Rodzinna historia prezydentowej w aktach IPN. Publikacja "Gazety Polskiej"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl, kam
fot. wPolityce.pl, kam

Pierwsza dama RP Anna Komorowska do dziś nie doczekała się poważnej biografii, chociaż jej historia jest fascynująca. Jej rodzice to funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a później MSW. Zwolnieni w 1968 roku na fali haniebnych antysemickich czystek. Do końca byli działaczami PZPR. Ona sama była harcerką Czarnej Jedynki i wyszła za mąż za działacza opozycji Bronisława Komorowskiego, silnie wówczas związanego z Kościołem Katolickim

- anonsuje na swojej pierwszej stronie "Gazeta Polska".

W środku duży tekst Doroty Kani, jak twierdzi autorka w całości oparty na aktach pozostających w gestii Instytutu Pamięci Narodowej. Kania zaczyna od przypomnienia, że Anna Komorowska bardzo oszczędnie opowiadała zawsze o swojej rodzinie. Jedynie w wywiadzie dla Teresy Torańskiej wspomniała, że  jej rodzice byli po przeciwnej stronie barykady niż jej mąż.

Matka Anny Komorowskiej nazywała się Hana Rojer. Była córką Wolfa i Estery, urodziła się w Warszawie. Podczas wojny zmieniła tożsamość. Przyjęła nazwisko Józefa Deptuła, córka Jana i Stanisławy z domu Rybak. I chyba zmieniła ją skutecznie, skoro została wywieziona na roboty do Rzeszy.

Z kolei ojciec Jan pochodził z polskiej rodziny z Krakowa, był synem Władysława, woźnego w PKO, i Józefy Dziadzia. Przez służbę w Ludowym Wojsku Polskim trafił w 1946 roku do bezpieki. Tam poznał Józefę Deptułę też pracownicę resortu. Wzięli ślub w roku 1953. W roku 1954 zmienili nazwisko na Dembowscy.

W tekście niewiele jest dokumentów, poza meldunkiem  Jana Dembowskiego opowiadającego przełożonym o swoim konflikcie z  własnym ojcem Władysławem Dziadzią, który przystąpił do sekty (prawdopodobnie Świadków Jehowy). W roku 1968 oboje Dembowscy zostali zwolnieni z MSW - na emeryturę. Wkrótce potem ich córka podjęła naukę w Liceum imienia Rejtana i jako harcerka poznała Bronisława Komorowskiego. Wzięła z nim ślub w roku 1977. W roku 1988  teściowa Komorowskiego miała złożyć podanie o wyjazd do Izraela, ale w tekście nie jest wyjaśnione, jaki był tego skutek.

W sumie z tekstu wynika, że Anna Komorowska miała życiorys podobny do wielu działaczy opozycji, w szczególności nurtu KOR-owskiego. Różnica między nimi a nią polega na tym, że związawszy się z działaczem nurtu katolicko-niepodległościowego (Komorowski był w ROPCiO) nigdy nie chwaliła się swoimi korzeniami, tak dalece, że nie zostały one do teraz wychwycone ani przez dziennikarzy, ani przez biografów.

Trudno kwestionować sens tej publikacji, obywatele mają prawo znać biografie nie tylko państwowych przywódców, ale także członków ich rodzin, a zainteresowanie nawet odległymi faktami z ich rodzinnych historii jest całkiem naturalne.

W tekście jest niewiele komentarzy. Kania opisuje jedynie rewizję w mieszkaniu Komorowskim w końcu lat 70., opisywaną jako w miarę komfortową,  oraz fakt wypuszczenia Bronisława z obozu internowanych w 1982 na przepustkę, co załatwić miała mu żona. Zawiera się w tym sugestia, że przyszły prezydent korzystał z protekcji. Jednak pomijając fakt, że wielu działaczy opozycji łączyły rozmaite linki ze światem władzy, te akurat historie niekoniecznie muszą tego dowodzić. Funkcjonariusze usunięci w 1968 nie mieli w latach późniejszych zbyt wielkich wpływów u  swoich następców, często ludzi o antysemickich skłonnościach, którzy robili kariery po usunięciu poprzedników. Naturalnie nie da się też wykluczyć, że ktoś z obozu władzy okazał indywidualnie Komorowskim sympatię.

Sprawa stanie się teraz zapewne przedmiotem burzliwej debaty. Obrońcy obecnego prezydenta oskarżą "Gazetę Polską" o brutalną ingerencję w prywatność i "dziką lustrację" rodziny - choć powtórzmy sam fakt zainteresowania biografią nie jest niczym niezwykłym. Mogą ją też przemilczeć.

Z kolei przeciwnicy będą się odwoływać do bezpieczniackich i częściowo żydowskich korzeni żony szukając w nich związku z późniejszymi wyborami męża. Choć podkreślmy -  na przykład między funkcjonariuszami WSI (z którymi obecny prezydent miał sympatyzować)  z późniejszych epok a przedstawicielami przedmarcowego pokolenia komunistów związki nie były ani częste ani mocne.

Inna sprawa to pytanie, czy prezydent zrobił dobrze nie rozbrajając zawczasu tej biograficznej miny.

poz, źródło: Gazeta Polska

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych