"Chodzi o "zmęczenie" tych, którzy mają "gorące" dusze, aby można było ogłosić, że oto nastał "czas głupców"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Dyskutujcie bez końca

W weekendowym wydaniu "Rzeczpospolita" ujawniła, że śledczy badają, czy ściśle tajna notatka Agencji Wywiadu dotycząca katastrofy rządowego Tu-154M mogła zostać sfałszowana. O fałszerstwie dokumentu powiadomił prokuraturę gen. Maciej Hunia, szef AW.

Notatka ma związek z filmem nagranym zaraz po katastrofie.

Z notatki wynika, że jeden z  oficerów Agencji miał 13 kwietnia rozmawiać z Andriejem Mendierejem, rzekomym autorem znanego z Internetu filmu z miejsca katastrofy Tu-154. Na nagraniu oprócz palących się szczątków i dźwięku wystrzałów słychać też ludzkie krzyki i przekleństwa. Mendierej miał powiedzieć oficerowi, że widział funkcjonariuszy OMON strzelających i biegających wokół wraku tupolewa, co miało wyglądać jak dobijanie rannych.

O autorstwo tego interesującego filmu toczy się spór. Do autorstwa filmu przyznał  się najpierw    Władymir Iwanow, cytowany przez prasę rosyjską, a potem polską. Później w programie "Teraz my" w TVN wystąpił Wołodia Safonienko.

Jego pierwotną wersję widziały miliony internautów. Badała ją jeszcze w kwietniu ABW i potwierdziła autentyczność filmu a także brak ingerencji w jego zapis.

Były szef Wojskowych Służb Informacyjnych sugeruje, że notatka ta została sprokurowana "przez ludzi, którzy służą partiom politycznym, a nie krajowi".

Polska Prokuratura Wojskowa oświadczyła, że jakiś autor filmu został przesłuchany przez rosyjskich śledczych bez udziału polskiego przedstawiciela. Nie podała jednak jego nazwiska ani nie ujawniła, w jaki sposób ustalono, kto faktycznie jest jego autorem. Czyli jak w czeskiej komedii.

"Rzeczpospolita" doniosła ponadto, że wśród dziennikarzy i polityków od dłuższego czasu krążyły dwie inne najprawdopodobniej tajne notatki. Jedna mówiła o trzech karetkach po katastrofie, druga o tym, że istnieje możliwość uzyskania od Amerykanów materiałów, między innymi zdjęć satelitarnych znad lotniska z dnia katastrofy.

Nie będę spekulował co jest fałszywym dokumentem a co nie, bo się na tym nie znam, to pierwsze, a po drugie: w gruncie rzeczy właśnie o to chodzi, aby taką bezprzedmiotową dyskusję która do niczego nie prowadzi inicjować. Czołowy polityk PSL Krzysztof Kłopotek, widząc ten chaos informacyjny wokół katastrofy smoleńskiej,  użył zgrabnego stwierdzenia "zamulanie".

Wyraźnie uchwytny jest ten szum medialny, który sam w sobie jest najlepszym czynnikiem dezinformacyjnym, odwracanie w nieskończoność kota ogonem i ogona kotem oraz  serwilizm polskiej prokuratury.

Jeśli prokurator Ireneusz Szeląg widząc wybijanie szyb i cięcie wraku boi się nazwać to co widzi niszczeniem dowodów, to jak wytłumaczyć taki brak sprawności nazywania rzeczy zgodne z empirycznym oglądem u prawnika? To katastrofa instytucji prokuratorskiej.

Dalej idąc tym tropem, całe to zamieszanie w sprawie fałszowania dokumentów w obrębie Agencji Wywiadu mające na celu skompromitowanie pewnych kręgów politycznych, jest dowodem niekompetencji szefów Agencji. Jeśli tajne służby nie są monolitem i szefowie nie kontrolują zachowań podwładnych, to świadczy bardzo źle o tajnych służbach. Świadczy o tym, że w tajnych służbach są jeszcze jakieś inne tajne służby, "które służą partiom politycznym a nie krajowi". A tę sytuację być może dobrze ilustruje rosyjska malowana baba, w której wnętrzu znajduje się jeszcze pięć innych coraz mniejszych malowanych bab.

Co do filmu. Czekałem na zakwestionowanie jego autentyczności. Nie doczekałem się. Wręcz przeciwnie, potwierdzono jego autentyczność. Okazało się, że jego autorami są trzy różne osoby. Ale zainicjowano dyskusje, która prowadzi donikąd. Dyskusja kto jest autorem na podstawie tej wiedzy jaka trafia do mediów, przypomina rozmowę w szpitalu psychiatrycznym, w której rozważa się wyższość świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Jest to gadanie pozbawione sensu, ale bardzo angażujące emocje ludzi, którzy głęboko przeżyli tragiczną śmierć polskiej elity politycznej.

Jest to działanie zmierzające do "zmęczenia" tych którzy mają "gorące" dusze, aby można było ogłosić, że oto nastał "czas głupców". Podobnie rzecz się ma najprawdopodobniej z tymi dwoma fałszywymi dokumentami z Agencji Wywiadu. Dyskutujcie do końca świata i jeszcze jeden dzień.

A przecież sprawa jest dziecinnie prosta. Polska prokuratura może chyba przesłuchać trzech autorów tego filmu. Może się okazać, że ten telefon był ich wspólną własnością na przykład. Ponadto na filmie pojawia się męski głos, wyrazisty,  rzucający przekleństwo. Co za problem przy dzisiejszym poziomie techniki ustalić czyj to jest głos z owej trójki? Wszystko byłoby proste przy minimum dobrej woli ze strony rosyjskiej i polskiej prokuratury. Nie pojawiłyby się wtedy fałszywki rzucające złe światło na "pewne kręgi polityczne".

Nie ma dobrej woli? Przecież zgodnie z tym co oznajmia minister Sikorski, premier Tusk, prezydent Komorowski   klimat polityczny między Polską a Rosją jest wyśmienity! Więc gdzie problem?

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych