Znów czepiam się Maziarskiego. Kto pomagał, a kto szkodził w relacjach z Rosją?

Tak naprawdę nie miałem zamiaru czepiać się Wojciecha Maziarskiego, redaktora naczelnego Newsweeka. Po prostu tak się składa, że ostatnio często między naszymi poglądami iskrzy. A może nie tylko między poglądami?

W ostatnim programie Forum w TVP Info Michał Karnowski dokonał ciekawego bilansu strat i zysków ostatniej wizyty prezydenta Rosji Miedwiediewa, a szerzej stosunków polsko-rosyjskich w ostatnim czasie. Replikował mu Maziarski. Przekonując, że wszystko co dzieje się teraz jest i tak lepsze niż polityka poprzedniej PiS-owskiej ekipy wobec Rosji i szerzej wobec całej Europy.

Powtórzył więc obiegowy pogląd odmieniany przez komentatorów, polityków wielu opcji i zwykłych obserwatorów. A jednak to tylko schemat. Stereotyp, jak często to bywa ze stereotypami zawodny.

Żeby to uzasadnić, odeślę Maziarskiego do... Gazety Wyborczej. Tak tak, trzeba ją tylko uważnie czytać. Pomijać schematyczne nieraz komentarze i szukać tego co zakryte.

Oto ciekawy wywiad sprzed zaledwie kilku dni - Wacława Radzinowicza z Fiodorem Łukianowem, wplywowm komentatorem rosyjskim, naczelnym kwartalnika :Rosja w polityce międzynarodowej. Łukianow mowi wiele rzeczy, które są zbieżne z poglądami obecnymi w maistreamie. Wierzy w pojednanie polsko-rosyjskie. Ale co ciekawe tłumaczy je realistycznie. Rosja z jednej strony się uczy, a z drugiej strony zaczyna widzieć swoje ograniczenia. Więc szuka porozumienia z silnymi. Jednym z takich relatywnie silnych okazuje się być Polska. Ale ciekawe jest, komu przypisuje za taką sytuację zasługę. Zacytujmy cały fragment:

Wacław Radziwinowicz: W latach 90. Polska dla polityków rosyjskich i wielu zwykłych Rosjan stała się "międzyprzestrzenią" znajdującą się pomiędzy ich wielkim krajem a "dorosłymi partnerami" na Zachodzie...

Fiodor Łukjanow: To już historia. Gdyby Moskwa nadal tak patrzyła na Polskę, nie byłoby żadnych gestów z naszej strony związanych ze zbrodnią katyńską. Wasz kraj nie jest dziś w naszych oczach obiektem polityki, ale aktywnym graczem. Niekoniecznie poczynającym sobie pozytywnie z naszego punku widzenia, ale z którym trzeba się liczyć. To, trzeba przyznać, duża zasługa także prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który upierał się choćby w sprawie rosyjskiego embarga na polskie mięso. Europa dostawała mdłości, ale lekceważyć Polski nie mogła".

Prawda jakie to odległe od schematu? Inna sprawa to konkluzje na dzień dzisiejszy. Być może polityka Kaczyńskiego dobra na rok 2006, 2007, 2008 czy 2008, nie pasowałaby już do dzisiejszych warunków. Choćby ze względu na zmianę opcji amerykańskiej administracji, która szuka z Kremlem porozumienia - w imię obrony interesów w innych krajach świata. Dziś powinniśmy uwzględnić zmianę geopolitycznej sytuacji Polski i jakoś odpowiedzieć na rosyjską ofertę, dwa, trzy lata temu niewyobrażalną.

Jeszcze inna sprawa, czy Komorowski, Tusk i Sikorski poszukali najbardziej optymalnych odpowiedzi na te nowe wyzwania.

Ciekawie opowiada o tym w wywiadzie, jakiego udzielił mi na łamach Rzeczpospolitej poseł Ludwik Dorn (całość wywiadu we wtorkowym numerze Rzepy). Obserwator baczny, precyzyjnie myślący i ciekawy świata. Jego uwagi niezgodne z którymkolwiek z gotowych stereotypów, warte są przemyślenia. Oto co mówi o polityce wschodniej i stosunkach polsko-rosyjskich

Piotr Zaremba: Ale dlaczego polityka zagraniczna to katastrofa? Z depesz ujawnionych przez Wikileaks wyłania się obraz rządu chcącego nas bronić przed Rosją.

Ludwik Dorn: Obraz nie jest jednobarwnie czarny. Ale sięgnąłem po konkretne przykłady. W pierwszych trzech dniach po wybuchu wojny rosyjsko-gruzińskiej rząd dawał realne wsparcie Lechowi Kaczyńskiemu. Ale potem zaczęło być inaczej. A już kuriozum było niechętne stanowisko polskiego rządu wobec planów ewentualnościowych NATO względem państw bałtyckich. To z tych depsz wprost wynika. -

Bije Pan w tej sprawie na alarm. Uważa Pan to za błąd, czy za coś więcej?

To był błąd, który stał się katastrofą, gdy te depesze wyciekły. Można jeszcze zrozumieć, że na jakimś etapie rozmów Polacy kierując się narodowym egoizmem chcieli mieć na wschodniej flance NATO lepszy status niż Bałtowie. Choć moim zdaniem Tallina należy bronić jak Warszawy. To się jednak stało błędem gorszym od zbrodni, gdy okazało się, że za państwami bałtyckimi opowiedzieli się Niemcy. Po co Sikorski próbował to jeszcze odkręcać? Polska musi teraz długo się starać żeby odzyskać wiarygodność. Nie tylko w krajach bałtyckich, także w Pradze czy Budapeszcie.

- Spór o politykę wschodnią jest dla Pana wciąż fundamentalny.

- Tak, chociaż nie jestem dziś zwolennikiem koncepcji Jagiellońskiej. Bo sytuacja międzynarodowa zmieniła się na niekorzyść. Nie wiem, czy Lech Kaczyński zamierzał tę politykę skorygować. Wiem, że z polityki jagiellońskiej należało się przestawić na politykę księcia Adama Czartoryskiego. Trzymać nogę gdzie się da i nie dać się wypchnąć.

- A nie trzymamy?

- Choćby historia polskiego stosunku do planu ewentualnościowego dla Bałtów pokazuje, że nie trzymamy. Artykuł ministra Sikorskiego o "polityce piastowskiej" w Gazecie Wyborczej to nie przypadek.

- Obecna polityka rządu Tuska wobec Rosji też się Panu nie podoba? Mamy przecież, jak sam Pan mówi, nową sytuację.

- Źle jest chodzić po świecie z łatką rusofoba. Modyfikacje polityki były więc niezbędne, bo moim zdaniem nawet jak Barack Obama przegra następne wybory, republikanie też będą traktować Rosję inaczej niż kiedyś. Priorytetem dla nich jest Azja, a Kreml partnerem. Ale unikanie łatki rusofoba to co innego niż podważanie własnej polityki wschodniej. Pani Merkel ma dobre relacje z Rosją, a jednak powtarza zawsze Kremlowi: a Nadniestrze? A my z wszystkiego rezygnujemy. Prezydent Komorowski deklaruje poparcie dla modernizacji Rosji bez żadnych warunków.

- Komorowski, Tusk prowadzą politykę zdrady?

- Nie, oportunistycznego dostosowania. Być może Tusk i Sikorski myślą kategoriami kariery w międzynarodowych strukturach. Pamiętają, jak skutecznie Kreml zablokował ambicje Aleksandra Kwaśniewskiego. W odwecie za politykę wschodnią, za wsparcie dla pomarańczowej rewolucji.

 

Ciekawe i niebanalne. Ale wielu komentatorów woli obłaskawiony obraz świata i propagandę (własną) zamiast analizy.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych