kilka razy wywoływałem jego sygnał wywoławczy - >>101<<. Odpowiedzią była cisza."

Plusnin – wbrew wszelkim procedurom – podał załodze nieprawdziwe dane dotyczące pogody. „Po nawiązaniu po raz pierwszy łączności z samolotem TU-154, zaniżyłem widoczność do 400 metrów, ponieważ myślałem, że załoga podejmie samodzielnie decyzję o przekierunkowaniu się na zapasowe lotnisko, i że taka widoczność obudzi czujność samolotu, chociaż w rzeczy samej widoczność ta mieściła się w granicach 800 metrów."

Pawła Plusnina przesłuchano też 12 kwietnia. Odpowiadał wówczas na pytania polskiego prokuratora, płk. Ireneusza Szeląga. Jak zeznał, warunki pogodowe tuż przed katastrofą miały być bliskie minimum potrzebnemu do lądowania:

„Około 2-3 minut przed podejściem do lądowania była falowa mgła, widoczność według mnie wynosiła przypuszczalnie około 800-1000 metrów w dal. Wysokość według raportu synoptyka – około 80 metrów."

CO ZEZNAŁ RYŻENKO

Zasadnicza różnica w porównaniu do zeznań Plusnina dotyczy momentu wydania komendy „Horyzont". Według Ryżenki nastąpiło to po zniknięciu samolotu z radarów. „W odległości dwóch kilometrów wskaźnik na czujniku lokatora lądowania mrugnął i ślad od tego mrugnięcia znajdował się na linii zejścia. W odległości 1,5-1,7 kilometra w odległości  od pasa startów i lądowań wydałem załodze TU-154 komendę – Horyzont, ale przy tym na monitorze czujnika nie widziałem już TU-154. Po tym, jak TU-154 zniknął z ekranów monitora wydałem załodze TU-154 komendę „Horyzont, Horyzont". Komenda „Horyzont" oznacza zakończenie zniżania lotu po torze zejścia. Następnie kontroler lotów wydał komendę – „na drugi okrąg".

Jaki był stan zdrowia kontrolerów 10 kwietnia? Czy byli pod wpływem alkoholu? Musimy uwierzyć im na słowo, że nie i że czuli się dobrze. W tej kwestii jeden z protokołów przesłuchania Ryżenki ewidentnie sfałszowano. Oto jego oryginalna treść:

„Samopoczucie moje w dniu 10 kwietnia 2010 roku było dobre. Około godziny 7-mej tego dnia ja i Plusnin odbyliśmy badanie lekarskie w punkcie zdrowia Jednostki Wojskowej 06755 (- uwaga tłumacza: przed słowem >>odbyliśmy<< dodane jest słowo >>nie<<), w wyniku którego stwierdzono, że jestem zdrowy (Uwaga tłumacza: słowa skreślone są skreślone w oryginale protokołu), ponieważ w punkcie zdrowia nikogo nie było, ale, jak już powiedziałem, moje samopoczucie było dobre i nic nie stało na przeszkodzie abym ja mógł wykonywać swoje obowiązki służbowe."

Wszystkie powyższe słowa – zgodnie z życzeniem rosyjskiej prokuratury – są już nieważne. Z wczorajszego występu Tatiany Anodiny widać, że Rosjanie przyjęli spójną i konsekwentną taktykę wybielania swoich kontrolerów. Choć, jak widać, same zeznania Plusnina i Ryżenki wystarczyłyby do stawiania jeśli nie oskarżeń, to poważnych pytań o rolę rosyjskich wojskowych w doprowadzeniu do katastrofy.

znp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych