Nie jestem zaskoczony tym, że badania strony rosyjskiej nie we wszystkim nam odpowiadają - powiedział premier dziennikarzom. - Tego się można było spodziewać. Od początku zakładaliśmy, że to postępowanie może być trudne i długotrwałe. Teraz wiemy, że rzeczywiście tak jest. Jednak nie jesteśmy bezradni- dodaje.
To zaskakujące wyznanie premiera Tuska wprawiło mnie w zakłopotanie, bo gdyby powiedział to ktoś z PiS-u, natychmiast okrzyknięto by go rusofobem, oszołomem, a tak muszę zweryfikować swoje postrzeganie premiera. Boję się, aby swoimi awanturniczymi wypowiedziami nie spowodował konfliktu polsko-rosyjskiego i nie zablokował procesu modernizacji Rosji przez zbliżenie tego wielkiego kraju za pośrednictwem Polski do Unii Europejskiej.
Wiadomo, że bez Polski to się nie może udać. Jest tu wykorzystany sprytnie w propagandzie rodzaj polskiego mesjanizmu, który wskazuje na szczególną rolę Polski w Europie. Rolą Polski jest teraz nieść pochodnie miłości do Rosji. W pierwszym rzędzie na Łubiankę, bo tam zawsze był i nadal jest obecny deficyt miłości. I bardzo tam tego potrzebują. Proponuje jako awangardę wysłać psychologa Jacka Santorskiego i duszpasterza księdza Henryka Błaszczyka, mistrzów tworzenia wspólnot miłości.
W wywiadzie telewizyjnym udzielonym Tomaszowi Lisowi, prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew powiedział, że nie wyobraża sobie aby, były jakieś niezgodności między ustaleniami rosyjskimi a polskim, a tu nagle 148 polskich stron uwag do 210 stronicowego raportu słynnego MAK-u.
Czyżby wyznanie premiera Tuska było jego zemstą za to, że prezydent Rosji przyjął go w hotelu? Premier postanowił trochę pokozaczyć, bo obudziła się w nim sarmacka duma, pozazdrościł prezydentowi Komorowskiemu wzbudzania szacunku u przedstawicieli innych nacji, szczególności u prezydentów Obamy i Miedwiediewa?
Czyżby premier chciał zyskać szacunek oszołomów, skoro wie z góry, że nie zyska?
Nie wiem na co i po co było to wyznanie? Nie wiem też czy premier był tego świadom czy nie, ale tym wyznaniem zbliżył się bardzo do stanowiska Antoniego Macierewicza a dziennikarzy mediów głównego nurtu wcale to nie oburzyło.
Koledzy dziennikarze, co się stało? Premier zwariował jak Antoni Macierewicz, bo stał się nieufny wobec rosyjskiego śledztwa? Przecież od 10 kwietnia, polski kwiat dziennikarski, tak czuły na demokratyczne standardy, lansował tezy, że wszystko jest jasne, co znaczy, że to gen. Andrzej Błasik naciskany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego spowodował tę katastrofę. Czy ta wersja okazała się zwyczajną lipą?
Skąd ta zmiana języka po miesiącach lansowania miłości polsko – rosyjskiej? Czyżby Tusk przemyślał ostatnie spotkanie z rodzinami, tych którzy zginęli w katastrofie, a szczególnie rozmowę z Ewą Kochanowską, żoną rzecznika praw obywatelskich, podczas której zaczął się zachowywać nieco histeryczne, bardzo daleko od standardów zarezerwowanych dla mężów stanu. Może właśnie podczas tego spotkania doszło w końcu do jego świadomości, że śledztwo prowadzone jest skandalicznie, a on premier zbyt pochopnie zawierzył premierowi Putinowi, który mu obiecał rzetelne śledztwo i uświadomiwszy to sobie, podczas tego właśnie spotkania, zbeształ Ewę Kochanowską, choć tak naprawdę beształ premiera Rosji, którego miał przed oczami, gdy czule ściskał się 10 kwietnia w Smoleńsku?
W takim razie, biorąc pod uwagę działanie psychologicznego mechanizmu przeniesienia, możemy zrozumieć i wybaczyć premierowi, że nie wytrzymały mu nerwy. Kierując się polityką miłości i wiarą w swoją empatię, liczył na to, że ta jego empatia przeobrazi serce pułkownika Putina i że śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej będzie pierwszym śledztwem prowadzonym zgodnie regułami instytucji wolnego świata a nie posowieckiej Rosji, która właśnie dzięki katastrofie smoleńskiej przeobrazi się w wolne państwo, bo taka jest siła miłości i współczucia.
Bo przecież polityk Tusk znał „mechanizmy" jakimi rządziły się dochodzenia w Rosji w sprawie „Kurska", Politkowskiej czy Chodorowskiego i wielu innych. Jeśli liczył, że w sprawie katastrofy smoleńskiej będzie inaczej, to tylko chyba za sprawą miłości, którą dawał Tusk Putinowi. Bo Rosjanie szczególnym szacunkiem darzą tych, którzy ofiarują im swoją miłość.
Czasami jak słucham premiera, mam wrażenie, że słucham świadka Jehowy a jego zwolennicy przypominają sektę, która nienawidzi polityki, ale miłuje miłość. Polityka miłości skuteczna w Polsce okazała się nieskuteczna w odniesieniu do premiera Putina i rosyjskich instytucji. Niestety religia miłości nie rozszerza się na terytorium rosyjskim, nie ma tam żadnej skuteczności. Zaczyna to docierać do premiera Tuska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/108499-boje-sie-ze-premier-swoimi-awanturniczymi-wypowiedziami-spowoduje-konflikt-polsko-rosyjski-i-zablokuje-proces-modernizacji-rosji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.