Klęska polskiej polityki na Białorusi. "Straciliśmy sympatię białoruskich elit" i "wzmocniliśmy władzę Łukaszenki"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Polityka zagraniczna jest jednym z najważniejszych elementów budujących wizerunek rządu Donalda Tuska. Informacje o wstydzie, jaki mieli przynosić Polsce na arenie międzynarodowej bracia Kaczyńscy należały do obowiązkowego przekazu większości mediów tzw. głównego nurtu. Z tego względu istotną rolę w budowaniu mitu „powrotu fachowców" do władzy w 2007 r. miały odegrać nowe relacje Polski ze wschodnimi sąsiadami, w tym z Rosją i Białorusią. Jako że o stosunkach z Rosją napisano w ostatnich dniach bardzo wiele, pozwolę sobie zwrócić uwagę na kwestię Białorusi. Wbrew entuzjastycznym relacjom polskich mediów wydaje się bowiem, że to tam właśnie Polska polityka zagraniczna ponosi niezwykle spektakularną porażkę.

Jedną z głównych przyczyn tej klęski jest to, że obejmując stanowiska w 2007 r. minister Sikorski i premier Tusk zdecydowali, że ich autorska polityka zagraniczna musi być odwrotnością działań braci Kaczyńskich. Choć założenie to wciąż przysparza rządowi popularności w polskich mediach, to jednak istotą dyplomacji nie jest polityka wewnętrzna, lecz rozwiązywanie realnych problemów w przestrzeni międzynarodowej.

Rządzona przez Aleksandrę Łukaszenkę Białoruś stanowiła i stanowi dla Polski obiektywny problem. Przede wszystkim dlatego, że ma znacznie większą i sprawniejszą od polskiej armię, przez jej terytorium przebiegają gazociągi zaopatrujące Polskę w gaz oraz dlatego, że intensywnie współpracuje z kwiatem światowych dyktatur, m.in. z Iranem, Wenezuelą, Koreą Północną i Chinami. Jest także zupełnie nieprzewidywalna – całość polityki wewnętrznej i zewnętrznej Białorusi zależy od dobrego humoru prezydenta Aleksandra Łukaszenki i zdarzała się już zmieniać się w przeciągu kilku godzin. Dla osób wrażliwych moralnie nie bez znaczenia powinien być też fakt, że Łukaszenka sprawuje rządy w sposób autorytarny, regularnie łamiąc podstawowe prawa swoich obywateli, czasami uciekając się nawet do zabójstw na tle politycznym.

W opozycji do „awanturniczej" polityki Kaczyńskich wobec Białorusi, koncentrującej się na niesieniu pomocy białoruskim demokratom i prześladowanej mniejszości polskiej, od 2007 r. rząd oficjalnie pracował nad „nowym otwarciem". Jednocześnie problemem dla polskiej racji stanu przestał być rządzący po sąsiedzku uzbrojony dyktator, lecz napięte z nim stosunki. W imię poprawy relacji z władzami Białorusi przez ostatnie lata świadomie dopuściliśmy jako państwo do marginalizacji demokratycznych elit białoruskiego społeczeństwa, nie mówiąc już o zachowaniu karygodnej bierności wobec represji spadających na mieszkających na Białorusi Polaków.

Do niedawna oficjalnym uzasadnieniem dla wydania przez Polskę Łukaszence carte blanche na rozprawienie się z opozycją demokratyczną było „ratowanie Białorusi przed Rosją". W świetle obecnych stosunków na linii Warszawa – Moskwa argument ten wydaje się nieco zaskakujący, warto więc dodać że w 2010 r. Polska znów zaczęła popierać polityków białoruskiej opozycji. Tym razem zaangażowaliśmy się jednak w kampanię prezydencką Władimira Niekłajewa, białoruskiego polityka otwarcie wspieranego przez Kreml.

Jakie są efekty takiej polityki? Po pierwsze, polski rząd dopuścił do instytucjonalnego osłabienia Związku Polaków na Białorusi, dotychczas skutecznie chroniącego Polaków przed eskalacją represji politycznych. Po drugie, straciliśmy sympatię większości białoruskich elit – tych które za jakiś czas będą budowały nowe, demokratyczne państwo białoruskie. Niełatwo będzie Polsce odzyskać tak nadszarpnięte zaufanie. Po trzecie, wzmocniliśmy władzę Aleksandra Łukaszenki nic w zamian nie zyskując, gdyż polskie zaangażowanie po stronie moskiewskiego kandydata na prezydenta, skądinąd skazanego na klęskę w nadchodzących wyborach, unieważniło dług wdzięczności, jaki do niedawna mógł mieć wobec polskich władz Aleksander Łukaszenka.

Realny efekt dotychczasowej polskiej polityki wobec Białorusi najlepiej ilustruje wczorajsza wypowiedź prezydenta Łukaszenki z wiecu wyborczego w Mińsku cytowana przez portal Kresy24.pl:

„Kiedy polski minister spraw zagranicznych mówi mi o polskiej mniejszości narodowej, to mu odpowiadam: stój, mój drogi, dalej nie trzeba. Zapamiętaj: u nas nie ma żadnych mniejszości - ani seksualnych, ani narodowych. To nasi ludzie, zapamiętaj, to nasi Polacy, to moi Polacy, którzy żyją na Białorusi".

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych