Z ustaleń „Naszego Dziennika" wynika, że w ostatnim półroczu w Afganistanie zostało rannych 108 polskich żołnierzy – to niemal 5 proc. całego kontyngentu. Czy MON unika prawdziwych podawania statystyk rannych?
Statystyki żołnierzy rannych na misji w Afganistanie skomentował na łamach „Naszego Dziennika" gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych i szef Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe operującej w Iraku.
Jeśli już mówimy o samych tylko rannych, to liczba 108 jest znaczna, bo stanowi niemal 5 proc. całego kontyngentu. I jeżeli się mówi, że w wojnie konwencjonalnej tzw. straty sanitarne wynoszą około 8-10 proc., to na działania stabilizacyjne, kiedy nie ma ciągłej walki itp., powyższe 5 proc. to jest bardzo dużo. Zwłaszcza, że w skali roku można przyjąć, że straty te wahają się na poziomie 10 proc., czyli na poziomie charakteryzującym stan ciągłej walki. - tłumaczy gen. Skrzypczak.
Zdaniem byłego dowódcy Wojsk Lądowych pełne statystyki dotyczące dokładnej liczby rannych polskich żołnierzy w Afganistanie są niewygodne dla MON i rządu, który w opinii gen. Skrzypczaka bardziej dba o słupki poparcia i PR niż o życie żołnierzy.
Innego zdania jest rzecznik Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych mjr Mirosław Ochyra. Uważa on, że polskie straty osobowe (22 zabitych od początku misji w Afganistanie oraz 108 rannych w ciągu ostatnich 6 miesięcy) nie są wcale duże.
Polski Kontyngent Wojskowy nie ponosi dużych strat. Należy na to spojrzeć przez pryzmat zadań, rozlokowania, liczebności PKW, i zestawić z innymi państwami w ramach sił ISAF – oświadcza mjr Ochyra.
Dla potwierdzenia swoich słów mjr Ochyra przedstawia dane dotyczące innych kontyngentów. Liczący 1537 żołnierzy kontyngent hiszpański stracił już 30 żołnierzy, a kontyngent duński liczący 750 żołnierzy w trakcie misji w Afganistanie stracił 39 żołnierzy. Zdaniem rzecznika Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych z przytoczonych wyżej danych wynika, że stwierdzenie „Naszego Dziennika" o dużej liczbie ponoszonych przez polski kontyngent strat „nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości".
Tego typu tłumaczenie gen. Skrzypczak określił na łamach „Naszego Dziennika" mianem absurdalnego.
Mówienie, że liczba 22 poległych i 108 rannych żołnierzy na przełomie zaledwie sześciu miesięcy nie jest dużą, jest jakimś kuriozum. Szukanie porównań przy tego typu stratach to jest jakieś wielkie nieporozumienie. A już porównywanie przez polskiego oficera naszych żołnierzy do żołnierzy hiszpańskich jest nieporozumieniem co najmniej skandalicznym. I ten oficer powinien się wstydzić, że w ogóle takich sformułowań używa. Bo polscy żołnierze, będąc w Iraku, przekonali się, jak bardzo „walczyli" żołnierze hiszpańscy, którzy po prostu przesiadywali w bazie – stwierdza gen. Waldemar Skrzypczak.
Major Mirosław Ochyra zapewnia, że każdorazowo, gdy dochodzi do incydentu, w wyniku którego polski kontyngent ponosi straty osobowe, stosowny komunikat prasowy jest rozsyłany do mediów oraz publikowany na stronie internetowej. Gen. Skrzypczak ma jednak wątpliwości, czy MON faktycznie przekazuje opinii publicznej wszystkie informacje o rannych i poszkodowanych. Były dowódca Wojsk Lądowych podkreśla także, że opinia publiczna dowiaduje się o liczbie rannych tylko w związku z informacjami o poważnych starciach, w których doszło do śmierci polskich żołnierzy.
Prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju - st. szer. ndt. w stanie spoczynku Daniel Kubas w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" tłumaczy, że dla Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych ranny żołnierz to taki, który wymaga opieki chirurga i co najmniej dwa tygodnie spędzi w szpitalu. Inspektorat Wojskowej Służby Zdrowia z kolei za rannych uznaje wszystkich żołnierzy, którzy wymagali specjalistycznego leczenia i wrócili z misji w Afganistanie.
Zdaniem rozmówców „Naszego Dziennika" takie rozbieżności w kwalifikacji rannych mogą prowadzić do zafałszowań stanu faktycznego i są po prostu niedorzeczne.
Jednemu z naszych żołnierzy amputowano po postrzale nogę. I to już jest przecież inwalida, a mi powiedziano, że został tylko „lekko ranny". To jest też problem klasyfikacji. Dobrze by było, gdyby ci wszyscy, którzy w ten sposób mówią, wrócili do szkoły, by odświeżyć sobie podstawowe pojęcia i wypełnić luki w swoim wykształceniu wojskowym – stwierdza gen. Skrzypczak.
Były dowódca jednostki GROM, a zarazem jej twórca gen. Sławomir Petelicki zwraca uwagę, że bardzo często pojawiają się komunikaty, z których dowiadujemy się, że „są ranni, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo". Gen. Petelicki podkreśla, że bardzo często ci żołnierze, którym „nie zagraża niebezpieczeństwo" zostają kalekami do końca życia, a wojsko po prostu o nich zapomina.
Daniel Kubas, prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju, który został ranny podczas misji w Iraku, zauważa, że cały czas przeciąga się wejście w życie ustawy o weteranach. Pomimo tego, że już niedługo ma ona trafić do Sejmu nadal jest w niej wiele niedoskonałości.
Przede wszystkim ta ustawa musi rozwiązać kwestię zabezpieczenia zarówno zdrowotnego, jak i materialnego tych żołnierzy. Choć obecnie są to ludzie młodzi, bo w wieku ok. 30-40 lat, i jakoś dają sobie jeszcze radę, to kto wie, co będzie z nimi za lat 20, kiedy te ich dolegliwości zaczną im jeszcze bardziej dokuczać i kiedy będą oni wymagać naprawdę fachowej pomocy i leczenia. Nad tym trzeba się dobrze zastanowić, by znaleźć jak najlepsze rozwiązanie. W Polsce trzeba zbudować system opieki państwa nad osobami, które służbie państwu oddały swoje zdrowie, a niekiedy i życie. Dopiero wejście w życie ustawy o weteranach gwarantować będzie stworzenie podstaw funkcjonowania tego systemu. To jest fundament, na którym będzie to można opierać. - mówi st. szer. ndt. Daniel Kubas
O trudnościach, z którymi muszą się borykać żołnierze poszkodowani w misjach po powrocie do kraju st. szer. ndt. Daniel Kubas opowiada na łamach „Naszego Dziennika" na swoim przykładzie.
Mam 75 proc. uszczerbku na zdrowiu i tego rodzaju obrażenia, które nie są wyleczalne. Choć dziś mogę funkcjonować w społeczeństwie, to jednak nie wiem, czy tak będzie dalej za kilka lat. Nie wiem, czy mój stan nie pogorszy się do tego stopnia, że zostanę do końca życia przykuty do łóżka. Początkowo dostałem rentę na rok, później na trzy lata, którą przedłużono mi na kolejne trzy lata. Chociaż nigdy nie będę już całkowicie zdrowy, to jednak w związku z tym, jaki mamy obecnie system, nie wiem, czy podczas kolejnej komisji - mimo że lekarze nie mogą mnie uzdrowić - nie "uzdrowi" mnie ZUS, zabierając mi rentę. W wielu bowiem podobnych przypadkach z czasem te renty były zmniejszane i w końcu całkowicie zabrane, a żołnierze pozostawieni na pastwę losu. - tłumaczy prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju.
Źródło: Nasz Dziennik
pedro
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/108829-gen-skrzypczak-jednemu-z-zolnierzy-amputowano-noge-a-w-mon-powiedziano-ze-zostal-lekko-ranny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.