"Niektórzy sądzą, że Diabeł bardzo się ostatnio ożywił, krąży nad światem, często nad Polską. Może tak jest, może nie jest, ale widać wyraźnie, że moment dla świata jest dziś przełomowy" - pisze na łamach "Rzeczpospolitej" Krzysztof Czabański. Moment jest jego zdaniem przełomowy, ponieważ "najważniejsze mocarstwo światowe, USA, wpadło w kryzys wewnętrzny, i to bardziej kryzys wartości i polityki niż gospodarki".
Zdaniem Czabańskiego, kryzys USA oznacza w polskim kontekście ofensywę polityczną Rosji.
Rosjanie zawsze grają twardo, a już szczególnie wówczas, gdy czują się zagrożeni i gdy – jak w tej chwili - de facto walczą o przetrwanie Rosji jako kraju liczącego się w Europie, nie tracąc marzeń o statusie mocarstwa światowego. Dla Moskwy zaś liczące się miejsce oznacza miejsce główne, dominujące. Współpraca, owszem, ładna rzecz – o ile to my posiadamy pakiet kontrolny.
Czabański ocenia, że "kości światowe i europejskie zostały rzucone", i w związku z tym stawia pytania: Czy nasz rząd jest przygotowany do trwającej już rozgrywki? No i dlaczego na temat polskiej racji stanu jest tak cicho w mass mediach?
To ostatnie pytanie wydaje się szczególnie istotne. Zdaniem Czabańskiego - na rząd nie ma co liczyć, ponieważ "nie jest on zainteresowany jakąkolwiek debatą publiczną". A media?
Media komercyjne, zwłaszcza elektroniczne, czyli te o największym zasięgu, wychodzą w przytłaczającej większości naprzeciw oczekiwaniu rządu, czego przejawem jest albo zamulający przestrzeń publiczną „świergot medialny" o niczym, albo wręcz medialne manipulacje i kłamstwa. Takie jest założenie: przekazy medialne mają być pozorne, sztuczne jak plastik, jak peerelowska telewizja z piosenek Jacka Kleyffa, opisujących propagandę komunistyczną.
Miesięcznik „Press", pretendujący nie wiedzieć na jakiej podstawie do statusu wyroczni środowiska dziennikarskiego, powinien w uznaniu swoich zasług na polu propagandy, a ma je niemałe, lekko skorygować tytuł, np. na „Presspropagit".
Zdaniem Czabańskiego, nie jest przypadkiem, że "dziennikarzem XX-lecia został niedawno ogłoszony Jerzy Baczyński, naczelny „Polityki", gazety znanej niegdyś, a i dziś z mocnego zaangażowania partyjnego (sławetne „Tusku, musisz", „Bronku, do boju!") oraz z piór, które na łamach gazety jawnie pisały do czytelników, a po cichu i tajnie do peerelowskich służb, też tajnych". Sam zaś Baczyński - zauważa publicysta - figuruje w archiwach IPN, jako kontakt operacyjny.
Jedno trzeba Radiu Zet, które dało ten laur dziennikarza XX-lecia redaktorowi „Polityki" przyznać: stanowi to, niestety, bardzo gorzkie, ale trafne podsumowanie w co przekształciła się większość mass mediów III RP!
W ocenie Czabańskiego, nie można się więc dziwić, że opinia publiczna, "za którą uważają się mass media", jest dziś "czystą błazenadą i wielkim kłamstwem".
Media w obecnym kształcie są faktycznie filarem obozu władzy.
Jakie wynikają z tego wnioski na przyszłość?
(...) pierwszą racją stanu Polski jest obecnie inwestowanie w niezależne od państwa ośrodki myślenia o problemach społeczności i narodu. Przy jednoczesnym oczekiwaniu i wymaganiu, żeby ośrodki te były efektywne. I przy stwarzaniu warunków do debaty publicznej, najlepiej m.in. w mass mediach.
Czabański odnosi się też do deklaracji premiera i prezydenta mówiących o tym, że "chcą być ze wszystkimi państwami dobrze i przez wszystkich kochani".
Ta polityka już wydaje zatrute owoce: niemożność wyjaśnienia katastrofy Smoleńskiej, uzależnienie Polski od umowy gazowej z Rosją, a może wręcz pełne uzależnienie energetyczne od Rosji (patrz projekty kupowania energii elektrycznej od Rosji oraz plany sprzedaży temu krajowi naszych koncernów naftowych), przyblokowanie przez rosyjsko-niemiecką rurę gazową portów w Szczecinie i Świnoujściu, nie mówiąc już o samej rurze, przykręcenie kurka z pieniędzmi z UE (w nowym budżecie na lata 2014-2020), zdystansowanie się USA do Polski, wstrzymanie modernizacji polskiej armii i w konsekwencji osłabienie naszego bezpieczeństwa.
Co więcej, twierdzi publicysta i były prezes Polskiego Radia, premier Tusk, minister Sikorski i prezydent Komorowski "lekką ręką zrezygnowali z mozolnie tworzonej pajęczyny porozumień między Polską a krajami bałtyckimi, Ukrainą, Gruzją i Azerbejdżanem". To zaś spowodowało, że "jesteśmy wobec Moskwy o wiele słabsi".
W sumie Czabański stawia fundamentalne pytanie: czy nasza suwerenność ma być złożona na ołtarzu niejasnej polityki obecnego obozu władzy wobec Rosji i Niemiec? Czy jednak może być inaczej, skoro:
W Polsce, tej Polsce wykreowanej przez przeważającą część środków masowego przekazu, do roli politycznych wyroczni wyrośli satyrycy, no to jeszcze nie byłoby najgorsze, czasem wręcz mogłoby być ożywczo-ozdrowieńcze ale i zwykli pajace i prowokatorzy. Widzieliśmy jak konsekwentnie niszczyli propaństwową politykę prezydenta Kaczyńskiego, kierując się tylko i wyłącznie interesem politycznym establishmentu III RP.
Dziś punktem numer 1 w rozważaniach o polskiej racji stanu jest zatem pytanie: jak spowodować, żeby wyzwania, jakie stoją przed Polską, stały się przedmiotem debaty publicznej? Jak spowodować, żeby debata publiczna była w ogóle możliwa?
Czabański ocenia także, że teza - według które PO i PiS niczym się nie różnią, to "kolejny zamulacz umysłów":
PiS i PO to dwie zasadniczo różne wizje polityczne. Czy Polska ma być silnym państwem w Europie czy Polska ma być klientem Europy, a właściwie Rosji, Niemiec i Francji?! Taki jest wybór. To jest zatem bój o całkiem inną Polskę. O inne państwo i inną jego treść. Polityka PO, moim zdaniem, wciąga nas w głębokie zależności od obcych potencji i powoduje totalną inercję państwa polskiego. To śmiertelne niebezpieczeństwo dla Polski.
Naprawdę jest o czym rozmawiać - kończy swój artykuł Czabański.
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107924-krzysztof-czabanski-dlaczego-nie-rozmawiamy-o-polsce-przekazy-medialne-maja-byc-sztuczne-jak-plastik-jak-peerelowska-telewizja