O co tu chodzi czyli o zakiwaniu na śmierć albo o ręce w nocniku

fot. wPolityce.pl, kam
fot. wPolityce.pl, kam

Dziś kilka słów o sprawach poznańskich, choć na ogólnopolskim tle. I w kontekście niedawnych wyborów samorządowych. Warto bowiem zestawić ze sobą sprawy Poznania i Sopotu. Na ich tle wypada bowiem zadać Platformie Obywatelskiej kilka pytań.

Najpierw trochę chronologii. W roku 2002 Ryszard Grobelny został prezydentem Poznania jako kandydat PO. Cztery lata później Donald Tusk ogłosił, że z powodów wszystkim znanych Grobelny nie będzie kandydatem jego partii na kolejną kadencję. Chodziło o toczącą się do dziś sprawę tzw. Kulczykparku. Dotychczasowy prezydent wygrał ponownie, pokonując Marię Pasło – Wiśniewską. Przed obecnymi wyborami – choć jego sytuacja nie uległa zmianie – wstąpił do PO, chcąc dysponować w Radzie oczywistą, stabilną większością. Dla tej większości zdecydował się nawet poświęcić swój status kandydata niezależnego.  Wszystko wydawało się jasne, proste i oczywiste.

Było tak, aż do czasu, gdy premier Tusk oświadczył, że nikt na kim ciążą podejrzenia nie może być kandydatem PO w wyborach samorządowych. Chodziło o prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, ale w sposób oczywisty dotyczyło to i przypadku poznańskiego. Zostawiony na przysłowiowym lodzie Ryszard Grobelny zawiesił swe członkostwo w partii i wystartował samodzielnie, mając przeciw sobie wystawionego na chybcika kandydata PO Grzegorza Ganowicza.

Sytuacja wydawała się sprawą przypadku. I oto nagle, przed drugą turą zaciętych wyborów sopockich zarówno Donald Tusk jak i szef pomorskich struktur PO Sławomir Nowak udzielili poparcia Jackowi Karnowskiemu. Znikła więc też przyczyna dla której kandydatem PO nie mógł być – teraz jeszcze zawieszony w prawach jej członka – Grobelny. Dziś Platforma w Sopocie popiera Karnowskiego a Platforma w Poznaniu zawarła pisemne porozumienie z SLD walcząc ze swym zawieszonym wciąż partyjnym kolegą i jego samorządowym klubem.

W poniedziałkowej audycji poznańskiego Radia Merkury poprosiłem Ministra Grupińskiego o wyjaśnienie tej sprawy. Odpowiedział, że poznańska Platforma jest po prostu bardziej pryncypialna. Zaskakująca odpowiedź. Jeśli tak jest to wypada zadać obu Panom Ministrom i Premierowi kilka pytań.

Pytania więc do premiera i ministra Nowaka: co skłoniło obu Panów do zrezygnowania z pierwotnej pryncypialności, która nie pozwalała poprzeć Karnowskiego? Jakim zagrożeniem dla Sopocian miał być Wojciech Fułek, że zdecydowano się na tak mało pryncypialną operację?

I pytania do Ministra Grupińskiego: Skąd owa nagła pryncypialność skoro sytuacja Ryszarda Grobelnego jest od lat niezmienna a między jego wstąpieniem do Platformy a zawieszeniem członkostwa w niej nic się nie zmieniło? I dlaczego teraz przeciw swemu wciąż jeszcze członkowi zawiązuje koalicję z lewicą? Koalicję, która nie dotrzymuje nawet zasady zwyczajowego podziału funkcji w prezydium Rady? Odpowiedzi mogą być różne, jeśli jednak nie będzie żadnej sensownej oznacza to po prostu że w tych wyborach działacze PO z Poznania i Sopotu zwyczajnie zakiwali się na śmierć. A do tego Poznaniacy biorąc sobie niewygodnego miejskiego koalicjanta zostali jeszcze z ręką w nocniku.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych