Polska prokuratura co jakiś czas wychla swą skarłowaciałą postać na światło dzienne. Nie wiem, czy z głupoty, czy z wyrachowania zrobiła to w sylwestra. Tego dnia ogłosiła, że umorzyła śledztwo w sprawie samobójczej śmierci Sławomira Kościuka, jednego z bandytów, którzy zamordowali Krzysztofa Olewnika.
Najbardziej bulwersujące w tym umorzeniu jest twierdzenie, że prokuratura nie ma zastrzeżeń do sumienności służby więziennej. Pisze wręcz, że strażnicy więzieni dopełnili swoich obowiązków służbowych. To dlaczego Kościuk zginął? Ich najważniejszym obowiązkiem, z czego doskonale zdawali sobie sprawę od ponad roku, było pilnowanie Kościuka, aby nie stało mu się nic złego. Ani z obcych rąk, ani z jego własnych.
Cała służba więzienna wiedziała, że w nocy z 18 na 19 czerwcu 2007 roku w olsztyńskim areszcie znaleziono martwego Wojciecha Franiewskiego, herszta bandy kidnaperów i zabójców Krzysztofa Olewnika. Jak twierdził pilnujący go strażnik więzienny, Franiewski powiesił się na bandażu elastycznym, zawieszonym na kracie, znajdującej się nad łóżkiem. Zdarzyło się to na kilka miesięcy przed rozpoczęciem procesu sprawców zbrodni. Do dzisiaj trwają spory, czy Franiewski sam targnął się na swoje życie, czy został zabity. Za pierwsza wersją przemawiał niby testament, który znaleziono w celi Franiewskiego po jego śmierci.
Jednakże bez względu na przyczynę śmierci, dla polskiego więziennictwa stało się oczywiste, że jego szefostwo musi zrobić wszystko, by nie dopuścić do powtórki historii Franiewskiego.
W jeszcze większym stopniu obowiązek ten spoczywał na prokuraturze i na ministerstwie sprawiedliwości. Czy wręcz na samym szefie resortu, którym w tamtym czasie był Zbigniew Ziobro, a jego następcą – od listopada 2007 roku - Zbigniew Ćwiąkalski.
Dlaczego tak ważne stało się to, aby tych zatwardziałych bandytów utrzymać przy życiu? To wszak jasne dla każdego. Proces nie wyjaśnił wielu zagadek związanych z tą jedną z najbardziej dramatycznych spraw w dziejach polskiej kryminalistyki. Chodzi w niej nie tylko o dokładny rejestr skandalicznych niekiedy błędów popełnionych w śledztwie przez prokuraturę i policję. Zaniedbań, nieudolności. Ciągle wszak istnieją podejrzenia o świadome sterowanie śledztwem, które kierowało je na fałszywe tropy.
Te manipulacje, które uniemożliwiły szybkie wykrycie sprawców porwania, mogły w istotny sposób wpłynąć na fakt zamordowania Krzysztofa Olewnika. Istniało jakieś – niewielkie wprawdzie – ale było prawdopodobieństwo, że wiedzę na temat wpływu osób trzecich na przebieg śledztwa mieli sami bandyci. I że w sprzyjających warunkach mogliby stać się potencjalnym źródłem tych niezwykle ważnych informacji.
Kiedy śmierć Franiewskiego wyeliminowała bezpowrotnie jedno z takich źródeł, nie wolno było dopuścić do utraty innych. Tak się jednak nie stało. A dziś prokuratura beztrosko pisze, że wszystko było w porządku. A może formułuje swoje ustalenia zgodnie z duchem czasu, że państwo działa bezbłędnie?
W dodatku na przekazanie takich bałamutnych opini wybrała sobie ostatni dzień roku. Trzeba doprawdy nie mieć smaku, ale i poczucia szacunku nie tylko do obywateli, ale i do samej siebie, żeby zapaskudzać nam głowy swoimi mocno wątpliwej jakości decyzjami. A może liczyła na to, że w taki dzień, kiedy wszyscy myślą o czekających ich zabawach w gronie bliskich i przyjaciół, łatwiej będzie przełknąć zakalcowaty placek?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/108888-jachowicz-dla-wpolitycepl-prokuratorski-zakalec-w-sprawie-olewnika-to-dlaczego-kosciuk-zginal-rysuje-krauze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.