To jest całkiem na serio. Leszek Balcerowicz, który nigdy nie przepadał za Donaldem Tuskiem i jego pomysłem na rozmiękczanie liberalizmu, nawołuje do ulicznych manifestacji w obronie "zawłaszczonych" emerytur.
Przypomina też złowróżbnie rządowi, że zwolennicy PO mogą w najbliższych wyborach nie pójść do urn. "Gazeta Wyborcza" ochoczo udziela łam takim poglądom, a jeden z jej dziennikarzy Zbigniew Pendel ogłasza w internecie, że na PO nie zagłosuje. Aleksander Smolar w wywiadzie dla "Newsweeka" porównuje premiera do populisty Berlusconiego. A z drugiej strony Tusk oskarża Balcerowicza o zamiar obcinania Polakom zasiłków chorobowych (w rzeczywistości chodziło o zasiłki pogrzebowe). Zaś minister Rostowski piętnuje przeciwników jako nieomal lobbistów wielkiej finansjery.
We wszystkich wrogach rządu może się w tej sytuacji obudzić nadzieja: obóz zwolenników III RP jest podzielony jak nigdy od lat. Ale zarazem sondaże Platformy nie spadają. A skutki całego zamętu wyjątkowo trudno przełożyć na język partyjnej polityki.
Nie widzę w tym starciu do końca pozytywnych (lub negatywnych) bohaterów. Rząd Tuska słusznie może domagać się od "niezłomnych" precyzyjnych recept na oszczędności. Mają się one pojawić w środę, ale na razie wiemy już, że ojciec polskiego systemu finansowego chce na przykład wydłużać Polakom emerytury, co może kiedyś będzie koniecznie (choćby z powodu bomby demograficznej), ale czego przy obecnym poziomie życia i zdrowia starszych Polaków żaden rząd nie przeforsowałby bez wstrząsów społecznych o znacznej skali.
Wiele innych pomysłów, jak reforma mundurowych emerytur dotyczy odleglejszej przyszłości, a dziurę trzeba załatać dziś i jutro. W dodatku twórcy reformy emerytalnej na czele z Balcerowiczem są nazbyt zakochani w swoim dziele. OFE zaś, jak słusznie zauważył Rafał Ziemkiewicz mają tyle wspólnego z komercyjnym systemem emerytalnym co dawne Narodowe Fundusze Inwestycyjne z powszechną prywatyzacją. Czyli niewiele.
Z kolei jednak nie wszystko, co mówi Balcerowicz czy Krzysztof Rybiński zasługuje na wyśmianie. Jeśli liberalni eksperci radzą na przykład rządowi powołanie jednej centralnej agencji zakupowej w miejsce podobnych agencji działających w ministerstwach, co ma przynieść wielkie oszczędności, to ich propozycje powinny być przez biurokrację wysłuchane uważnie, a nie są. Rząd czas pozostawiony na zrobienie czegoś z finansami publicznymi w dużej mierze zmarnował. Ma więc prawo być traktowany jako doraźny łatacz. A po troszę nawet partacz, bo wypowiedzi Tuska, jak ma ta reforma wyglądać w szczegółach są wciąż nieprecyzyjne i sprzeczne.
Tusk nie czuje na sobą bata politycznego, bo Balcerowicz z redakcją "Wyborczej" nie założą mu pod nosem partii nawołującej do wyrzeczeń, i w sumie dzięki Bogu. To byłby twór oderwany od społecznej rzeczywistości. Ale determinacja tej nowej opozycji jest duża - nawet wierny rządowi we wszystkim - z nienawiści do PiS - Waldemar Kuczyński jest w tej jednej sprawie nieugięty. Ile w tym obrony poglądów i reputacji twórców reform lat 90. , a ile wrażliwości na interesy samych funduszów? Nie sposób przesądzać.
Z pewnością jednak ta wojna osłabi obecny jeszcze niedawno monolityczny trzeciorzeczpospolitowy układ. Tajemnicą pozostaje kto z tego kryzysu najbardziej skorzysta. Gdy przyjrzeć się konkretom i lewica i PiS są jeszcze dalej od poglądów Balcerowicza niż rząd Platformy. Nic dziwnego, skoro jeszcze mocniej wierzą w dobroczynną moc państwowej interwencji i społecznej opieki. Warto podkreślić, że na przykład propozycja PiS aby Polak wybierał: OFE lub ZUS jest przyjęciem z grubsza rzecz biorąc podobnej filozofii, jaką wybrał Rostowski, tyle że z jeszcze mniejszym rozeznaniem, jakie będą ostateczne skutki (.co nie oznacza, że sama w sobie nie jest to propozycja sensowna)
W teorii mógłby skorzystać robiący oko do gospodarczych liberałów PJN, ale jest chyba wciąż za słaby, nawet jeśli używa porad Rybińskiego. A może skorzystają jakieś grupy w samej Platformie? Marszałek Grzegorz Schetyna od dawna kłuje premiera sugestiami, że rząd reformuje za wolno i nie tak jak trzeba. A co jeśli do tych sugestii przyłączy się prezydent?
Wydaje się, że jedno proroctwo Balcerowicza może się sprawdzić. Wielu (ilu?) "młodych wykształconych z wielkich miast" może w dzień wyborów pozostać w domu zamiast podążyć do urn. Zgodnie z ogólnym przekonaniem, że ich emeryturom zagraża rządowy populizm..
Chyba że wojnę na górze zakończy jeszcze przed wyborami jakiś nowy układ na szczycie - do tej pory względy ogólnopolityczne dominowały zwykle nad merytorycznymi. To znamienne, jak wstrzemięźliwa jest w tej sprawie liberalno-postkomunistyczna "Polityka", najkonsekwentniej wyznająca zasadę: "PiS za rogiem, nie róbmy niczego co szkodzi Tuskowi". Czego mógłby jednak taki układ na szczycie dotyczyć? Rząd nie za bardzo ma czym płacić - poza antypisowską propagandą, ale to coraz tańsza waluta.
Na razie zresztą Tusk, który z kolei nigdy nie lubil ekspertów i profesorów, nie bierze najwyraźniej wariantu targów pod uwagę. Bardziej wierzy, że zachowa społeczne poparcie odwołując się do zwykłych ludzi i przeciwstawiając ich elitom symbolizowanym przez Balcerowicza i fundusze. Czyli robiąc to wszystko o co dwa, trzy lata temu oskarżał, często z dużo błahszych powodów, Kaczyńskiego. W tym sensie staje się nowym Berlusconim przechwytującym ochoczo wiatr gniewu ludu, nawet jeśli sam się do niego przyczynił. Ale są przecież i inne okoliczności - budżetowa zapaść zjada wiele niewybudowanych ale planowanych dróg, a chaos na kolei to po części skutek wieloletnich zaniedbań, ale po części złej polityki kadrowej tego rządu. Łatwiej być jednak Berlusconim we Włoszech niż w Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109172-piotr-zaremba-czy-to-juz-nowa-wojna-na-gorze-balcerowicz-buntownikiem-tusk-nowym-berlusconim-co-z-tego-wyniknie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.