Polska polityka przywodzi mi ostatnio na myśl obrazki z drugiej dekady XIX wieku, z frontu francusko – niemieckiego. Jeśli nic się nie wydarzy, to kolejny rok upłynie na rytualnych ostrzałach, rutynowych atakach i sztabowych ofensywach, które pozostają jedynie na wojskowym papierze. Rosła będzie jedynie liczba rannych i wzajemnych szkód.
Ciągnąc tą niemiłą analogię, zwracam szanownych państwa uwagę na fakt, ze wszystkiemu nadal przyglądać się będą populistyczni agitatorzy gotowi powtórzyć leninowskie sukcesy w tumanieniu carskiego, uzbrojonego chłopstwa, dla których zaiste – im gorzej tym lepiej! -
Nigdy nie byłem zwolennikiem postawy: - im gorzej, tym lepiej - . Przeciwnie, w sytuacjach konfliktowych często staram się znaleźć punkt wspólny, wartość pozytywną wokół której możemy coś zdziałać. Po tekście, w którym spojrzałem na 2011 rok wielu czytelników powiedziało: - marudzić potrafi każdy, ale co robić dalej? -
A więc do dzieła...
Logika zdań nonsensownych
Przełknijcie jeszcze jedną uwagę ogólną: Należy zerwać z logiką zdań nonsensownych! W której celuje obóz rządzący, a bierną wobec niej nie pozostaje patriotyczna opozycja (wprowadzam kategorię: „patriotyczna", aby precyzyjnie określić do kogo adresuję swoje słowai).
Przykład takiego nonsensownego paradygmatu dyskusji:
Jeśli zdanie: „Premier Tusk jest łysy" jest nieprawdziwe, to zdanie „Premier Tusk nie jest łysy" jest prawdziwe. Tymczasem oba zdania nie opisują precyzyjnie rzeczywistości bowiem: „Premier Tusk jest łysiejący".
Tak jest z całym naszym politycznym etykietkowaniem, w którym więcej emocji (podsycanych uogólnionymi w nonsens prawdami cząstkowymi) i machania buzdyganem niż chłodnej kalkulacji a la Michael Corleone (przepraszam mam słabość do starych filmów Coppoli i nie uznaje Michaela na wzór cnót. Ot, przykład jeno...prowokujący)
KLD – czyli Kongres Leniwych Dziennikarzy (do roboty!)
Wracam do meritum. Poczułem się zobligowany do przedstawienia propozycji pozytywnych. Przyjmijcie jednak jeszcze jedno założenie: już dawno wybiłem sobie z głowy czynne uprawianie polityki, jestem i chcę pozostać prostym dziennikarzem. Nie będzie to zatem żaden manifest, a jedynie próba obywatelskiej refleksji na temat materii, którą znam – mediów i obiegu informacji.
Ten rok będzie trudny dla polskich mediów i Polski w ogóle. Nie ma bowiem „Polski ich" i „Polski naszej".
Polsce, w której żyjemy, należą się pozytywne działania. To fakt, że poetykę manipulacji prawdą i odczłowieczania przeciwników zastosował silniejszy, czyli obóz z wielkim apetytem pochłaniający władzę dla samej władzy. Obóz, który narzucił całemu społeczeństwu filozofię klientyzmu. Czy jednak mamy teraz czekać na klęskę polskich finansów publicznych, polskiej prezydencji w UE i polskich nadziei na realną modernizację?
Czy dla głupawej schadenfreude mamy z uśmiechem spoglądać na pożar?
Czy w ten sposób mamy wystawić pomnik głupocie naszego pokolenia?
Co robić?
Po pierwsze rok 2011 powinien być rokiem walki o zbudowanie niezależnego obiegu informacji. Obywatele powinni wiedzieć w jakim stanie znajduje się ich państwo. To jest zadanie dla nas – dziennikarzy, ale także dla wolnych przedsiębiorców, chcących inwestować w świadomość bliźnich.
Tu zamiast niezdrowej konkurencji i podkopywania musi nastąpić prymat świadomości wagi sprawy. Nie jest ważne czy niezależny obieg informacji zbuduje bardziej środowisko „Gazety X" a mniej miesięcznika „Y" czy odwrotnie.
Synergia kilkudziesięciu inicjatyw jest ważniejsza niż cząstkowy i wyłączny sukces jednej z nich. Nie dominacja, a wspólne budowanie obywatelskiej przestrzeni.
Jak mawiał towarzysz Mao (i jest to jedna z niewielu jego myśli, która utkwiła mi w głowie):
„Niech kwitnie tysiąc kwiatów!". Widok różnobarwnej łąki jest dla mnie o wiele bardziej nęcący niż monokulturowa uprawa tępaku, izwinitie, - rzepaku
W 2011 roku powinien odbyć się Kongres Niezależnego Dziennikarstwa Polskiego, który przyjmie ważne dokumenty konstytuujące niezależną przestrzeń rozpowszechniania informacji.
Jak zwykle o telewizji...
Po drugie: nie należy poniechać walki o przywrócenie obywatelskiego charakteru mediów publicznych. Utrzymanie abonamentu radiowo – telewizyjnego jest tu konieczne i podstawowe. Media publiczne, nawet przechodzące z rąk do rąk, jako polityczny łup, są daleko bardziej pożyteczne dla myślenia obywatelskiego, niż dziwacznie ukształtowane media komercyjne.
Nikt nas bowiem nie ustrzeże od tego, że w pewnym momencie okaże się, iż finanse Gazpromu są najpoważniejszym graczem na polskim rynku mediów komercyjnych. Byłoby to zresztą zgodne ze strategią ogłoszoną przez Putina w czasie trwania jego drugiej kadencji prezydenckiej.
Media w „kuricy" nie są warte nawet tyle ile jedna komercyjna stacja w Sojedinionych Sztatach Rasiji.
Tylko istnienie publicznych mediów elektronicznych (ciągle TVP ma ponad 33 procent rynku w Polsce) gwarantuje, że obywatele mogą domagać się wpływu na media. Nie jest już nawet tak ważne kto będzie kierował publicznym radiem i TVP, ważniejsze jest jakie reformy zaproponujemy dla mediów publicznych.
Piszę to z pozycji człowieka, który pracował zarówno w mediach komercyjnych jak i publicznych i na własnej skórze doświadczał ich polskiej specyfiki.
Absolutnie koniecznym jest utrzymanie istnienia co najmniej ośmiu ośrodków regionalnych TVP. Tylko istnienie regionalnych telewizji zagwarantuje równomierny dostęp do informacji i możliwość równomiernego stymulowania rozwoju kraju.
Pytanie brzmi: jakie mają być te regionalne telewizje? Odpowiadam: ośrodki w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Łodzi, Wrocławiu, Gdańsku, Katowicach oraz najwyżej dwa inne, które poradzą sobie na własnym rozrachunku, powinny jak najszybciej uzyskać osobowość prawną.
Na poziomie KRRiTV, skoro już istnieje, należy wyodrębnić (z abonamentu) Fundusz Mediów Regionalnych, do którego na równych prawach będą mogły aplikować wszystkie, pozostające na własnym rozrachunku, ośrodki. Obliczyłem nawet algorytm podziału środków uzależniony od proporcjonalnej oglądalności w regionie.
Powtarzam: abonament, media publiczne, a szczególnie publiczne media regionalne powinny pozostać na rynku medialnym w Polsce!
Pieniądze łapane z powietrza (komuś trzeba dać po łapach)
Po trzecie: wedle unijnych dyrektyw już w 2012 roku w Polsce powinna zacząć nadawanie naziemna telewizja cyfrowa. Nie chcę was zanudzać technicznymi opisami przejścia z epoki analogowej do cyfrowej. Dość powiedzieć, że powoli znikną tradycyjne ramówki, a ich miejsce zajmą konstruowane na zasadzie VOD ramówki indywidualne.
Musimy więc radykalnie przeciwstawić się pomysłowi oddzieleniu archiwów TVP i Polskiego Radia od nadawców. Pomysły przekazania archiwów w ręce innych, rzekomo bardziej wyspecjalizowanych, operatorów, rodzą się przede wszystkim w TVN i obliczone są na szybkie zniwelowanie przewagi nadawców publicznych w tej przestrzeni.
Naziemna telewizja cyfrowa sprawi, że znów naprzeciw siebie staną TVP i PR dysponujące gigantycznym „contentem" i nadawcy komercyjni, którzy, mimo nadymania się, posiadają o wiele uboższą i bardziej jednostronną ofertą.
Rzeczywistość VOD, w sytuacji gdy archiwa pozostają przy nadawcach publicznych, to znów podział rynku w proporcjach 60 – nadawcy publiczni i 40 cała reszta (w tym rosnący udział istniejącej już wiązki kanałów tematycznych, która dziś osiąga dziennie ponad 30 procent udziałów w rynku).
Onet nie jest na wieki wieków
Po czwarte: stoi przed nami szansa jeszcze większego uspołecznienia internetu. Ograniczenie roli tak ideologicznie agresywnych i jednostronnych portali jak Onet, nie jest zadaniem niemożliwym. Zważywszy na finansowe kłopoty ITI można nawet spodziewać się oferty sprzedaży tego portalu.
W 2011 roku wielka szansa rysuje się przed obszernymi i otwartymi platformami hostingowymi, które już dziś, na wzór rozwiązań amerykańskich, mogą operować daleko nowocześniejszymi narzędziami niż wspomniany już Onet.
Jak mawiał Lenin: o wszystkim decydują kadry ( czy jakoś tak)
Cały czas piszę o narzędziach, a jak wiadomo sukces zależy od ludzi. Na nic zdadzą się najnowocześniejsze nawet narzędzia jeśli nie będą miały świadomych operatorów. Kropka.
Znów Ypres...?
To o czym piszę nie jest bujaniem w obłokach, myślę o tym w kontekście tej samej rzeczywistości politycznej, z którą weszliśmy w nowy rok. To wszystko da się bowiem zrobić bez politycznych eksplozji.
Naprawę naszej rzeczywistości musimy rozpocząć od odbudowy obiegu informacji w naszym kraju. Wtedy i rząd i opozycja ( nie mają znaczenia nasze kibicowskie barwy) będą miały znacznie wyżej postawioną poprzeczkę.
Pora wyjść z okopów, chociażby po to, aby nie przeżyć po raz kolejny Ypres. Nasze obozy polityczne są bowiem zbyt silne, aby front się przełamał i zbyt słabe, aby uczynić choć krok w przód.
Polski nie stać na kolejny rok gazowych ataków i wywołanego nimi piarowskiego kokluszu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109134-naprawe-naszej-rzeczywistosci-musimy-rozpoczac-od-odbudowy-obiegu-informacji-w-naszym-kraju-rzad-i-opozycja-beda-mialy-wyzej-postawiona-poprzeczke
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.