Na stronach internetowych "Kultury liberalnej" znajdujemy wywiad Karoliny Wigury z Adamem Michnikiem. Rozmowa prawie w całości poświęcona jest wydarzeniom roku 1968 z ciągle podkreślaną tezą, że ohydne czystki antysemickie to było najgorsze co się zdarzyłow PRL. Michnik stwierdza m.in:
Wtedy runął mit o dobrych intencjach, zawartych w ideologii komunistycznej. Wiara w to, że jest w niej jakieś zdrowe jądro, które tylko czasowo uległo patologii. Wtedy zwyciężyło przekonanie, że myślenie o naprawieniu komunizmu jest tylko mrzonką. To było apogeum przemocy – ale nie fizycznej, tylko symbolicznej, językowej. I apogeum kłamstwa. Coś, co Gombrowicz nazwałby „gwałtem przez uszy". Nikogo przecież nie zamordowano, nikogo nie rozstrzelano.
W 1970 roku było znacznie gorzej, strzelano na Wybrzeżu do ludzi. Natomiast z punktu widzenia językowego 1968 rok był najobrzydliwszy. Bił wszystko, co wydarzyło się w PRL. Wystarczy spojrzeć w gazety z tamtego czasu. Dwa lata wcześniej, w 1966 roku, mieliśmy już „wprawkę" negatywnej kampanii propagandowej wobec Kościoła katolickiego, po napisaniu słynnego listu do biskupów niemieckich, który zawierał słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Jednak to była, w porównaniu z '68 rokiem, bułka z masłem i kawiorem. Marzec – to była groza.
Pamiętam jeszcze te pierwsze pięć, sześć tygodni. Ten język Bolesława Piaseckiego z przedwojennej faszystowskiej ONR-Falangi. Odkrycie, że komuniści mogą mówić tym samym językiem, to było coś niesłychanego. U nas zawsze panowało takie przekonanie – również ja je podzielałem – że oni mogą, owszem, sięgać po retorykę nienawiści klasowej. Krzyczeć „przecz z prywaciarzami", „precz z burżujami". Ale sięganie przez nich po język antysemickiego rasizmu – to było coś nie do ogarnięcia.
Te wydarzenia bez wątpienia były czasem hańby (w tym Wojciecha Jaruzelskiego, który odpowiada za czystki antysemickie w wojsku) ale czy na pewno tak strasznie wyjątkowe na tle innych wydarzeńw PRL? Zapewne dla pokolenia Adama Michnika, choć polskiemu patriocie, który widział wywózki i mordy na akowcach, ohydę kampanii opluwającej bohaterów Powstania Warszawskiego, walkę z Kościołem, trudno w ogóle pewnie przyjąć tezę o komunizmie, który ma dobre jądro i który należy naprawiać. Nie mówiąc już o masakrach na Wybrzeżu, skrytobójczych mordach księży itp.
Ale zostawmy to. Bo w pewnym momencie Adam Michnik ostro atakuje tak zwaną nową lewicę, jak można się domyślić z "Krytyki Politycznej" (bo innej nie ma, a środowisko to jest w sumie dość słabe, choć mocno rozreklamowane i wspierane grantami całej europejskiej lewicy). Jak mówi redaktor naczelny "Gazety Wyborczej, to "temat dla niego przykry". Dlaczego? Bo Wigura przypomina, że są "głosy mówiące, że duża część środowiska młodej lewicy poparła Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich wyborach prezydenckich". Michnik stwierdza:
To pokazuje, że w środowisku tak zwanej młodej lewicy więcej jest uczuciowości niż zwyczajnego zdrowego rozsądku. Mówię odpowiedzialnie: to jest czysta głupota po prostu. Wiem, że jeden z liderów tego środowiska – choć nie głosował na Kaczyńskiego, skreślił oba nazwiska. De facto oddał głos na Kaczyńskiego, nie głosując na Komorowskiego. Ten ostatni oczywiście nie może być żadnym guru dla młodej lewicy. Ale uważam, że to po prostu prezydent ludzi normalnych. Głosowanie na Jarosława Kaczyńskiego rozumiem jako opowiedzenie się za tym całym zoo, gdzie mówi się, że Putin wspólnie z Tuskiem zamordowali prezydenta Kaczyńskiego. Cóż, mnie się wydawało, że już tak długo żyję, że już nic nie może mnie zaskoczyć, ale jednak to mnie zaskoczyło. Pani się śmieje, ale naprawdę tak było.
Michnik reklamuje też swoją gazetę, twierdząc, że pełni w polskim życiu intelektualnym jakąś wyjątkową i zupełnie niezwykłą rolę:
„Gazeta" ma z pewnością wady, popełnialiśmy błędy. Ale niech pani sobie wyobrazi polską debatę publiczną bez „Gazety Wyborczej". I niech pani zastanowi się: w całej postkomunistycznej Europie, nigdzie, w żadnym kraju takiej gazety nie ma. A poza tym: patrzymy na młodych. Ja też patrzyłem z dużą nadzieją – szczególnie na młodą lewicę. I muszę powiedzieć, że dość gorzko jestem zawiedziony.
Warto podkreślić, że wielu komentatorów życia publicznego w Polsce od dawna nie traktuje "Wyborczej" jako gazety - tak naprawdę to silne środowisko polityczno-biznesowe, z własnymi celami, strategią, politykami i ambicjami. Ma wrogów (których niszczy bezwzględnie) i przyjaciół, ma cele ideowe i gospodarcze. Trudno tu mówić po prostu o opisywaniu świata.
A świat bez "Wyborczej"? Czy na pewno byłby gorszy? Może lepszy? Uczciwszy.
Karolina Wigura to członkini redakcji „Kultury Liberalnej", adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego.
„Kultura Liberalna" nr 98 (48/2010) z 23 listopada 2010 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/108074-adam-michnik-patrzylem-z-duza-nadzieja-szczegolnie-na-mloda-lewice-i-musze-powiedziec-ze-dosc-gorzko-jestem-zawiedziony
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.