Dlaczego Jarosław Kaczyński nie chce być ojcem politycznych dzieci Lecha Kaczyńskiego?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Symboliczne pożegnanie Prezydenta m.st. Warszawy z Muzeum, tuż przed zaprzysiężeniem na Prezydenta RP, 23 grudnia 2005, fot. MPW
Symboliczne pożegnanie Prezydenta m.st. Warszawy z Muzeum, tuż przed zaprzysiężeniem na Prezydenta RP, 23 grudnia 2005, fot. MPW

Na tytułowe pytanie próbował odpowiedzieć w „Rzeczpospolitej", w weekendowym dodatku „Plus Minus"  Michał Karnowski. W swojej opowieści skupił się przede wszystkim na poszukiwaniu przyczyn odejścia tak zwanej grupy Muzealników, a więc twórców Muzeum Powstania Warszawskiego z PiS (choć trzeba przyznać, że grupa ta zrobiła to z klasą – bez obrzucania złymi słowami niedawnego lidera).
Kto należy do grupy Muzealników? Jan Ołdakowski, Paweł Kowal, Dariusz Gawin, Lena Dąbkowska-Cichocka, Dariusz Karłowicz, Marek Cichocki i inni. Ich polityczna i osobista więź z prezydentem, choć czasami burzliwa, zaczęła się jeszcze w warszawskim ratuszu. Karnowski relacjonuje:

Muzealnicy protestują przeciw sytuacji w PiS. - Leszkowi by to się nie podobało. Gdyby żył, to wszystko by się nie wydarzyło – mówi twórca Muzeum powstania Warszawskiego, do niedawna poseł PiS Jan Ołdakowski. I to krótkie zdanie mówi wszystko o nastrojach z jakimi odchodzą z partii.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości, a konkretnie ludzie z nim związani, odpowiadają, jak były prezes TVP a jeszcze wcześniej szef kancelarii prezydenta Kaczyńskiego Andrzej Urbański w rozmowie z "Rz": - Każdy może się oczywiście odwoływać do Leszka, ale nie może tego robić przeciw Jarosławowi - to jest i nieuczciwe i sprzeczne. Tego się nie da zrobić - podkreśla.

Ale, jak stwierdza autor tekstu, właściwie chyba nie mogło być inaczej. Bo im głębiej się wchodzi w relacje łączące oba środowiska - to tak zwanych muzealników i to związane bezpośrednio i od zawsze z Jarosławem Kaczyńskim, tym bardziej widać, że tak naprawdę to zawsze były odrębne, obce sobie światy.

- Leszek zawsze na nich naciskał by wchodzili mocniej w Prawo i Sprawiedliwość, żeby wyrabiali sobie w tej partii pozycję, zawierali sojusze, dogadywali się, budowali koalicje. Słowem, działali jak wszyscy w każdej partii. Mówił im: "To jest wasze polityczne środowisko, musicie w nim być aktywni". Ale to nie wychodziło, do końca ich pozycja w PiS opierała się raczej na autorytecie prezydenta niż samodzielnych wpływach. I miał do nich trochę żalu, ze tak mało aktywnie to robią, poza jednym wyjątkiem czyli Pawłem Kowalem - mówi "Rz" Maciej Łopiński, przyjaciel Lecha Kaczyńskiego od blisko 30 lat.
Z jego opowieści wynika jasno, że kiedy zabrakło prezydenta, jego młodzi po prostu znaleźli się w politycznej próżni. Można to sobie nawet wyobrazić: opierają się o solidną ścianę, która po 10 kwietnia nagle znika. I oni się wywracają, nie mają już oparcia.

Moment rozpadu wybrał jednak Jarosław Kaczyński:

Kiedy Kaczyński zawiesza Jakubiak w prawach członka partii, Ołdakowski idzie do niego i mówi wprost: - Jeżeli wyrzucisz Elę, my też będziemy musieli odejść. Wtedy z ust prezesa PiS paść maja słowa powtarzane wśród nich do dziś, bo oznaczające ostateczne rozstanie ludzi Lecha Kaczyńskiego z jego bratem: "To, że wy byliście politycznymi dziećmi Lecha, nie znaczy, że ja będę waszym ojcem".

Kto jest winien sporowi?

Jak podkreśla profesor Ryszard Bugaj, ekonomista, były doradca prezydenta pozostający poza tym sporem, sytuację utrudnia brak jednego kanonu myśli Lecha Kaczyńskiego do których można by się odwoływać. - Nie uprawiał aktywnej publicystyki, także w czasach przedprezydenckich. Trudno sięgnąć do jednoznacznych przekazów, pozostaje ludzka pamięć i jego wystąpienia publiczne, z konieczności raczej państwowe niż polityczne. Ale na pewno proste przeciwstawienie Kaczyńskiego polityce PiS jest nieuzasadnione. Był w  stosunku do tej partii lojalny i pozostał lojalny - ale też nie zawsze był szczęśliwy, nie wszystko mu się podobało. W tym sensie obie strony maja rację. Muzealnicy, bo mógł być krytyczny w strosunku do PiS i Kaczyński - bo nigdy nie zaakceptowałby żadnego ruchu, żadnej wypowiedzi, które dezawuowałyby brata.
Inny rozmówca, znający obu braci: - To nie jest tak, że brakuje Leszka i Jarek nie ma tylko hamulca. Czasem nie ma też pedału gazu. Mało kto zdaje sobie sprawę, że stanowili całość, a nie uzupełniające się dwie jednostki. Był Leszek i Jarek. Brakuje połowy. Nic już nie jest takie samo, a ten spór to tylko jeden z wielu dowodów.

Czy Muzealnikom powiedzie się w nowej politycznej drodze? Szanse są obiektywnie niewielkie. Oni sami też nie wydają się pełni energii i wiary. Ale źle by było, gdyby polska polityka wyrzuciła na margines tak wartościowe środowisko polityczne i intelektualne.

Rop, źródło: Rzeczpospolita

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych