Według relacjonującej Joanny Derkaczew, "to zbiorowa psychoterapia narodu ogarniętego obsesją żałoby, cierpienia i ofiarnictwa", a "Jan Klata organizuje afrykański rytuał, leczy z polskiego nadęcia rytmem, muzyką i kpiną".
Zaczęło się nieźle, dalej musi być tylko lepiej.
Na Madagaskar, do Syjonu, nawet do najgłębszej Afryki - wszędzie, byle dalej od tego Czarnego Lądu nad Wisłą. Po nowym wrocławski spektaklu Jana Klaty rośnie chęć ucieczki w jakieś bardziej nasłonecznione i "oświecone" rejony.
Na początku myśleliśmy nawet, że to rodzaj pastiszu, ale nie, oni jednak na poważnie:
Reżyser pokazuje w nim Polskę jako kraj ludzi, którym czarne żałobne suknie przyrosły do skóry i zmieniły w "murzynów świata", wiecznych niewolników, którzy nieustannie tęsknią za wyzwoleniem od wszechobecnych wrogów. (...) pokazuje, że mityczna niewola, w której zdecydowaliśmy się trwać, nie pochodzi z zewnątrz. Jest w nas.
Jest również mgła, ponieważ prawdziwy twórca wie, że choć na co dzień spaceruje z Ajschylosem pod rękę, to żyje tu i teraz, i musi dostarczyć bieżącym potrzebom propagit odpowiedniego materiału. Bo mgła, wiadomo, smoleńska:
Z mgły wyłaniają się obrysowane światłem sylwetki. Zombi czy "dusze przodków" zbliżają się do widzów powoli i pokracznie. Tę mgłę 10 kwietnia Klata widział zarówno na własnej scenie, jak i w relacjach telewizyjnych spod Smoleńska. Prowadząc wówczas próby wznowieniowe do "Orestei", nie mógł opanować wrażenia, że historia się powtarza i znów polskie życie publiczne przejmują zmarli. Jednak gdy światło się zapala, okazuje się, że tym razem z oparów wychodzą obwieszeni afrykańską biżuterią przebierańcy.
W finale, relacjonuje Joanna Derkaczew, aktorzy "zrzucają żałobne szaty i występują w baśniowych sukniach księżniczek Barbie". W ten sposób wyznają "tęsknotę za utraconą ojczyzną".
Tę ojczyznę Żydzi w czasach niewoli babilońskiej upatrywali w Syjonie, wyznawcy rastafarianizmu - w Etiopii. Gdzie mają jej szukać Polacy, skoro wszystko należy w ich kraju do trupów?
No, chyba jednak dalece nie wszystko. Trupom odebrano przecież nawet ostatni kawałek Krakowskiego Przedmieścia. Mają jeszcze kawałek internetu, ale znamy przecież ich zdolności organizacyjne, i wiemy, że nic z tego nie będzie. Poza tym to nie jest tak, że III RP zostawi "opozycję antypaństwową" bez opieki odpowiednich organów.
Artyści lubią prowokować. Ale nasi jakoś nie prowokują. Bo prawdziwą prowokacją byłoby powiedzenie ze sceny tego, co mówimy my: Polska ma sens. I będzie miała nawet po tysiącu takich premierach.
A ma sens właśnie dzięki temu, że jest usłana "trupami".
Pat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109117-na-poczatku-myslelismy-nawet-ze-to-rodzaj-swiadomego-pastiszu-ale-nie-to-na-powaznie-w-polsce-wszystko-nalezy-do-trupow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.