Klechdy domowe. "O Królu Bronku Dobrotliwym" – część II

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Rafał Zawistowski, "BŁAZENADA"
Rys. Rafał Zawistowski, "BŁAZENADA"

Pewnego dnia, w ciepłe, lipcowe popołudnie, gdy król Bronek spał smacznie na leżaku w pałacowym ogrodzie, dopadł go zziajany hrabia Kłapak i zaczął bezceremonialnie szarpać za ramię.

Bronek! Bronek, wstawaj!

– darł się, całkiem pomijając obowiązujące na dworze grzecznościowe formy zwracania się do koronowanej głowy.

– Co jest?! – zerwał się król. – Podali obiad?

– Pilandia nas napadła!

– wrzeszczał spanikowany hrabia.

– Właśnie uderzyli, prą na zachód! Musimy coś robić, uciekać! Sterowiec podstawiony, czeka na lotnisku! Ale najpierw musisz wygłosić jakieś orędzie do narodu! Ludność czeka pod balkonem, na litość boską!

– Tu hrabia Kłapak nie wytrzymał napięcia i padł zemdlony.

Król Bronek wstał z leżaka, przekroczył leżącego hrabiego i powolutku ruszył w stronę wejścia do pałacu, poprawiając trochę opadające spodnie. Analizował sytuację. Pilandia, potężny sąsiad ze wschodu, napadła na Bolandię? To jakiś absurd! Hrabiemu musiało się z gorąca coś pomieszać.

Przecież – myślał król – ledwo dwa miesiące temu był z przyjacielską wizytą u pilandzkiego króla Wielowłada I. Było miło, popili sobie wódeczki, Wielowład klepał go po plecach i nazywał swoim przyjacielem. W geście przyjaźni król zrobił potem pilandzkiego ministra spraw zewnętrznych członkiem własnej rady królewskiej. Zresztą ten minister i tak niemal nie wyjeżdżał z Bolandii, tak wielka była przyjaźń między oboma krajami.

Poza tym bolandzki minister spraw zewnętrznych, Gradosław von Bromberg, ciągle opowiadał królowi Bronkowi, że Bolandia jest przez wszystkich kochana, że jest bezpieczna jak nigdy, że on sam, Gradosław von Bromberg, spotyka się zewsząd z wyrazami przyjaźni i sympatii. Pokazywał nawet królowi album z rysunkami, na których rozmaici przywódcy i cudzoziemscy ministrowie klepali go po plecach. Było takich klepiących wizerunków w tym albumie dokładnie 158, w tym 12 z urzędnikami królestwa Pilandii.

Muszę uspokoić ludność

– myślał król. –

A jeśli to prawda, to przecież się obronimy, ja mam w szafie starą fuzyjkę, z którą kiedyś polowałem. Prawda, żeśmy ostatnio zredukowali armię do trzech tysięcy lekko zbrojnych, ale po co nam więcej, skoro tacy jesteśmy bezpieczni.

Król wyszedł na pałacowy balkon i przemówił do zgromadzonego na ulicy tłumu.

Ludu mój kochany! Bądź spokojny, nie wierz w żadne plotki o wrogiej napaści! Nasi wrogowie są dzisiaj, hen hen, daleko, a otaczają nas narody przyjazne i partnerskie. Nic nam dzisiaj nie zagraża, nikt na naszą wolność nie czyha! Pilandia jest naszym największym przyjacielem! Kiedyś to może owszem, ale teraz to ho ho! A jakby nawet ktoś chciał nas tutaj zawojować, to już my mu pokażemy!

Tu król Bronek podkręcił wąsa i schylił się, żeby podnieść z podłogi swoją myśliwską fuzyjkę, której widok, jak sądził, zagrzeje lud do ewentualnego boju i wzmoże w ludziach zapał do bitwy. I właśnie w momencie, gdy się podniósł i miał zamiar unieść fuzyjkę w ręku, w fasadę pałacu przywaliła wielka, armatnia kula, a pilandzki łucznik, który zajął tymczasem pozycję w budynku naprzeciwko, precyzyjnie skierował strzałę prosto w środek pokaźnego brzucha króla Bronka. Król ze zdziwieniem przyjrzał się bełtowi, sterczącemu z jego szamerowanej złotem kamizelki. Następnie spojrzał w górę, gdzie wielki kawał gzymsu ozdobionego herbem króla i jego dewizą „Aqua calida per omnes", naderwany kulą z armaty dokładnie nad balkonem, chwiał się niebezpiecznie.

Hm, może jednak pierwszy minister robił mnie w balona?

– zdążył pomyśleć biedny król, zanim gzyms z królewskim herbem zakończył jego panowanie ze sporym łoskotem.

(Tekst ukazał się w ubiegłym tygodniu w dzienniku "FAKT")

 

TU PRZECZYTASZ PIERWSZĄ CZĘŚĆ KLECHDY ŁUKASZA WARZECHY

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych