Jerzy Owsiak - ostatecznie WOŚP zaczynała kiedy miałem kilkanaście lat - nigdy nie był bohaterem mojej bajki. Ale z przyczyn dokładnie odwrotnych niż tych, dla których nie był on bohaterem bajek rozmaitych bigotów, od których ostatnio się wokoło roi.
Gadanie o tym, że „Owsiak demoralizuje młodzież" jest śmieszne. Zdrowo rozwijająca się młodzież powinna przez jakiś czas sobie podemoralizować, a jeśli dysponuje jakimkolwiek poziomem IQ i odwagi, to okazję znajdzie - jak nie Woodstock to mecz, dyskoteka, demonstracja lub nawet piesza pielgrzymka do Częstochowy. W Owsiaku zawsze nie podobała mi się - już w czasach kiedy prowadził „Rockandrollową jazdę bez trzymanki" - rzecz odwrotna. Właśnie grzeczność, sztuczność, jakaś lukrowatość, nachalna „młodzieżowość" tego co robił.
Był w tym taki bunt dla dziewczynek z dobrych domów, żeby i tatuś pochwalił, i przed koleżankami się nie wstydzić. Trochę jakby Tadeusz Broś mówił przedszkolakom „a teraz tupnijcie nóżką, by mama się ucieszyła, że dziecko ma charakterek". Owsiak nawet zdaje się wywodzi się ze środowisk takich koncesjonowanych buntowników, którzy pod koniec PRL siłą rzeczy stanowili alternatywę dla NZS, WiP czy, nie daj Boże, Solidarności Walczącej.
W latach 90. postrzegałem Owsiaka jako faceta, który usilnie kreuje się na dwudziestolatka, a jest dwa razy starszy. Potem wszystkie te odsłony WOŚP zawsze przyozdobione były entuzjastycznym udziałem telewizyjnych elit niezmieniających się w dużym stopniu od lat 70. Jako żywo przypominało to słowa starego kawałka „Dezertera" o „40 letniej młodzieży" („zgredzi w garniturach, zapleśniałe baby, śpiewają o problemach, których my nie znamy").
Mit buntownika i antysystemowca, którym Owsiak obrastał wbrew oczywistym faktom, drażnił mnie na początku lat 90. w czasach kiedy byłem idealnym targetem wiekowym Owsiaka, ale chyba też niestety „zdemoralizowanym nastolatkiem".
Dziś irytuje mnie inny mit: Owsiaka jako budowniczego społeczeństwa obywatelskiego. WOŚP ze społeczeństwem obywatelskim nie ma nic wspólnego. Orkiestra to nakręcana przez massmedia akcja obliczona na ludzkie emocje, modę, stadny odruch. Żeby było jasne: pożyteczna akcja, obliczona na dobre emocję, zdrową modę, altruistyczny odruch. Ale jednak społeczeństwo obywatelskie - bez względu na kłótnie o definicję - to zdolność świadomej, przemyślanej, wspólnej, systematycznej pracy. Samoorganizowania się dla rozwiązywania wspólnych problemów i polepszania otaczającej rzeczywistości. Pieniążek wrzucany raz do roku do puszki pod wpływem odruchu serca jest bardzo ładnym gestem, ale ma taki wpływ na budowę społeczeństwa obywatelskiego jak pomoc humanitarna dla Birmy czy Czadu ma się do rzeczywistej modernizacji tych krajów - nijak.
Czy to wszystko oznacza, że neguję wartość jaką stanowi dorobek Orkiestry? Absolutnie nie. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że działalność Owsiaka uratowała życie wielu małych dzieci, jest to absolutnie bezcenne. Jeśli oceniać ludzi po efektach ich działań, to Owsiak jest dziś wyjątkowo dobrym człowiekiem. Jest chyba też bardzo sympatyczny i bez wątpienia bardzo utalentowany, wytrwały, ma zapał i charyzmę.
Dobrze, że Orkiestra jest i chwała Owsiakowi, że ją stworzył. Ale nie jest to powód, by tej inicjatywie przypisywać cechy, których nie posiada. Owsiakowe buntownictwo było zawsze lukrowaną imitacją, a do społeczeństwa obywatelskiego Orkiestrze tak samo daleko jak daleko do niego współczesnej Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109142-swietlik-w-sieci-o-dwoch-mitach-wokolo-owsiaka-czyli-dlaczego-mnie-drazni-choc-go-doceniam
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.