Mam kilku dawnych znajomych, którzy teraz są w elicie władzy. Czas świąt sprawia, że można po ludzku porozmawiać. Cóż z tych rozmów wynika? Ano, to co czułe ucho zdążyło już wyłapać w coraz bardziej asekuracyjnych wypowiedziach tzw „dziennikarzy i publicystów" zajmujących uwagę w głównych mediach.
Krótko mówiąc jest tak: do listopada jakoś dało się piarowskimi sztuczkami odciągać uwagę ludzi od portfeli, katastrofy smoleńskiej i coraz gorszego stanu organizacji państwa. Grudzień upłynął świątecznie, ale w styczniu powoli zaczyna wychodzić szydło z worka.
Największa po 1989 roku zapaść organizacyjna PKP ma charakter symboliczny, ujawniła jedynie w jakim stanie znajduje się administracja publiczna w ogóle. Nie lepiej jest z zarządzaniem spółkami skarbu państwa, Agencją Mienia Wojskowego czy agencjami rolnymi.
Nawet mityczny Igor Ostachowicz nie wymyślił niczego tak zabawnego, co pozwoliłoby uwagę Polaków odciągnąć od kolejowych peronów. Sam niedawno podróżowałem z Gdyni do Warszawy. Na peron w Sopocie pociąg wjechał z godzinnym opóźnieniem (nikt nie zapowiadał zmian, więc tłumek naiwnych podróżników, przy dziesięciostopniowym mrozie, konserwował się na peronie), potem okazało się, że pół składu jest ... nieogrzewane. Po drodze mijaliśmy stojące pociągi widma.
Spójrzmy głębiej - nie da się ukryć korupcyjnego bałaganu w rządowych instytucjach nadzorujących budowę autostrad. Jeśli ktoś chce poznać stan naszych firmowych tras doradzam skorzystanie z administrowanego przez Stalexport odcinka z Krakowa do Katowic.
A teraz uwaga dla tych, którzy, poza sportem, maja wszystko w... głębokim epilogu.
Piłkarskie Mistrzostwa Europy A.D. 2012 zbliżają się wielkimi krokami, nie da się już ukryć faktu, że liczący się dziennikarze z Zachodu coraz intensywniej zbierają materiały o powiązaniach pomiędzy rządowymi agendami odpowiedzialnymi za przygotowanie tej imprezy a...kryminalnym podziemiem. (Nie chodzi tu wyłącznie o korzystanie z wciąganych „nosowo" używek, ale o sprawy poważniejsze). Skandal na Ukrainie wisi w powietrzu, jeśli do tego dołączą publikacje z Polski (wystarczy przypomnieć kryminalne przygody ostatnich ministrów sportu i już jest start do rewolwerowego tekstu), wizerunkowo będziemy na pewno do przodu.
Publikacje ukażą się przed 2012 rokiem.
Zachodni dziennikarze bardzo interesują się także przemytem kokainy, który w ostatnich miesiącach sprawił, że Polska znów znalazła się w zainteresowaniu DEA i jej pokrewnych, europejskich agend. DEA, jak już pisałem, przezornie zamknęła biuro w Warszawie.
Słowem przestępczość rośnie, i na razie nasze media zdają się tego nie zauważać. No chyba, że są to trudne do wytłumaczenia napady na placówki SKOK – ów.
Klajster ze strony Najlepszej Telewizji zauważalnie jednak słabnie. Oto okazuje się, że dziennikarze tejże trafiają na, odkryty wiele miesięcy temu, trop afery z budowa „Orlików".
Najlepsza Telewizja nieco jeszcze dyszkancikiem, ale zaczyna podszczypywać obóz premiera. Zdaje się, że tylko otoczenie Pana Prezydenta (z przyczyn ciekawych) pozostaje nietykalne. Czyżby kłopoty z wejściem na giełdę jednej z firm należących koncernu i ponad pięćdziesiąt milionów euro strat, zaczynały stymulować myślenie?
Jeśli ktoś ważny w koncernie wyprzedaje w okresie świątecznym, gdy jest cicho, spory pakiet własnych akcji, to zaczyna być jeszcze bardziej ciekawe.
I wreszcie rzecz najważniejsza – spirala podwyżek dopiero się rozkręca, bałagan z OFE i ZUS tylko pogarsza wiarygodność państwowych instytucji. Budżet już w styczniu wyrwał się spod kontroli ministra Rostowskiego.
Rząd Donalda Tuska stoi przed nierozwiązywalnym dylematem: albo radykalnie ciąć wydatki na cele społeczne (dotacje do górnictwa, zasiłki, wynagrodzenia budżetówki, służba zdrowia, oświata, administracja etc) co oznacza uderzenie we własną bazę wyborczą, albo też stracić poparcie kół finansowych na Zachodzie i zyskać jak najgorsze recenzje w gremiach kierowniczych Unii Europejskiej.
Dylemat brzmi: albo radykalny spadek poparcia w kraju, albo też spadek notowań na arenie międzynarodowej. Innej możliwości nie ma.
O tym wszystkim wiedzą przyjaźni rządowi komentatorzy (gwiazdy ostatnich miesięcy), a pismo nosem wyczuwa sfora kochających władzę żurnalistów.
Pierwsi zaczynają więc delikatnie dystansować się, na wszelki wypadek poszerzać rozkrok, a drudzy z instynktem pokojowych pudelków stoją „słupka" i czekają na treść nowych wiatrów.
Zapamiętajcie tedy najpiękniejsze wyczyny Kuźniarów, Sekielskich, Morozowskich, widowiskowe lansady Lisa przed gospodinem Miedwiediewem, trzeźwo błyszczące oczka Miecugowów i im podobnych. Zapamiętajcie...bo już niedługo nie poznacie swoich pupili!
Nie poznacie kabareciarzy i mistrzów ciętego dowcipu: Wojewódzkich, Figurskich, „Neonówki" i podobnie oświeconych luminarzy.
Będziecie przecierać oczy jak po linii i na nowej bazie zaczną przywalać premierowi i jego ministrom.
Etatowi eksperci odmą policzki mówiąc – przecież sugerowaliśmy, ze tak będzie - , a „dziennikarze" zadmą w róg „niezależności", znów do akcji ruszą „śledczy" i zaroi się od opisywanych bez propagandowej katarakty afer.
Na koniec zostawiłem kwestię katastrofy w Smoleńsku.
To już nie jest oszołomstwem mówienie o agencie Turowskim na lotnisku Siewiernyj?
Można twierdzić, że Rosjanie nakarmili nas żałosną parodią śledztwa, czymś w stylu issliedowanija w sprawie tragedii „Kurska", czy najnowszego procesu Chodorkowskiego?
Można głośno mówić o okolicznościach i zleceniodawcach zabójstw Litwinienki, Politkowskiej i małżeństwa Kałasznikowów?
Na Białorusi nie rządzi dyplomatyczny partner tylko dyktator?
Premier tupie nogą, pułkownik Klich ujawnia skandaliczne zaniedbania śledztwa, Monika Olejnik ma rozbiegane oczy...
Kto odpowie za uczynienie z najważniejszego śledztwa naszej epoki parodii?!
Zaraz dowiemy się jak o prawdę o Smoleńsku walczył Jacek Snopkiewicz, Najlepsza Telewizja in gremio, „Gazeta Wyborcza" e tutti quanti.
Staną, jak zwykle, w pierwszym szeregu i wypną piersi krzycząc: ja też, ja tez miałem wątpliwości! -
Styczeń pokazuje jak słabe są szwy, którymi sfastrygowano naszą rzeczywistość. Kolejne miesiące mogą stać się generalnym sprawdzianem dla metody rządzenia opartej na medialnej prestidigitacji.
Jak długo bowiem można rządzić ludźmi zabierając im pieniądze?
Partia grilla też ma swoją wytrzymałość. Rząd znalazł się w pułapce własnego wizerunku. Cudów musi dokonywać od ręki. Niech tylko spróbuje apelować do rozsądku i zimnej kalkulacji!
Ludzie nie znoszą budzić się w zimne, ciemne poranki, kiedy tv nie nadaje „Tańca z gwiazdami".
Co z tego wynika? Tylko tyle, że rząd Donalda Tuska nie może liczyć na rozsądek elektoratu, do którego kiedyś mógł się odwołać najbardziej reformatorski w ostatnich latach rząd Jerzego Buzka.
Donald Tusk postawił na inna monetę, a więc w tym roku bardziej niż Igor Ostachowicz premierowi konieczny będzie David Copperfield i to w najlepszej formie.
W 2011 roku Polacy mogą powiedzieć - sprawdzam!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109118-ostachowicz-i-copperfield-grudzien-uplynal-swiatecznie-ale-w-styczniu-powoli-zaczyna-wychodzic-szydlo-z-worka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.