Wildstein o zdjęciu z anteny "Warto rozmawiać": "Ogół Polaków ma się nauczyć, że o sprawach zasadniczych nie warto rozmawiać"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Zdjęcie programu Jana Pospieszalskiego "Warto rozmawiać" ma charakter symboliczny, a jego historia jest czymś bardziej znaczącym niż dzieje jednego z wartościowych programów telewizyjnych - ocenia w swoim felietonie na łamach "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein.

"Warto rozmawiać" mogło zaistnieć w TVP dopiero w momencie odwołania Roberta Kwiatkowskiego – prezesa, który z telewizji publicznej uczynił sprawne narządzie propagandowe SLD. Był on także jednym z bohaterów "afery Rywina" – wydarzenia, które ujawniając kulisy III RP wstrząsnęło nią i doprowadziło na skraj upadku jej oligarchiczny model. Dziś, gdy nastąpiła jego pełna i triumfalna restauracja, program Pospieszalskiego znika z telewizji. Czy potrzeba bardziej wymownego symbolu?

Wildstein przypomina, że "Warto rozmawiać" było obiektem ataków już od momentu pojawienia się na ekranie, a jego "omówienie" było swojego czasu stałym elementem "Wyborczej". Programowi zarzucano stronniczość prowadzącego, niewłaściwy dobór gości i radykalnie prawicowe nachylenie.

Trudno wyobrazić sobie bardziej stronnicze postacie niż Monika Olejnik, Tomasz Lis czy Jacek Żakowski. Co więcej, Pospieszalski w przeciwieństwie do wymienionych nie nie sprzedawał swoich poglądów jako obiektywnej prawdy. Proponował na ich temat rozmowę, a nawet spór.

I to właśnie - zdaniem Wildsteina - jest już kamieniem obrazy dla mediów III RP, "których pluralizm, jak oświadczył to ich funkcjonariusz Żakowski, może rozciągać się między nim a Paradowską, nawet Wielowieyską, ale w żadnym wypadku nie powinien sięgać dalej, aby nie wprowadzać chaosu poznawczego w głowach polskich tubylców". W sumie więc, uważa publicysta, "nie chodziło o to, że Pospieszalski stronniczo dobierał gości, chodziło o to, że zapraszał tych, których III RP skazała na milczenie".

Próba przywrócenia elementarnych dla naszej kultury zasad wymaga dziś zarówno charakteru, jak i sporej pracy umysłowej. Można wprawdzie uznać, że przyjmuje je zdecydowana większość Polaków, a nawet że stanowią one ich fundamentalne intuicje. Jeśli jednak nie znajdują potwierdzenia w ośrodkach opiniotwórczych, a więc współcześnie głównie mediach, jeśli nie zostanie im nadany nowoczesny, dyskursywny, racjonalny kształt, to dysponująca nawet najsłuszniejszymi intuicjami większość staje się bezradna. Nie potrafi przeciwstawić się symbolicznej, a coraz częściej nie tylko takiej przemocy. I o to chodzi w polityce medialnej III RP. Chodzi o to, aby wyeliminować z niej jakąkolwiek alternatywę, zepchnąć ją do skansenu, zawstydzić, nadać piętno oszołoma.

Tak więc, ocenia Wildstein, "Warto rozmawiać" w jednobrzmiącym chórze propagandy III RP stanowiło wyjątek, ale i tego wyjątku było za dużo.

Ogół Polaków ma się nauczyć, że o sprawach zasadniczych nie warto rozmawiać - puentuje publicysta.

Sil

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych