Jarosław Kurski, wicenaczelny Gazety Wyborczy i jej faktyczny szef, napisał pierwsze podsumowanie dopiero rozpoczynającej się debaty o "Złotych żniwach" Jana Tomasza Grossa. W tekście "Życie w polskich rękach" wyraża rozliczne wątpliwości wobec tej pracy i zarazem się wątpliwości ochoczo wyrzeka.
Jan Gross pisze, że nie zawsze za ukrywanie Żydów groziła Polakom kara śmierci, bo na ogół donos szedł przez granatowego policjanta, a ten sprawy załatwiał we własnym zakresie. A przecież pod okupacją Polak udzielający schronienia Żydom mógł się łudzić, że przeżyje, ale liczyć się musiał z najgorszym - ze śmiercią swoją i całej swojej rodziny - bo takie było prawo.
Inne dyskusyjne uogólnienie to w istocie konkluzja książki. Choć Gross - jak pisze - nie dysponuje dokładnymi liczbami to uważa, że "poszczególne epizody i konkretne zdarzenia" dają koherentny obraz i "tworzą jedną spójność całość". I że przejawem pewnej "praktyki społecznej" było, że po zamordowaniu Żyda lub wydaniu go Niemcom na śmierć zabójca pozostawał akceptowanym, a często szanowanym członkiem wspólnoty".
Kurski uważa to za nadmierne uogólnienie. Wieloznacznie podsumowuje:
"Jak widać Gross z formułowaniem wniosków nie ma problemu. Jest do tego uprawniony, ale nie jako historyk, ale jako publicysta. Ciągle za mało wiemy, w różnych regionach Polski bywało różnie, a badacz nie powinien stosować zasady pars pro toto."
Dalej wicenaczelny Wyborczej chwali jednak Grossa za coś, co nazywa "gęstym opisem" konkretnych sytuacji. I już po chwili podkreśla: "Zamiast zagęszczać opis, lepiej dysponować opisem reprezentatywnym, ale to wymaga lat spędzonych w archiwach".
Jednym słowem istna kwadratura koła. W ostateczności Kurski wyrokuje: wprawdzie Jan Gross "syntetyzuje i uogólnia", ale też prowokuje do debaty i toruje drogę innym książkom na temat stosunków polsko-żydowskich podczas wojny. Więc jest cenny. To pierwsza tak otwarta sankcja dla nowego dzieła Grossa na łamach "Wyborczej".
Kurski napomina też krytyków Grossa:
"Zamiast polską współodpowiedzialnością za los 200 tysięcy Żydów będą zajmować się jego naukową metodą".
Problem tylko w tym, że ta liczba 200 tysięcy wynika właśnie wprost z naukowej metody.
W Rzeczpospolitej Piotr Gontarczyk krzyżuje po raz pierwszy broń z Grossem jako krytyk jego warsztatu. I przykładowo opisuje jego "naukową metodę".
Gross założył, że sami granatowi policjanci zabili około 50 tysięcy Żydów. Jedynym źródłem tej wiedzy są obliczenia żydowskiego historia Leona Ringenbluma, który doszedł do nich jeszcze podczas wojny, ukrywając się, więc także nie ślęczał wielu lat w archiwach, a po prostu wziął ją z powietrza, na podstawie poszczegolnych zasłyszanych przykładów. Nota bene w telewizyjnej rozmowie z Tomaszem Lisem Gross już jakby zmienił swoją ogólną tezę i z łącznej liczby 200 tysięcy zrobiło się kilkadziesiąt. Tak właśnie wyglądają jego badania.
"Taka debata do niczego nas nie przybliża, a jedynie pobudza mechanizmy wyparcia"
- ostrzega przed sporem o sam warsztat Grossa Jarosław Kurski. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że mechanizmy wyparcia pojawią się raczej wówczas, gdy niechętni obwinianiu całego narodu Polacy obejrzą jeszcze kilka spektakli, w których ten "historyk", z którego Kurski robi "publicystę" (czyżby publicystów nie obowiązywała rzetelność?) znowu z rozbrajającą szczerością powie: może 200 tysięcy, a może kilkadziesiąt.
A szkoda, bo debata o poszczególnych straszliwych historiach opisywanych przez Grossa jest potrzebna. Choć naturalnie zawsze będziemy mieli wątpliwości, czy ludzie rozkopujący ziemię w okolicach Treblinki w poszukiwaniu złota byli antysemitami, czy po prostu biednymi chciwcami. Sam Kurski, i to najciekawszy fragment jego artykułu, przytacza historię ekshumacji jego dziadka na Podolu. Kołchoźnicy zgromadzili się przy trumnie aby ją najpierw przeszukać. A przecież nie byli Polakami, a co ważniejsze zmarły nie był Żydem.
Może więc mieliśmy raczej dramat społeczeństwa zatomizowanego, zdemoralizowanego wojną, pozbawionego naturalnych elit? Ale to byłoby zbyt skomplikowane dla Nowojorczykow spragnionych opowieści o polskim antysemityzmie. I dla wielu czytelników "Wyborczej" wyczekujących kolejnych dowodów na niegodziwość własnej wspólnoty. Po to aby mogła szybciej przestać istnieć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109114-dwa-spojrzenia-w-wyborczej-i-w-rzeczpospolitej-pierwsza-odslona-debaty-o-grossie-za-nami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.