"Nigdy dotąd nie używałem rozróżnienia na gazety polskie i „polskojęzyczne". Tym razem wydaje się ono w pełni uzasadnione"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Sposób uczczenia przez „Gazetę Wyborczą" 180. rocznicy wybuchu powstania listopadowego jest najłagodniej mówiąc szokujący. W wydaniu sobotnio-niedzielnym na 27-28 listopada, na drugiej stronie, redakcja zamieściła na tę okoliczność rysunek przedstawiający obleśnego jegomościa z nienaturalnie wielkim nosem, wyraźnie skacowanego, jakby po ostrej popijawie. Ów „bohater", siedzi bez przytomności na skraju wymiętego legowiska, bo przyjęcie postawy pionowej przekracza w tej chwili jego możliwości. Całość opatrzono tytułem: „Ranny powstaniec listopadowy".

Śmieszne? Jak dla kogo. Z pewnością nie dla tych, co zachowali polską duszę i szacunek dla każdej kropli polskiej krwi przelanej w jakże licznych narodowych powstaniach. Bo bez tych powstań, od insurekcji kościuszkowskiej, przez powstanie listopadowe, styczniowe, powstania śląskie i wielkopolskie, powstanie warszawskie, zrywy wolnościowe w latach 1956, 1968, 1970 i 1976, aż do wiosny Solidarności w latach 80. – nie byłoby dzisiaj wolnej Polski. Kpina z tysięcy patriotów, którzy przez ponad dwa wieki poświęcali życie, odnosili rany i ginęli dla Ojczyzny jest czymś tak odrażającym, że aż niezrozumiałym.

Nigdy dotąd nie używałem wylansowanego przez jedno ze środowisk okołotoruńskich rozróżnienia na gazety polskie i „polskojęzyczne". Tym razem wydaje się ono jednak w pełni uzasadnione.

Pozostaje tylko mieć szczerą nadzieję, że redakcja „Wyborczej" nie wpadnie na pomysł, aby w podobny sposób uczcić na przykład rocznicę wybuchu powstania w warszawskim getcie, bo naraziłaby nas na międzynarodowy skandal.

A do satyrycznych komentarzy jest przecież tyle innych tematów. Choćby ubiegłotygodniowa, ostateczna już,  odmowa wydania Polsce Stefana M., oskarżonego o zbrodnie stalinowskie na oficerach Armii Krajowej i Narodowych Sil Zbrojnych. Cięte skomentowanie zaistniałej sytuacji byłoby również przykładem jakże chwalebnej autoironii i cywilnej odwagi redaktorów „Gazety Wyborczej", bo Stefan M. jest przecież przyrodnim bratem jej redaktora naczelnego niejakiego Adama M. Ale to chyba nasze niedoczekanie.

Łukasz Kowalewski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych