Jak ocenia publicysta, "było pewne, że Moskwa ogłosi winę polskich pilotów, no, może kogoś jeszcze z naszej strony.":
Wystarczyło rzucić okiem na sposób prowadzenia i wyniki dochodzeń rosyjskich w sprawach zatrącających o politykę choćby ze względu na swój wymiar, jak morderstwa osób publicznych, tajemnicze zamachy, w tym ten w teatrze na Dubrowce, zatonięcie łodzi podwodnej "Kursk" czy wiele innych, aby pozbyć się jakichkolwiek złudzeń.
Wildstein dodaje, że powoływania się na konwencję chicagowską, "do której odwołał się rząd i chór celebrytów dziennikarstwa III RP", nie ma większego sensu:
Sprawa była bezprecedensowa, a więc konwencja odnosząca się do wypadków cywilnych nie miała tu specjalnego zastosowania, co więcej, i ona zawierała możliwość przejęcia śledztwa przez kraj-ofiarę wypadku, tylko rząd Tuska nie uczynił w tym kierunku żadnego kroku. Co więcej, już w 1993 roku podpisaliśmy umowę z Moskwą na temat katastrof samolotów wojskowych, która była dużo bardziej właściwa dla badania tragedii smoleńskiej, a gwarantowała nam podmiotową rolę. Rząd nawet o niej nie wspomniał (...).
Publicysta przyznaje, że nie wie, "dlaczego premier Tusk wzburzony jest nagle efektami pracy MAK":
Być może wynika z nich pośrednia odpowiedzialność rządu. Być może rządowi specjaliści od marketingu uznali, że bezwzględna aprobata dla rosyjskich dokonań w nieco dłuższej perspektywie przestaje się opłacać.
Wildstein ocenia, że uznanie przez Tuska, iż raport MAK "jest nie do przyjęcia", oznacza "przyznanie się do klęski".
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/108979-wildstein-w-momencie-gdy-sledztwo-w-sprawie-1004-bezwarunkowo-przekazalismy-stronie-rosyjskiej-jego-rezultat-stal-sie-znany
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.