Trudno w perspektywie pięciu lat wyobrazić sobie rosyjski najazd na Polskę. Ale jaka będzie perspektywa dziesięciu czy piętnastu lat?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

W "Gazecie Polskiej" ciekawa rozmowa z dr. Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim z Uniwersytetu Łódzkiego, ekspertem ds. bezpieczeństwa międzynarodowego.

Rozmieszczenie przez Rosjan rakiet jądrowych Iskander w Obwodzie Kaliningradzkim, zaraz przy granicy z Polską, jest zdaniem Żurawskiego vel Grajewskiego demonstracją wrogich zamiarów wobec państwa, na którego granicy takie rakiety się rozmieszcza. Zastrzega jednak, że "ma to znaczenie polityczno-psychologiczne, a nie techniczno-wojskowe".

Żurawski vel Grajewski przekonuje,  że rzekome ocieplenie stosunków polsko-rosyjskich jest  tylko i wyłącznie medialnym spektaklem, który ma przykryć realna grę sprzecznych interesów. "Sytuacja wydaje się bardzo groźna, ale niezależna od rozmieszczenia lub nierozmieszczenia Iskanderów." - twierdzi. I  mówi dalej:

Na pewno nie jest tak, że wojska już odpalają silniki i za chwilę nas zaatakują. Trudno w perspektywie pięciu lat wyobrazić sobie rosyjski najazd na Polskę. Ale jaka będzie perspektywa dziesięciu czy piętnastu lat? Nie podejmowałbym się dziś tego przesądzać. Pamiętajmy, że w myśl przyjętej strategii, powierzyliśmy swoje bezpieczeństwo zewnętrznym czynnikom stabilizującym. Faktycznie zaś prestiżowi sił zbrojnych USA. Nikt poważny nie rozważa bojowego wsparcia ze strony Portugalii, Danii czy Grecji w razie ataku rosyjskiego. W związku z taką doktryną zrezygnowano z budowania narodowych zdolności obronnych, czego największą manifestacją jest rezygnacja z poboru i przejście na armię zawodową. Przed wybuchem II wojny światowej destabilizacja bezpieczeństwa Polski następowała z racji zmiany układu sił wojskowych w naszym sąsiedztwie. Obecnie, gdy gwarantem stabilności całego regionu są Amerykanie, impuls destabilizacyjny może się narodzić daleko.

Żurawski vel Grajewski dostrzega zagrożenie wybuchu konfliktu nuklearnego w Korei, w który mogą zostać zaangażowane siły Stanów Zjednoczonych. Skutki dla państw Europy Środkowo-Wschodniej mogą być nieciekawe:

Zaangażowanie Stanów w wojnę iracką, afgańską i kolejną – w Korei czy nuklearnym Iranie – może powodować podważenie ich wiarygodności jako siły odstraszającej destabilizatora Europy Środkowej. Nie w rozumieniu intencji amerykańskich, ale w takim sensie, czy potencjalny destabilizator, to znaczy Rosja, uwierzy, że Amerykanie zaangażowani na tylu obszarach zachowają wolę polityczną i zdolności wojskowe do skutecznej reakcji w Europie Środkowej. Sądzę, że w razie scenariusza koreańskiego czy irańskiego nastąpi seria testów. To będą próby spoistości NATO i reakcji Zachodu w naszym regionie. Wtedy powinniśmy naprawdę zacząć się martwić.

Ocena obecnej polityki zagranicznej Polski jest miażdżąca. Żurawski vel Grajewski zwraca uwagę na krótkowzroczną i egoistyczną politykę personalną:

(...) zamiast rozgrywać, jesteśmy rozgrywani. Jako największy kraj w regionie powinniśmy świadomie prowadzić politykę promowania na eksponowane stanowiska w strukturach międzynarodowych polityków z mniejszych sąsiednich państw. W ten sposób możemy zjednać sobie ich współpracę na rzecz realizacji naszych programów państwowych. Cieszymy się ze stanowiska przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, a przecież z punktu widzenia decyzyjnego nie ma ono żadnego znaczenia. W interesie Polski jest stawiać w Unii na Bałtów, a w NATO np. na Czechów. Przecież czeskiemu szefowi Sojuszu, Moskwa nie zarzuci rusofobii, jak mogłoby się to wydarzyć w przypadku twardych rozmów z szefem pochodzącym z Polski czy krajów bałtyckich. W ten sposób powinniśmy grać, a nie próbować zagarniać dla siebie stanowiska. W tej chwili to Niemcy grają w taki sposób nami, czego przykładem była nominacja Buzka.

I jeszcze kilka gorzkich słów o "ofensywie międzynarodowej" prezydenta Bronisława Komorowskiego"

Ta „ofensywa" była osobliwym przedsięwzięciem. Szczególnie widać to na przykładzie wizyty w Waszyngtonie. Prezydent Obama zaprosił polskiego prezydenta tylko dlatego, że potrzebował głosu Polski przeciwko republikańskiej opozycji w Kongresie wobec sporu o ratyfikację układu START. W ten sposób popieramy politykę, która nie leży w naszym interesie, a na dodatek nie mamy z tego żadnych rzeczywistych korzyści. Ekipa Obamy prowadzi politykę wycofania z Europy Środkowej i resetu stosunków z Rosją. Cele zadeklarowane w Waszyngtonie przez prezydenta Komorowskiego są albo żenujące – jak uchylenie wiz dla polskich obywateli (cel strategiczny Polski to załatwienie miejsc pracy na czarno dla kilkudziesięciu tysięcy osób), albo kabaretowe – jak obietnice Obamy, że zrobi coś w połowie 2013 r. Każdy, kto choć trochę interesuje się polityką, wie, że kadencja obecnego prezydenta USA kończy się w 2012 r.

 

 

Cały wywiad tutaj

 

ab, źródło: niezalezna.pl

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych