Prezydent o Smoleńsku jak Rosjanie: "Próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Sprawa jest arcyboleśnie prosta"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Prezydent Bronisław Komorowski udzielił wywiadu TVP Info. Mówił o minionym roku 2010, naznaczonym katastrofą Smoleńską, a także powodzią.

I tak mówił o badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej:

W katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Niestety, w moim przekonaniu sprawa jest w sposób arcybolesny prosta.

Nikt nie zakwestionuje, że głównym powodem katastrofy była próba lądowania w warunkach do tego absolutnie nieodpowiednich. Najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie inne kwestie to sprawy dodatkowe. Mogły utrudnić sytuację. Ale to jest podstawowy powód i radziłbym nie szukać jakiś ekstra nadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety sprawa jest  arcyboleśnie prosta.

- mówił prezydent.

Ciekawe, dlaczego nikt zdaniem prezydenta nie może tych słów i jego oraz Rosjan wersji  zakwestionować? Naszym na przykład zdaniem warto zapytać: czy ktoś zakwestionuje, że głównym powodem katastrofy było błędne/fałszywe naprowadzanie polskiego samolotu na lotnisko w Smoleńsku? Albo tak: czy ktoś zakwestionuje, że głównym powodem katastrofy było rozbicie uroczystości w Katyniu na dwie części? Lub tak: czy ktoś zakwestionuje, że głównym powodem katastrofy było całkowite zlekceważenie bezpieczeństwa prezydenta przez rządzących, którzy za to w pełni odpowiadali?

Swoją drogą, Bronisław Komorowski zdaje się w ogóle nie orientować w przedmiocie smoleńskiego śledztwa, mówi tak, jakby znał tylko i wyłącznie rosyjską wersję z 10 kwietnia. Brakuje tu tylko owych czterech podejść do lądowania, czyli kłamstwa jakim Rosjanie zarzucili opinię światową tuż po tragedii.

Prezydent wyraził nadzieję, że zarówno w dokumentach polskich, jak i rosyjskich, pojawi się taka sama przyczyna katastrofy. Podkreślił, że nie będzie poruszał sprawy raportów podczas spotkania z prezydentem Miedwiediewem, gdy spotkają się w szwajcarskim Davos.

To jest sprawa prokuratury. Tych raportów nie przygotowują prezydenci, Miedwiediew ani ja.

Komorowski twierdzi, że zaangażuje się w upamiętnienie rocznicy katastrofy. Oczywiście wspólnie z Rosjanami:

Będzie rocznica, którą zorganizujemy wspólnie z prezydentem Miedwiediewem. Będzie kolejna pielgrzymka rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej być może nie tylko z żonami prezydentów, a być może i z samymi prezydentami.

Dodał jednak, że "dla zdrowia narodu trzeba się koncentrować na bieżących zadaniach, nie zapominając o dramacie".

Na pewno będzie próba instrumentalizacji tej pamięci, i tego dramatu, przez wykorzystanie go do rozgrywki politycznej w czasie kampanii parlamentarnej. Ale nie wydaje mi się, żeby to była sprawa, która mogłaby zadecydować, na kogo Polacy zagłosują - ocenił Bronisław Komorowski.

Prezydent przyznał, że w czasie kampanii prezydenckiej po katastrofie smoleńskiej rozważał możliwość rezygnacji z kandydowania.

Był taki moment, w którym myślałem, że może będzie trzeba zrezygnować z kandydowania do urzędu prezydenta, skoro pełnię obowiązki głowy państwa po katastrofie smoleńskiej. Tyle, że zawsze gdzieś staje pytanie - no dobrze, wypełniam swoje obowiązki, państwo polskie funkcjonuje, łącze funkcję prezydenta i marszałka Sejmu, nie kandyduję i co dalej. Kto weźmie odpowiedzialność za państwo. Tak że ten moment wahania był dosyć krótki - stwierdził.

Wolę nie wracać pamięcią zbyt często do tego strasznego, czarnego dnia. Wracam raczej do tego wszystkiego, co świadczyło o tym, że państwo polskie sobie potrafiło w tym szczególnie trudnym momencie poradzić. Mam osobiste wspomnienia związane z organizacją żałoby narodowej, pogrzebami - przecież także wielu i moich osobistych przyjaciół zginęło - z rozwiązywaniem trudnych problemów przejęcia odpowiedzialności za kraj z mocy konstytucji.

Co nas wyruszyło. Gdyby nie Bronisław Komorowski bylibyśmy bowiem jak sierotki...

Ale przecież prezydenta kochamy, prawda? Wszyscy, coraz bardziej:

Polacy zagłosowali na mnie. Wygrałem w sposób ewidentny. Również po paru miesiącach okazało się, że dzierżę palmę pierwszeństwa w sondażach opinii publicznej. 67 proc. zaufania trzeba porównywać ze stopniem nieufności także do mojego głównego konkurenta

– mówił Bronisław Komorowski.

Cóż, gdyby media traktowały pana choćby w 10 procentach tak jak poprzednika, nie wytrzymałby pan ani tygodnia. A gdyby próbował pracować pan tak ambitnie jak poprzednik, różne siły, wewnętrzne i zewnętrzne, zrobiłyby sporo by panu poprzeszkadzać. A może i utrudnić lądowanie.

Prezydent zwrócił uwagę na fakt, że z powodu katastrofy smoleńskiej musiał walczyć o prezydenturę nie z Lechem Kaczyńskim, a jego bratem – Jarosławem.

Wygrałem prawybory, szykowałem się do batalii politycznej. Do wygrania z Lechem Kaczyńskim. Wszystkie sondaże dawały mi ogromną szanse i znaczną przewagę.

Katastrofa zmieniła to wszystko. To nie miało być tak – dodał.

Prezydent wyznał również, że była to kampania najtrudniejsza, jaką można sobie wyobrazić, naznaczona piętnem katastrofy, żałoby, negatywnych zjawisk i opinii.

Miałem za konkurenta brata prezydenta, co było dodatkowym utrudnieniem. Teraz mam tym większą satysfakcję z wygranej. Polacy zagłosowali na mnie. Wygrałem w sposób ewidentny.

 

sil, wu-ka, źródło: TVP Info

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych