Ostatnie wydanie programu "Warto rozmawiać" poświęcone było zbrodniom nierozliczonym, czyli Grudniowi '70 i Grudniowi '81. Grudzień 1970 to najważniejszy, a zarazem najtragiczniejszy miesiąc w historii PRL - napisał Jerzy Eisler, historyk okresu PRL. I dalej „Jeśli Solidarność narodziła się w sierpniu to poczęła się w grudniu". Inni dodają że także w grudniu została zamordowana.
W studiu dyskutowali Antoni Krauze - reżyser filmu „Czarny Czwartek", Antoni Dudek– historyk, Andrzej Michałowski – uczestnik Masakry Grudniowej w Gdańsku, Waldemar Brygman – ranny w Grudniu 1970r w Szczecinie oraz Bronisław Matuszewicz – uczestnik strajku w KWK Wujek.
Na pytanie o nierozliczone zbrodnie Antoni Dudek odpowiedział wprost:
Mamy do czynienia z głęboką chorobą wymiaru sprawiedliwości III Rzeczpospolitej. Ta choroba objawia się zresztą w bardzo wielu sprawach sądowych. Jej najbardziej spektakularną cechą jest przewlekłość postępowań. I tutaj pokazuje się oczywiście proces sprawców masakry Grudnia '70, który trwa od ponad 10 lat. To jest coś niewyobrażalnego, żeby proces trwał 10 lat! Ktoś za to bierze odpowiedzialność i ten ktoś nie ma odwagi wyjść i powiedzieć, jak to jest możliwe, że proces potrafi trwać ponad 10 lat!
Andrzej Michałowski, uczestnik Masakry Grudniowej w Gdańsku powiedział:
W 1993 r. razem ze stoma działaczami podziemia i więźniami politycznymi wystąpiliśmy z apelem do ówczesnych władz (Wałęsa był prezydentem, SLD miało władzę) o powołanie Trybunału, który miał osądzić zbrodnie Grudnia '70 i stanu wojennego. Na to spotkanie zaproszono prof. Strzembosza, który powiedział, że sądownictwo samo się oczyści. Bardzo nas tym rozbawił. Bo prawda jest taka, że dzieci i wnuki autorów tamtego reżymu, jak Jaruzelski i Kiszczak, pełnią dzisiaj ważne funkcje. (...) Jaruzelski ma wszystkie nici, wszystkie teczki oryginalne w swoim ręku. I, panie Jaruzelski, mówię do niego, pokaż Pan te wszystkie teczki przed śmiercią. Zobaczymy, jak te wszystkie białe orły odfruną, jak te aureole z głowy pospadają. a Pan sobie kupisz bilet do nieba. Ale przed śmiercią niech Pan pokaże, kto z Panem współpracował. Jest szeroka gromada ludzi, to są byli naukowcy, palestra cała prawna, milicja, ludzie zwerbowani, a szczególnie warszawka tak zwana, dotycząca szczególnie tej "demokratycznej opozycji" w postaci Michnika, Lityńskiego. Czy oni pozwolą, żeby pan Jaruzelski został postawiony przed sąd?
Na końcu programu wypowiedzi udzieliła Ewa Kochanowska, wdowa po śp. rzeczniku praw obywatelskich Januszu Kochanowskim, mama Marty Kochanowskiej, którą litewski eurodeputowany Vytautas Landsbergisna na publicznym przesłuchaniu w Parlamencie Europejskim 7 grudnia ostrzegał przed "wypadkiem samochodowym". Pani Ewa Kochanowska odniosła się do ostatniego spotkania rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej z premierem Donaldem Tuskiem w Kancelarii Premiera:
Zapytałam wtedy, czy zadawanie pytań może być niebezpieczne. Wybuch czy oskarżenie mnie, że zadaję pytania bezczelne czy haniebne zdumiało mnie niepomiernie. Widząc tak zdenerwowanego premiera pomyślałam sobie, że właściwie nie mam już więcej pytań i wyszłam. Nikt nie komentował moich słów, natomiast następnego dnia odezwał się rzecznik rządu Graś, który wyinterpretował sobie jakąś absolutnie horrendalną dla mnie wersję, że ja oskarżam premiera o przygotowywanie zamachu. Przyznam się szczerze, że aż zamarłam. To niebywała zupełnie insynuacja. Nie wiem też, dlaczego minister Graś tak wyolbrzymił, wynaturzył - można by nawet powiedzieć, całą sytuację. Boję się, czy nie jest to pewien rodzaj akcji, która jest przeprowadzana w sposób, można by powiedzieć, właściwie już regularny. Osoby, które zadają pytania, które są niewygodne, są w jakiś sposób deprecjonowane.
Na pierwszym spotkaniu z premierem zdarzyło się, że jedna z osób bardzo dobrze przygotowywana, zadawała pytania o ekshumację, o identyfikację w sposób przygotowany i fachowy. Została na końcu tego zebrania nazwana "charakteropatą bez empatii". Teraz ja występuje w roli jakiejś nawiedzonej kobiety, która oskarża premiera o zamach na życie swoje i córki. To są jakieś absurdalne historie, które w ogóle nie posuwają ani sprawy smoleńskiej, ani powagi tego procesu do przodu.
Liczymy na pomoc, wsparcie i zrozumienie. Ta katastrofa nie może ciążyć przez pokolenia. Nie może być obiektem gry różnego rodzaju stronnictw i partii. Nie może być wykorzystywana. Powinna zostać wyjaśniona i zamknięta. Wnioski powinny zostać wyciągnięte na przyszłość dla bezpieczeństwa. Żebyśmy mogli wreszcie opłakiwać naszych zmarłych.
Nierozliczone zbrodnie komunistyczne są grzechem pierworodnym III Rzeczpospolitej. Hańbą wymiaru sprawiedliwości, zaniechaniem rządzących i wyrzutem sumienia kolejnych pokoleń Polaków.
Zaś sposób, w jaki wyjaśnia się okoliczności i przyczyny największej katastrofy w powojennej Polsce, w której zginęła elita polskiego narodu z prezydentem RP na czele, w tym styl, w jakim traktuje się rodziny tragiczne zmarłych, jest ze wszech miar haniebny i nie licujący z godnością rządu Rzeczypospolitej.
Polski rząd oddaje losy najważniejszego śledztwa wolnej Polski w ręce obcego mocarstwa, które nazywa sojusznikiem, składając na ołtarzu "dobrych stosunków" z Moskwą prawdę o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.
ab, źródło: własne/Warto rozmawiać
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/108409-warto-rozmawiac-poruszajacy-apel-ewy-kochanowskiej-i-swiadectwo-uczestnika-masakry-grudniowej-w-gdansku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.