Wydawać by się mogło, że skoro Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich nie przyznaje tytułu Hieny Roku, to z polskimi mediami jest całkiem dobrze. Ale nie jest dobrze. Nie jest też po prostu źle - jest tragicznie. I dowodzi to uzasadnienie z uchwały SDP.
„W polskich mediach znalazło się zbyt wiele przypadków nierzetelności, stronniczości i pogoni za sensacją, abyśmy mogli wskazać jeden przykład tak jaskrawo odbiegający od innych, by napiętnować go Hieną Roku."
To zły znak i dla widzów, czytelników, słuchaczy i dla samych dziennikarzy. Pojedynczego złego to jeszcze byśmy może ukarali, ale teraz jest ich tylu, że lepiej im odpuścić.
To był delikatnie mówiąc trudny rok, także dla dziennikarzy. W związku z wydarzeniami i tragediami, które dotknęły Polskę, dziennikarze mieli bardzo wiele możliwości, żeby wykazać się swoim warsztatem, ale równie wiele, żeby się wyłożyć. Prawdziwym papierkiem lakmusowym była katastrofa w Smoleńsku 10 kwietnia.
To po niej środowisko dziennikarskie podzieliło się, jak chyba nigdy dotąd. Byli „ci, co za Kaczorem" i „reszta". I nic pomiędzy. W czasie kampanii wyborczej to już była otwarta wojna. I wytoczone działa miały potężny kaliber.
Doszło nawet do tego, że w „Gazecie Wyborczej" powstała specjalna rubryka, w której recenzowano Wiadomości TVP z dnia poprzedniego. Tak rzetelnie, po dziennikarsku, żeby ciemnemu ludowi wytłumaczyć, jak te „PiS-owskie" machloje rozumieć... Z polskiego na nasze, bo tylko nasze jest dobre.
Czy to jeszcze jest dziennikarstwo? Według mnie właśnie owa rubryka kwalifikuje na „hienę", ale przecież ja jestem stronniczy, ja jestem „ten, co za Kaczorem", ja jestem „hiena". Właśnie w GW, w jednej z takich recenzji przeczytałem o sobie:
„Moim kandydatem na hienę roku, nie - raczej hienę 20-lecia jest Marcin Wikło. Dzielny ten reporter stawia mocne pytanie: co wiemy o katastrofie? Otóż po miesiącu nie wiemy nic - triumfuje Wikło. Ani słowa o tym, że badanie katastrof lotniczych zwykle trwa... lata."
Całego artykułu, ubolewam, nie przytoczę, ale kto chce to znajdzie w internecie. Podałem akurat ten przykład, bo dotyczył mnie, ale przecież nagonka na tych dziennikarzy, którzy śmieli zadawać pytania o Smoleńsk, trwała i trwa nadal.
Były też przegięcia w drugą stronę, ale i to SDP jakby odkreśliło „gruba kreską". Może dlatego, że wszystko idzie ku lepszemu i po "odzyskaniu" telewizyjnych „Wiadomości" nikt już raczej „niepotrzebnie" drążył w trudnych tematach nie będzie.
Wróćmy jednak do „Hieny", której nie przyznano. W poprzednich latach ten tytuł jakoś piętnował, przypinał łatkę, narażał na ostracyzm środowiska – przynajmniej na chwilę. Po kilku zmianach układów rządzących mediami „byłe hieny" co prawda świetnie sobie radzą, no, ale jakaś tam chwilowa kara to dla nich była. Teraz kary nie ma, więc „hulaj, dusza"...!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/108462-ja-hiena-czyli-o-zlych-bezkarnych-dziennikarzach-doszlo-nawet-do-tego-ze-w-gw-powstala-specjalna-rubryka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.