W Rzeczpospolitej recenzja filmu "Mgła" Marii Dłużewskiej i Joanny Lichockiej pióra Piotra Zaremby. Tytuł "Elegia smoleńska".
"Spór o takie filmy trwa od niepamiętnych czasów. Antypisowscy gorliwcy będą z pewnością zarzucać "Mgle" jednostronność"
- pisze Zaremba przypominając, że zbudowano go głównie z ascetycznych relacji sześciu byłych urzędników Kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Relacji o katastrofie smoleńskiej, także o tym co zdarzyło się bezpośrednio przed i po tragedii.
Zarzut tendencyjności padnie, mogę się założyć, z ust tych samych komentatorów, którzy nie widzieli niczego złego w filmie "W Solidarności" Bolesława Sulika, w którym dzieje pierwszych lat III RP zostały streszczone przez liderów Unii Demokratycznej. Którzy zachwycali się Teresą Torańską, podsumowującą dorobek Wojciecha Jaruzelskiego ustami Wojciecha Jaruzelskiego. I którzy byli co najmniej neutralni wobec wyjątkowo stronniczych obrazów Michaela Moore'a.
Zaremba ten zarzut jednak w przypadku tego filmu odrzuca lub przynajmniej mocno osłabia.
Zawsze widzę cienkość granicy między subiektywną opowieścią i jednostronną interpretacją łatwo ześlizgującą się w kierunku agitki. (...) To nie jest próba całościowego rozwikłania przyczyn katastrofy smoleńskiej ani namalowania jego pełnego politycznego tła. To elegijna relacja kilku młodych, zaangażowanych w zdarzenia ludzi, którzy przedstawiając własną wersję, nie udają, że zamykają temat. Dorzuciłbym jeszcze jeden argument: ten film oddaje głos środowisku, które nie dominuje w polskiej debacie. Które nie zasypuje nas na co dzień swoimi argumentami z ekranów telewizorów i rzadko ma, poza niszami, sposobność przemówienia własnym głosem. Skądinąd to symboliczne, że choć na temat Smoleńska powstało już kilka książek, żadna polska telewizja nie wyprodukowała o tych zdarzeniach filmu. "Mgła" to więc pod pewnymi względami pierwszy głos w dyskusji na ten temat. Chętnie zobaczyłbym porównywalną odpowiedź drugiej strony (lub stron). Gdyby tylko chciała (chciały) się wysilić
Sam ładunek dramaturgiczny filmu recenzent ocenia wysoko.
Początkowo relacje sześciu bohaterów brzmią cokolwiek sztywno. Ale z upływem filmowych minut nabierają dramatyzmu do tego stopnia, że od pewnego momentu trudno się z nimi nie utożsamiać. Nie wszystkie ich zarzuty i rozgoryczenia brzmią równie przekonująco: z perspektywy miesięcy zbladła na przykład waga pytań o to, czy Bronisław Komorowski nie śpieszył się nadmiernie z obejmowaniem funkcji głowy państwa, albo czy słusznie powoływał na szefa osieroconej prezydenckiej kancelarii swojego człowieka (choć wtedy owe zarzuty mogły budzić uzasadnione emocje). Dużo mocniej wybrzmiewa znana skądinąd teza: że Rosjanie opóźniali przyjazd Jarosława Kaczyńskiego, aby nie popsuł entrée Donaldowi Tuskowi. I że otoczenie premiera interesowało się w Smoleńsku jednym: jak ustawić się wobec mediów. Najmocniej zaś dźwięczą pytania o możliwość prowadzenia śledztwa przez samych Polaków. I o determinację władzy rządowej, aby o to w ogóle zabiegać. Nawet dzisiejsza niespójność i enigmatyczność przekazu mainstreamowych mediów, gdy wracają do tamtych dylematów, zdaje się przyznawać rację obolałym współpracownikom Lecha Kaczyńskiego.
Recenzent nie uznaje tego filmu za apolityczną relację ze zdarzeń. To naturalnie zaczyn czysto politycznego mitu.
Już na premierze Jarosław Kaczyński podkreślał, że film odsłania prawdę o ludziach rządzących obecnie Polską - przypomina.Ale:
Pamiętając o tym, rozumiem jednak emocje narratorów tej opowieści, które udzieliły się autorkom. Kiedy jeden z nich, Paweł Zołoteńki, urzędnik w garniturze, o typowo inteligenckim wyglądzie, przywołuje określenie "bydło" stosowane wobec pisowskich środowisk, przypomina o wyjątkowym poranieniu całej tej grupy. Jako twórca terminu "przemysł pogardy" dobrze wiem, o czym mówi.
Konkluzja ostateczna brzmi: :?" (...) ten skromny, sugestywny film powinien obejrzeć każdy, nawet jeśli podejmie z nim spór. Gdy zaś już nie znajdzie innych powodów, niech zrobi to dla pięknej modlitwy śpiewanej przez zespół De Press. I dla obrazów z tamtych czasów - warto się w nich zanurzyć. Chwytają za serce.
rop
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/109012-rozumiem-tych-ludzi-nie-moga-nie-byc-poranieni-recenzja-piotra-zaremby-z-filmu-mgla-w-rzeczpospolitej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.