Paweł Burdzy, Ewa Pióro JAK ZNALEŹĆ PRACĘ I NIE ZGUBIĆ PO DRODZE SIEBIE (Świat Książki, w księgarniach od 3 listopada br.) FRAGMENTY
Wstęp
Po co czytamy poradniki o pracy, pieniądzach czy biznesie? Żeby zobaczyć, uświadomić sobie to, o czym być może wiemy, ale nie do końca do nas dociera. Na przykład, że nasz zawodowy sukces, jeśli nie ma solidnych podstaw, szybko może rozlecieć się jak domek z kart. Że nasza sytuacja materialna jest wynikiem naszych decyzji, choć efekty są często odłożone w czasie. Że wbrew pozorom droga do bycia bankrutem, bezdomnym na dworcu wcale nie jest tak odległa, jeśli działamy nieodpowiedzialnie. I w drugą stronę: żmudna, sumienna praca, dobre decyzje i nie szastanie pieniędzy, prowadzą do sukcesu.
Wszystkie łatwe porady polegają na zaproponowaniu Tobie nowoczesnej formuły średniowiecznej magii i zaklęć: „zrób tak, a osiągniesz zamierzony efekt". Takie przepisy nie działają w realnym świecie, gdyż jest za dużo zmiennych. Poza tym, gdy na rynku trudniej i mniej pieniędzy, wszyscy są bardziej wyczuleni na fałsz, bo mają zbyt wiele do stracenia. Wyuczenie się formuł, założenie stroju szamana (np. modnego garnituru lub butów na wysokich obcasach) i socjotechniczne wywoływanie w sobie entuzjazmu na niewiele się zdadzą, jeżeli zabraknie Ci wewnętrznego przekonania, spokoju i kompetencji.
Na kwalifikacyjną rozmowę garnitur w prążki włóż, przed rekruterem rączki w piramidkę złóż?
Nie, takich porad od nas nie usłyszysz.
Ewa od kilkunastu lat zajmuje się rekrutacją pracowników. Przeprowadziła tysiące rozmów z kandydatami, prawie tysiąc z jej podopiecznych dostało pracę. Po kilkunastu latach szukania pracy dla innych (specjaliści, menagerowie, handlowcy ale także szukający swojej pierwszej pracy) wie jak podejmuje się decyzje o zatrudnieniu wewnątrz firm, zna doskonale panujące na polskim rynku pracy nieformalne reguły. Zawsze trzyma kciuki za udane rozmowy polecanych przeze siebie kandydatów. Gdy przegrywają, smuci się razem z nimi. Gdy wygrywają, czuje dreszcz emocji i skacze z radości razem z nimi.
Paweł również prowadził dziesiątki rozmów, towarzyszył myślami kandydatowi, czuł dreszcz emocji od stóp do głów, lecz głównie... gorycz rozczarowania. Bo to on był kandydatem. Po kilkunastu latach ciekawej pracy, ciągłego pięcia się w górę, przez półtora roku nie mógł znaleźć stałego zajęcia. Pomimo „wspaniałego cv– - jak podkreślano na każdym kroku – pracy szukał i nie znalazł. Przynajmniej nie w starej formie – na pełnym etacie, ze stałym wynagrodzeniem, premiami i gwarantowanym urlopem. Pozostawało uporczywe szukanie zleceń, prac dorywczych, umów o dzieło, no i... przemyślenie wielu spraw, zwłaszcza na temat samego siebie. I nagle okazało się, że znalazł się w zupełnie „innym miejscu": napisał z Ewą tę książkę, nagrodzony scenariusz filmowy, pisze następny projekt, wykonał wiele prac związanych z marketingiem i reklamą internetową, Public Relations w sieci, rozwojem nowych mediów. Czy znalazłby czas na realizację planów o publikowaniu, gdyby nie utrata wygodnej posady? Chyba nie. A bez tego półtora roku „na pustyni" nie byłoby przynajmniej części tej książki, a Ty Drogi Czytelniku, mógłbyś pomyśleć, że to takie typowe gadanie „musisz być silny, dasz sobie radę".
Celem tej książki jest wesprzeć Ciebie, Drogi Kandydacie, Droga Kandydatko, na drodze do zdobycia pracy. Zawarliśmy w niej wszystko, co wiemy o otoczeniu, w którym przychodzi Ci działać. Piszemy dlatego, gdyż wiemy – z doświadczeń własnych i innych Kandydatów – jak boli nie tylko sama strata pracy, ale niemożność znalezienia odpowiedniego zatrudnienia przez miesiące a nawet lata. Znamy to bolesne i głębokie uczucie przegranej, towarzyszące każdemu nowemu dniu bez pracy. Poczucie niskiej wartości, bycia niepotrzebnym, wręcz zbędnym elementem w otaczającym świecie „sukcesu". Chcemy, abyś pozbył się tego uczucia. Nie musisz go mieć. Nie daj się nabrać, że tzw. „sukces" przychodzi bezboleśnie i nie trzeba za niego zapłacić, często czymś bardzo wartościowym (np. rodziną, własnym rozwojem). Obudź i rozwiń w sobie potencjał, nie bądź niewolnikiem okoliczności. Pokonaj w sobie strach i lęk, nosisz w sobie wystarczający potencjał, aby odnieść sukces. Bóg – (a w wersji dla niewierzących – Natura) wyposażył Cię we wszystko, co potrzebne. Pamiętaj: jesteś przegrany wtedy, kiedy się uznasz za przegranego. Porażka nie jest porażką, dopóki jej za taką nie uznasz.
„Bajeczki" pomyślisz, dopowiadając „banały", „frazesy". Piękne słowa jako plasterek na prawdziwy lęk, strach i złość. Nie zamierzamy Ci lukrować rzeczywistości, ani dawać gotowych recept, jak „w trzy dni zdobyć pracę Twoich marzeń". Chcemy Ci tylko przekazać, że... to wszystko da się przeżyć a po drugiej stronie możesz wyjść jako zupełnie inny człowiek. A strach i lęk? Jest zawsze. I nie ma ludzi, którzy go nie odczuwają. Ci, którzy mówią, że go nie mają, to albo kłamcy, albo psychopaci.
Nie wierzysz? To posłuchaj, co miał do powiedzenia wielki specjalista w tej dziedzinie, generał George S. Patton. Ten bez wątpienia jeden z najlepszych dowódców II wojny światowej, jak nikt inny potrafił motywować swoich żołnierzy (i robił to wśród świszczących kul, chociaż jako dowódca armii wcale nie musiał się zbliżać do pierwszej linii frontu). Patton zbyt dobrze znał swoich żołnierzy, aby wymagać od nich, aby się nie bali. Żądał za to, aby działali pomimo strachu. W jednym z rozkazów pisał:
Każdy człowiek boi się na swojej pierwszej bitwie. Jeśli zaprzecza, jest kłamcą. Niektórzy tchórze walczą równie dobrze jak odważni lub przestają się bać oglądając ludzi, którzy walczą, choć boją się tak jak oni. Prawdziwym bohaterem jest ten, kto walczy pomimo strachu. Jedni pozbywają się strachu po minucie pod ostrzałem, inni po godzinie, a jeszcze innym zajmuje to dni. Jednak prawdziwy mężczyzna nigdy nie pozwoli, żeby strach przed śmiercią wziął górę nad jego honorem, poczuciem obowiązku wobec ojczyzny i człowieczeństwem. Bitwa to najwspanialsza konkurencja, w której człowiek uwalnia swój instynkt. Wybiera ona wszystko to, co najlepsze i usuwa to, co złe.
Cytat trochę przydługi, ale jeśli odrzucić bezpośrednie odniesienia do pola walki, pasuje jak ulał do cywilnego życia. Bohaterem jest ten, kto pokonuje swój lęk, strach, który wydobywa z siebie najlepsze cechy, pomimo przeciwności losu. Ta mądrość ma szczególne zastosowanie w czasie, gdy miesiącami bezskutecznie szukasz pracy. Aby ją zdobyć, często będziesz musiał pokonać całe mnóstwo własnych lęków, uprzedzeń i ograniczeń, ale także własnego komfortu... bycia człowiekiem bez pracy. Nikt nie zrobi tego za Ciebie.
Masz talent! Jak każdy...
A poza tym, nie masz wyjścia. Pamiętasz przypowieść o talentach (Ewangelia według Św. Mateusza, Mt 25, 14-30)? Choć tytułowe talenty to starożytna waluta, opowieść ma wymiar uniwersalny i symboliczny: każdy ma jakiś potencjał, lepiej wykorzystaj go dobrze. Nie czekaj na idealną okazję, pracę, propozycję, okoliczności itp.), bo możesz stracić wszystko. W ewangelicznej opowieści, posiadacz ziemski udając się w podróż, przekazał sługom pod opiekę swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności. Ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł i puścił je w obrót, zyskując drugie pięć. Tak samo postąpił ten, który otrzymał dwa. Ten z jednym talentem, rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze. Gdy pan powrócił, pochwalił tych, którzy pomnożyli jego majątek. Przyszedł ten z jednym talentem, mówiąc:
Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność.
Czyli zagrał super bezpiecznie – nie tylko nie zaryzykował, ale w ogóle nie zrobił nic. Sługa uczynił tak ze strachu, może lenistwa, może wygody bycia sługi „tylko z jednym talentem". Nie stracił, ale i nie zyskał, choć miał szansę. Tymczasem jego pan chciał zyskać, dlatego powiedział:
Odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Każdy z nas ma jakiś talent, zdolność do wykorzystania w życiu. Jeśli go nie wykorzystujemy, będziemy „płakać i zgrzytać zębami", ale wina w tym przypadku spadnie wyłącznie na nas. Zastanów się Kandydacie, Kandydatko, czy może Ty nie jesteś takim sługą z jednym talentem – człowiekiem bez pracy, który niby jej szuka, ale tak naprawdę nie czyni w tej materii wiele albo zgoła wcale. Nie jest w stanie naprawdę poświęcić się, złamać stare myślenie, przyzwyczajenia czy zmienić styl życia. I – co chyba najgorsze - czeka, aż praca sama Cię znajdzie.
Dalej nie przekonany? Przykład jednej z rekrutacji Ewy. Chodziło o asystentkę zarządu a podstawowym wymogiem było posługiwanie się dwoma językami obcymi. Sprawdzianem dla kandydatek było napisanie w obu językach standardowego mejla potwierdzającego spotkanie prezesa w określonym dniu i miejscu. Kandydatka z doskonałym CV (ukończyła lingwistykę stosowaną angielskiego i niemieckiego) napisała coś, potem to skasowała i ... ze łzami w oczach wybiegła z biura. Sekretarce zdążyła tylko powiedzieć, że bała się popełnić błąd, bo nie była pewna jakiegoś sformułowania. Uciekła, bo przestraszyła się, że może nie okazać się perfekcyjna w każdym calu. Rekrutację wygrała więc osoba, która wprawdzie robiła błędy w wymowie i gramatyce, ale w ogóle chciała – mimo oporów – mówić i pisać w obcym języku. Strach możesz pokonać jedynie wtedy, gdy się z nim zmierzysz i stawisz czoła temu, co Cię napawa lękiem. Jeśli nie, pozostaniesz tym biedakiem powtarzającym innym tego typu biedakom bez pracy: „dalej nic nie znalazłem, świat się na mnie nie poznał".
Ta książka jest także dla tych, którzy dopiero zaczynają zawodową karierę. Chcemy, abyś wiedział, że to nie zabawa a każda decyzja – wybór wyższej uczelni, pierwszego Pracodawcy, nawet sposób spędzenia wakacji – może mieć kapitalne znaczenie dla Twojej przyszłości. Abyś nie brał w desperacji pierwszej, lepszej pracy, bo może ona wykrzywić drogę Twojej kariery. Nie chcemy, byś godził się na zapłatę poniżej cen rynkowych albo ustalał warunki pracy „na gębę". Zbyt wiele znamy przypadków, gdy Pracodawca w sposób bezwzględny wykorzystał nieświadomego, „zielonego" Kandydata. Jeśli chociaż kilkoro z Was nie da się nabrać na proste sztuczki osób rekrutujących, jeśli komuś uda się wynegocjować lepsze warunki zatrudnienia (choćby płacę lepszą niż płaca minimum), to już będzie dobrze. Bo cały rynek pracy będzie nieco lepszy, gdy podniosą się standardy.
Część materiału z tej książki była publikowana na blogu Ewy na Salonie24.pl. Z różnymi komentarzami internautów, głównie na temat „bezduszności" pracodawców i ciężkiej doli pracowników najemnych. Żeby była jasność, ta książka ma pomóc uświadomić Ci, Drogi Kandydacie, Droga Kandydatko, jak działa świat rekrutacji. Dlatego jeśli oczekujesz, że będziemy Cię niańczyć, głaskać po głowie pocieszając, że „niedobry świat nie poznał się na Tobie", to... szkoda Twojego czasu i pieniędzy. Nie obiecujemy, że pracę zdobyć jest łatwo, ani że mamy jakieś magiczne rozwiązania. Tak naprawdę dajemy Ci pewną wiedzę jak funkcjonuje ten świat, odkrywamy motywy pracodawców, ale reszta zależy od Ciebie. Tak jak nie ma darmowych obiadów (zawsze ktoś musi zapłacić rachunek), tak samo nie ma wymarzonej pracy, która sama do Ciebie przyjdzie. Musisz ją sobie wywalczyć, a często wręcz wyszarpać. Bo szukanie pracy, to ciężka praca a droga do niej z reguły wiedzie przez „pot, krew i łzy".
Zaakceptuj swoje emocje
Nie masz pracy. Najpierw myślałeś, że na krótko. Bo przecież robisz wszystko, by ją znaleźć. Ale minął miesiąc, dwa, pół roku – i nic się nie zmienia. Szukasz nadal, ale Twoje poczucie własnej wartości drastycznie spada. Jesteś po prostu wściekły, bo znowu Cię nie przyjęli, choć przebrnąłeś kolejne etapy rekrutacji i angaż wydawał się całkiem realny. Nie, nie była to ta wymarzona, jedyna praca. To była PO PROSTU PRACA, dzięki której mogłeś przeżyć kolejny miesiąc. W domu czekają stosy niezapłaconych rachunków, rozgoryczona małżonka, dzieci niezbyt rozumiejące znaczenia słów: „kupiłbym, ale nie mamy teraz pieniędzy". Jesteś wściekły. I nie pomagają ci pocieszenia headhuntera:
Nie przejmuj się, potraktuj to jako kolejną naukę życiową.
Masz w nosie takie nauki. Jesteś gotowy eksplodować, odkuć się na tych wszystkich, którzy się na się na Tobie nie poznali...
A może nie czujesz nic, tylko dziwne otępienie. I coraz częściej odbierasz niepokojące sygnały własnego ciała. Jesteś ciągle zmęczony, nie możesz zasnąć. Lekarz nie znajduje żadnej przyczyny, ale... przepisuje Ci leki na depresję. „Ja i depresja?" – myślisz – „To niemożliwe. Przecież jestem managerem, świetnym inżynierem, czy wspaniałym specjalistą od marketingu. Zawsze świetnie sobie radziłem..." Bierzesz leki, ale jest Ci po nich jeszcze gorzej. Dręczy Cię strach.
Czy wszystko ze mną w porządku? Może się już nie nadaję?
– prześladują Cię czarne myśli, lęk nie mija...
Zaprzeczanie żalowi i bólowi związanemu z utratą pracy i brakiem nowej na nic się nie zda. Tak, to boli. Cholernie boli. Czasami tak, że trudno znieść to ściskanie w żołądku. Zwłaszcza jak po raz kolejny odpadłeś z konkurencji po którejś tam z kolei rozmowie kwalifikacyjnej.
Przyznaj to przed samym sobą, a potem wykonaj proste ćwiczenie:
Otwórz okno. Stań twarzą zwróconą na zewnątrz, połóż ręce na głowie i patrząc przez otwarte okno powiedz: „Jak ja się cholernie czuję. Ale mam prawo tak się czuć. To normalne, że jestem zrozpaczony z tego powodu, że straciłem źródło dochodu i jeszcze nie znalazłem nowego. Każdy normalny, zdrowy człowiek wkurzyłby się z tego powodu".
I mówiąc to, jakby strzepuj ten ból z głowy, wyrzucaj złą energię za okno. Powtarzaj to ćwiczenie wielokrotnie, aż przestanie dawać Ci ulgę.
Znajdź ludzi, którzy Cię wysłuchają, ale nie będą popędzać, abyś szybciej uporał się z bólem.
Weź się w garść!, Musisz być silny!, Zawsze dawałeś sobie radę, więc dasz radę i teraz
– dobrze znamy te frazesy, które tylko denerwują, a nie przynoszą ulgi. Pewnie bliskie Ci osoby mówią to w dobrej wierze, ale być może na ten czas – czas bólu – najlepszym słuchaczem będzie osoba nieznajoma. Niewidziany od lat kolega, przypadkowa osoba poznana w parku, ktoś, z kim do tej pory nigdy nie rozmawiałeś, a może ksiądz? Emocjonalne rany goi czas i kontakt z ludźmi. Może zaczniesz o swoim bólu pisać na blogu? Formułując myśli, przelewając je na papier, opowiadając o nich innym ludziom, oczyszczasz się.
Najważniejsze nie zwariować, reszta przyjdzie później.
To oczywiste, że czujesz ból, wściekłość, rozczarowanie. Strata pracy, stałego źródła dochodów dla Ciebie i Twojej rodziny usprawiedliwia takie uczucia. Nie blokuj ich, daj im wybrzmieć. Ale nie wolno folgować sobie i mówić:
Jestem stary. Takich już nie zatrudniają. Mam słabe doświadczenie. Wiele rzeczy nie potrafię. Prawdopodobnie już nigdy nie znajdę zatrudnienia.
Albo:
Wysłałem już setki CV i nawet do mnie nie oddzwoniono. Ja już chyba nigdy nie znajdę pracy.
Czy wreszcie:
No to najlepsze czasy już mam za sobą. Teraz już może być tylko gorzej.
Tego wszystkiego nie wiesz. Rozumując w ten sposób możesz za to spowodować, że czarne scenariusze zaczną się realizować na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Podświadomie zamykasz się na nowe możliwości, które niesie życie. Zaczynasz wierzyć w czarne myśli i ostatecznie, gdy otrzymasz dobre propozycje ogarnie Cię taka panika, że będziesz wolał zrezygnować z szansy od losu. Zaprogramujesz się na porażkę albo wygodny komfort „nie mam pracy, nic się nie da zrobić".
Mów sobie raczej tak:
Spotkało mnie bardzo ciężkie i przykre doświadczenie życiowe. Utraciłem pracę. Na szczęście dużo potrafię. Zbiorę się w sobie. Zadbam o siebie. Wypoczęty i otwarty na sygnały będę wypatrywać rozwiązania
Albo:
To już setne CV, które wysłałem i nie ma żadnego odzewu. Może trzeba zmienić zdjęcie? A może lepiej dostosować treść CV do ogłoszenia? A może nie ma sensu wysyłać mailem tylko trzeba dzwonić do pracodawców albo po prostu pojechać i spróbować porozmawiać?
Lub:
To fakt, że mam 45 lat i istnieje przekonanie, że takim osobom jest trudniej. Ale dodatkowo mam doświadczenie, które może być interesujące dla innych pracodawców, mam już duże dzieci, jestem lojalny i nie będę chciał zmieniać pracy, jak mnie pracodawca zatrudni.
Widzisz różnicę? Zamiast biadolenia jest myśl pobudzająca do działania. Z dalszej części książki dowiesz się, dlaczego tak ważne jest, aby w każdej chwili działać. Nawet jeśli popełniasz błędy, działanie jest lepsze od bierności i roztrząsania przeżytych porażek i niepowodzeń.
Wykorzystaj ten czas, by poznać siebie
Szukanie etatu to poważna sprawa także dlatego, że gra toczy się często według brutalnych reguł. Im wyższe stanowisko, tym bardziej trzeba się napocić i być przygotowanym na faule i nieczyste zagrania. Można oczywiście usiąść, zapłakać nad sobą – że „układ", że się nie poznali, że menedżerowie myślą tylko o własnej – przepraszamy za słowo, ale tu akurat pasuje jak ulał - dupie. Ale to nie zmieni wcale Twojej sytuacji, tylko ją pogorszy. Bo pewnie poskarżysz się innemu nieszczęśnikowi bez etatu i dalej, już wspólnie będziecie narzekać i wieszać psy, a wtedy... na pewno nikt Cię nie przyjmie. Musisz niestety sięgnąć wgłąb i wymyślić się na nowo. Zacznij dzisiaj, bo jak postawisz pierwszy krok, zobaczysz radość z działania... Działanie jest najlepszym lekarstwem na biadolenie, bo trzeba się skupić na „łamaniu" rzeczywistości a nie przebywaniu z tworami Twojego umysłu. (...)
Straciłeś pracę – i wraz z tym bolesnym doświadczeniem pojmujesz sens prawdy, którą być może do tej pory odrzucałeś. Że stanowisko, władza, pieniądze, autorytet nie są nam dane raz na zawsze, że trzeba się liczyć z możliwością ich utraty. Że gdy jesteś pracownikiem, decyzje podejmuje ktoś inny, na co nie masz zwykle żadnego wpływu. A Twoja praca zawsze zależna jest od rynkowej gry podaży i popytu. Ty również zmieniasz się z upływem czasu. Zmieniają się Twoje oczekiwania, zmienia się Twoja dynamika, sposób działania i wcale nie jest powiedziane, że popyt na pracowników takich jak Ty kiedyś się nie skończy. Jeśli już to sobie uświadomiłeś - to świetnie. Taka wiedza to doskonały punkt wyjścia do kolejnych działań. Teraz na pewno szybciej uporasz się z własnym kryzysem emocjonalnym i uśmierzysz ból po stracie pracy. A gdy uda Ci się nieco zdystansować i pozbyć bagażu zbędnych emocji, tym łatwiej będzie[i] znaleźć wyjście z tej sytuacji.
Zastanów się nad kilkoma czynnikami – ta refleksja może okazać się bardzo przydatna przy planowaniu kolejnych działań:
mówisz, że szukasz pracy? Być może szukasz etatu, a nie pracy. To duża różnica. Bo pracy jest bardzo dużo. Często to praca bez wynagrodzenia jak choćby służenie swojej rodzinie, społeczności, kościołowi. Choć bez umowy i bez wynagrodzenia, to także taka praca pozwoli Ci pozostać aktywnym i... zapełnić swoje CV sensownymi wpisami, aby nie trzeba było straszyć „przerwami w życiorysie". Jeżeli do pracy bez pracodawcy, umowy i wynagrodzenia podejdziesz w sposób równie zaangażowany jak do tej najemnej, masz szansę przez cały czas się rozwijać i pozostać aktywnym. No i dodatkowo spotkasz może nowych ludzi, zrodzą się nowe możliwości.a może założysz własny biznes? Zaczniesz sam decydować o własnym losie, wolny od humorów pracodawcy. Jeśli to jednak zbyt duże dla Ciebie wyzwanie, spróbuj chociaż zmienić swój stosunek do pracy. Nie ograniczaj się do jednego rodzaju działalności. Postaraj zdobyć nowe umiejętności, które w razie konieczności zapewnią Ci dodatkowy dochód.
Pamiętaj o tym, czego już raz boleśnie doświadczyłeś: praca najemna kończy się często szybciej, niż to się zatrudnionemu wydaje. Renowacja mebli, decoupage czy produkcja biżuterii mogą być miłym hobby, ale także źródłem całkiem niezłych dochodów. I, co bardzo istotne, dadzą Ci cenne poczucie niezależności i bezpieczeństwa.spróbuj zrozumieć mechanizmy rządzące rynkiem pracy, a łatwiej Ci będzie podjąć decyzję, gdzie chciałbyś pracować: w wielkiej korporacji czy niedużej firmie. W krajach o bardziej zaawansowanym stopniu rozwoju od dawna wiadomo, że praca w koncernach uwstecznia inteligencję, przedsiębiorczość i – w efekcie – ... obniża szanse na rynku pracy. Dlatego koncerny gwarantują managerom i wąsko wyspecjalizowanym specjalistom ogromne odszkodowania na wypadek zwolnienia.
Praca w niedużej firmie będzie wprawdzie mniej płatna, ale za to bardziej urozmaicona i różnorodna, rozwijająca umiejętności przydatne w przyszłości.naucz się kierować swoją karierą tak, aby być zawsze przygotowanym na zmiany. Z każdego miejsca pracy staraj się czerpać jak najwięcej. Wiedza, nabyte umiejętności, kontakty i znajomości pozyskane w pracy mogą okazać się nieocenione przy szukaniu kolejnego miejsca zatrudnienia. Pamiętaj, że większe szanse na rynku pracy mieć będzie handlowiec niż kierownik produkcji, pracownik wyjazdowego serwisu niż automatyk systemowy, który zna się na jednej linii technologicznej w fabryce. uświadom sobie, że podstawową umiejętnością na rynku jest umiejętność sprzedaży. Dlatego tak ważne jest, by uczyć się w tym kierunku i stale ćwiczyć.
Wiemy, że wielu kandydatom trudno jest nawet pomyśleć o sobie jako o handlowcach. Ale każda rozmowa kwalifikacyjna to tak naprawdę rozmowa handlowa, podczas której próbujesz sprzedać świadczone przez siebie usługi, czyli de facto... siebie. I im lepiej umiesz się sprzedać, tym bardziej atrakcyjną pracę jesteś w stanie uzyskać i lepsze wynegocjować warunki.przygotuj się psychicznie na życiowe zawirowania. Bądź elastyczny jeśli chodzi o formy zatrudnienia – współczesna dynamiczna gospodarka stwarza ciągle nowe możliwości, czemu nie miałbyś z nich skorzystać? Nie daj się uwikłać w zobowiązania finansowe wobec aktualnego pracodawcy, nie szalej z kredytami. I w każdej sytuacji oszczędzaj. Oszczędności przydadzą się na „czarną godzinę", gdy stracisz pracę, albo wcześniej – gdy zechcesz odejść z bankrutującej firmy.
W tej książce opisaliśmy metody pozyskiwania pracy. Są to konkretne wskazówki w jaki sposób możesz zwiększyć swoje szanse w firmach, które chcą zatrudnić pracowników najemnych. Chcemy Ci jednak podsunąć myśl, że pozyskanie takiej pracy jest jedynie początkiem drogi. Następnymi celami jest to, co sam sobie postanowisz. To może być np. utrzymanie pracy, awans, a może jedynie podwyższenie zarobków, pozyskanie doświadczenia, wiedzy, umiejętności itp. Warto abyś cały czas – nawet gdy posiadasz etat - myślał o alternatywnym źródle dochodów, alternatywnym bądź uzupełniającym sposobie pozyskiwania umiejętności, znajomości, wiedzy ... Taka dobra i świadomie wypracowana alternatywa da Ci przewagę w kontaktach z Pracodawcą. Po pierwsze będziesz pewniej bronił swoich praw i interesów.
Podczas rozmów z kandydatami Ewa często słyszała, że bardzo często znosili poniżanie, mobbing, brak respektowania swoich praw tylko dlatego, że nie posiadali alternatywnego źródła dochodów, a poczucie własnej wartości zostało przez ostatnich pracodawców zdławione. Im dłużej i ciężej pracowali, aby wykazać swoją przydatność, tym bardziej tracili zdrowy ogląd sytuacji rynkowej własnych umiejętności i zarabiali relatywnie mniej. Szczególnie w pamięci Ewy utkwiła kandydatka z doskonałym doświadczeniem w branży tekstylnej. Przez sześć lat pracowała jako szefowa produkcji bielizny damskiej międzynarodowego koncernu. Firma płaciła szwaczkom najniższą krajową, a kadrze kierowniczej o 25 proc. więcej. Kobieta kierowała dwoma zakładami produkcyjnymi, godząc się na pracę po 14 godzin dziennie, ponieważ miała 42 lata i wydawało jej się, że jeżeli tę pracę straci wtedy już nie znajdzie nowej. W pewnym momencie odkryła, że zagraniczny manager oddelegowany do fabryki kradnie produkcję zmuszając kierownika jakości do podpisywania braków jakościowych. Gdy manager domyślił się, że ona o tym wie, zaszantażował ją i znęcał się nad nią psychicznie, aby wymusić milczenie.
W końcu zwolnił ją, przekonując, aby podpisała rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Gdy w poszukiwaniu pracy trafiła do biura Ewy była wrakiem człowieka: zniszczona psychika, zniszczone zdrowie. W takim stanie niestety najpierw musiała wyzdrowieć, aby w ogóle być w stanie psychicznie zapomnieć o tym, co przeżyła. Jest też prezes pewnego międzynarodowego koncernu, któremu w wieku 40 lat grozi paraliż od głowy w dół. Ten mężczyzna od 14 lat tak bardzo poświęca się firmie, że cały stres odłożył mu się w karku, który zamienił się w zbity kloc z mięśni, że żadne masaże już tego nie rozbiją. Każdy niefortunny ruch szyi grozi uszkodzeniem kręgów szyjnych i paraliżem. Ten człowiek nie miał czasu założyć rodziny, bo tak długo i ciężko pracował dla koncernu, że nie pomyślał o sobie. Na rozmowie ze Ewą powiedział, że nie potrafi robić nic innego. Żyje ze świadomością, że w każdej chwili może stać się inwalidą, bez partnera życiowego, rodziny, bez hobby i pasji.
Nie masz czasu na sen, nie masz czasu na seks wciąż od życia chcąc więcej
śpiewał polski zespół Bajm i jak widać ta prawda dotyczy wielu pracowników najemnych.
Jaka jest Twoja alternatywa? Rusz wyobraźnią! Masz być zdrowy, uśmiechnięty, mnóstwo życzliwych osób wokół. Żebyś pracował z chęcią i pewnością siebie, miał satysfakcję i możliwość wyboru, bo zasoby finansowe i każde inne pozwalają Ci na życie z godnością. Z pewnością, że zawsze sobie poradzisz, bez strachu i lęku, niezależny od wszechobecnego prania mózgu. Jeżeli jeszcze tego nie osiągnąłeś to znaczy, że jeszcze czegoś nie wiesz, nie umiesz. Twoim celem powinno stać się posiadanie takich umiejętności, abyś się rozwijał i posiadał... alternatywne źródła dochodu. Wtedy brak zdecydowania pracodawców nie będzie Cię już wściekał tylko rozśmieszał. Bo to Pracodawca czy rekrutujący będzie musiał kupić sobie podobną do tej książkę o tym, jak pozyskać takiego kandydata jak Ty. To pracodawca czy rekruter będzie starał się na rozmowie kwalifikacyjnej zbudować z Tobą doskonałą relację, przedstawić Ci ofertę pracy, która może wydać Ci się interesująca i myśleć o tym, co zrobić abyś zechciał u niego pracować. Ale to Ty wtedy będziesz stawiał warunki. Jeśli tego nie doświadczasz to pragniemy Cię zapewnić, że pomimo bezrobocia, kryzysu, ciągłej zmiany – istnieją kandydaci, o których rekruterzy walczą a pracodawcy są skłonni zapłacić duże pieniądze, aby ich pozyskać. Dlaczego nie miałbyś się stać jednym z nich?
Wszyscy ci kandydaci mają jedną wspólną cechę. Oni tak poukładali swoje życie, że nie potrzebują tej pracy za wszelką cenę. Oni te cenę negocjują. Negocjują z luzem, bo nie muszą musieć. Oni mają alternatywę. Stać ich na to, aby nie wziąć każdej pracy. I to ogromna satysfakcja i smak zwycięstwa, gdy to oni odmawiają innym. I to jest perspektywa dla Ciebie. Szukaj a znajdziesz. Staraj się...
CZĘŚĆ III:
Tak wygląda droga prawdziwych zwycięzców
Musimy Cię zmartwić. Odwaga realizowania własnych marzeń np. takich o stabilizacji finansowej i rozwoju osobistym jest ryzykownym przedsięwzięciem. Będzie wymagać odkrycia w sobie samym źródeł konformizmu i ... odkrycia, że poczucie bezpieczeństwa, jest ulotną emocją jeśli nie ma trwałych fundamentów. To, co w tej książce przeczytasz może sprawić, że utracisz samozadowolenie i wiele rzeczy będziesz chciał przemyśleć od nowa.
Ludzie sukcesu z reguły nie są tylko szczęściarzami, którym jakoś się udało. Ani mistrzami jednej wykorzystanej szansy czy pierwszego zrealizowanego pomysłu na miliony. Więcej, nie są autorami wspaniałego pomysłu na biznes, bo najczęściej – jak powiada jeden z najbardziej udanych polskich biznesmenów – dobry pomysł to „ledwie 5 procent" końcowego sukcesu. Co ich wyróżnia? Nie poddają się, działają bez względu na okoliczności, nigdy nie odpuszczają. „Biznesmen to taki człowiek, który częściej przegrywa" - powiedział kiedyś Janusz Filipiak, założyciel i prezes ComArchu. Wie, co mówi, bo ostatnie lata nie przyniosły mu pasma sukcesów. Dość wspomnieć zarzuty o przestępstwo gospodarcze czy nietrafioną inwestycję w piłkarski klub Cracovia. Filipiak mógłby użalać się nad sobą, oskarżyć kogoś, „układ" albo okoliczności o swoje porażki. A co robi? „Nigdy nie dramatyzuję, skoro odpowiadam za tak wiele spraw i do tego tak ważnych. Gdybym rozpaczał, nie nadawałbym się do zawodu prezesa ani klubu, ani firmy. Porażka nie obezwładnia mnie, tylko wyzwala chęć działania" – mówił.
I to właśnie jest mentalność ludzi sukcesu, prawdziwych zwycięzców. Porażka jest dla nich wyzwaniem, sprawdzianem, pobudza do jeszcze większego wysiłku. Zamiast szukać winy na zewnątrz, szukają jej w sobie i rzucają się do walki z jeszcze większą determinacją. Pamiętacie rolę Jacka Nicholsona w wyśmienitym filmie „Lot nad kukułczym gniazdem"? - Przynajmniej spróbowałem - odpowiedział grany przez niego bohater, po nieudanej próbie ucieczki, gdy inni tylko patrzyli, jak próbował wyrwać element wyposażenia otwierający drogę do wolności.
A Ty, Drogi Kandydacie, czy jeszcze walczysz? Czy po ostatnim odrzuceniu Twojego CV, po rozmowie kwalifikacyjnej z której nic nie wyszło, po wykluczeniu ze ścisłego grona kandydatów nie złożyłeś broni? Czy może już się poddałeś i przebywasz teraz w komfortowej strefie urażonej dumy i ambicji, z wyższością podkreślając, że „źli ludzie znów na Tobie nie poznali?" Wiemy, wiemy, kiedy szuka się pracy tygodniami, nawoływania "nie poddawaj się, musisz walczyć" brzmią jak bełkot headhuntera i agitacyjna gadka-szmatka. Mówisz sobie pewnie: „Co mnie się równać z milionerem? Przecież on ma miliony a ja szukam pracy, miesiącami bez skutku wysyłając CV, chodząc na spotkania rekrutacyjne, przeglądając oferty. Ba, pracuje nawet dla mnie headhunter, nazywa się Ewa Pióro. I co? Żadnego efektu".
A może powinieneś odpowiedzieć na inny zestaw pytań, tym razem dotyczący przede wszystkim Ciebie samego? Czy tak naprawdę chcesz właśnie TEJ pracy? Czy Twoje cele są zgodne z tymi, które deklarujesz w listach motywacyjnych? Ile tak naprawdę jesteś w stanie poświęcić, aby otrzymać dane stanowisko? Czy potrafisz przełamać dawne nawyki, dążenie do wygody? Zmienić głęboko zakorzenione przekonania na swój temat, na temat świata? I wreszcie, pokonać fałszywą dumę, która nie pozwala Ci opuścić zdobytej pozycji z obawy, by korona nie spadła Ci z głowy?
Droga do dobrostanu nie jest usłana różami. Wiele na niej wybojów, porażek i trzeba być naprawdę twardym... dla siebie. Umieć podnosić się po każdej porażce, wstawać każdego dnia rano z determinacją i walczyć. Pamiętasz, Drogi Kandydacie, przypowieść o talentach? Każdy z nas ma jakiś talent, zadanie do wykonania i – co więcej – obowiązek dać coś od siebie. I nie ma tłumaczenia, że można go zakopać w oczekiwaniu na lepsze czasy czy bardziej sprzyjającą chwilę. Nie przekonuje Cię to? No dobrze, w takim razie pomyśl o innym obowiązku: płaceniu rachunków czy zobowiązaniach wobec swoich dzieci.
- Bogaci widzą szanse, biedni widzą przeszkody – pisze w mądrej książce T. Herv Eker „Bogaty albo biedny. Po prostu różni mentalnie". Bogaty to dla autora człowiek, który jest w stanie zapanować nad swoim losem, co w efekcie zawsze prowadzi do uzyskania niezależności finansowej czyli bogactwa. Trzeba działać, a nie tylko myśleć o działaniu.
Po pierwsze – nie narzekać i nie roztrząsać niepowodzeń. Pamiętaj: ludzie przegrywają dopiero wtedy, gdy uznają dane zdarzenie za porażkę. Odrzucenie nawet na ostatnim etapie rekrutacji, może być przecież początkiem drogi do całkiem nowej przygody w życiu...
Po drugie – być ponad swoje przeszkody, tak jak to czynią prawdziwi ludzie sukcesu. Ich też życie nie rozpieszcza, ale oni koncentrują swój czas i energię na poszukiwaniu sposobów wyjścia z trudnej sytuacji oraz możliwości uniknięcia takich pułapek w przyszłości. Dla nich nie istnieją problemy, a jedynie wyzwania. Jeśli nie będziesz większy niż przeszkody, których doświadczasz, nie masz wielkich szans na sukces. Jeśli boisz się i nie potrafisz chwycić za słuchawkę i zadzwonić w sprawie pracy, poprosić o pomoc znajomego czy nawet obcego sobie człowieka, milionerem, ba, nawet w miarę zadowolonym z siebie członkiem klasy średniej, raczej nie zostaniesz. Zapamiętaj więc: musisz być ponad Twoje przeszkody.
Po trzecie – musisz działać - zawsze, w każdych okolicznościach. Niepokój, lęk, brak komfortu, nieznana sytuacja – one nie mogą Cię powstrzymać. Jeśli chcesz poczekać aż miną, aż będziesz gotów, by się z nimi zmierzyć, okazja po prostu Cię ominie. I jak uczy życie, raczej nie dostaniesz takiej szansy po raz drugi.
I najważniejsze, po czwarte - musisz się ciągle uczyć i rozwijać. Rozbijać kokon komfortu. Wielu ludzi chce zmiany, ale mało rozumie, że tak naprawdę chodzi o ZMIANĘ albo nawet ZMIANĘ-ZMIANĘ. Mówi się, że głupota to powtarzanie ciągle tej samej czynności i oczekiwanie, że rezultat będzie inny. Czyż wysyłając od miesięcy swoje CV, chodząc na spotkania rekrutacyjne, dając – w sowim mniemaniu – z siebie „wszystko", nie grasz tak naprawdę bezpiecznie? Na porażkę. Albo jeszcze gorzej, na ten nasz swojski, polski wynalazek – „moralne zwycięstwo" tj. porażkę (brak pracy, nowego zajęcia) usprawiedliwianą na tysiąc i jeden sposobów („rywale byli dużo silniejsi", „i tak nie miałem szans, wszystko było ustawione", „ta praca wcale mi się tak bardzo nie podobała"). Tłumaczenie, że biorąc pod uwagę okoliczności (rzekome znajomości, uprzedzenia, „nieuczciwą" konkurencję), moje drugie (trzecie, dziesiąte) miejsce i tak jest SUKCESEM? W realnym świecie szukania pracy takie „sukcesy" nie istnieją i tzw. miejsca w „na pudle", „w pierwszej dziesiątce" się nie liczą. A „moralnym" zwycięstwem nie nakarmisz dzieci. Jeśli więc przez dłuższy czas nie możesz zdobyć pracy, znaczy to że musisz coś ZMIENIĆ, wymyślić siebie na nowo. Nawet, jeśli wymaga to opuszczenia wygodnej, komfortowej przegródki p.t. „od dawna nie mogę znaleźć pracy, niech ktoś coś z tym zrobi, najlepiej niech przyjdzie i zaoferuje mi etat. Ale szybko!"...
Ostrzeżenie przed pułapkami – czy naprawdę chcesz tam dojść
Po pierwsze: Uzależnienie od miejsca pracy
Pierwszą pułapką pracowników najemnych jest wyuczona bezradność. Pozbawieni firmy i jej strukturalnej otoczki związanej z etatem, są bezradni w życiu osobistym. Fakt ten obnażył dobitnie kryzys rynku pracy w roku 2009, kiedy zostało zwolnionych wielu wysokiej klasy menedżerów i specjalistów. Jeden z takich pracowników, dyrektor finansowy z 15-letnim doświadczeniem, wyraził to w następujący sposób:
Zarządzać czyjąś firmą i obrotami rzędu 150 milionów złotych rocznie jest łatwiej niż własnymi finansami.
Podobnie może powiedzieć część managerów: zarządzać dla kogoś jest łatwiej niż zarządzać sobą i swoją rodziną.
Dlaczego tak się dzieje? Jeśli już zatrudniasz się w jakiejś firmie, to rozwijasz umiejętności, na których najbardziej zależy pracodawcy. I nie interesuje go przy tym, czy jako człowiek umiesz sobie radzić w życiu. Masz być sprawnym marketingowcem jego produktów, bardzo dobrym księgowym w jego spółce, doskonale handlować jego produktami, a jako inżynier doskonale znać i obsługiwać jego park maszynowy.
Jeśli jesteś ambitny, chętnie uczysz się nowych zawodowych tematów. Jako specjalista, menedżer czy handlowiec zaczynasz budować poczucie własnej wartości na sukcesach, które osiągasz w pracy. A firmy profesjonalnie zarządzające zasobami ludzkimi podsycają to uczucie satysfakcji, bo wiedzą, jak cenną dla pracodawcy jest Twoja motywacja. Czujesz się dobrze i tak ma być aż do czasu, gdy firma z różnych przyczyn zmuszona jest Cię zwolnić. Wtedy często okazuje się, że bez firmy kiepsko sobie radzisz w życiu. Im dłużej jesteś bez pracy, tym bardziej spada Twoje poczucie przydatności i własnej wartości. Nie wiesz, co zrobić z czasem, który bez firmy zaczyna Ci się niemiłosiernie dłużyć.
Po drugie: wąska specjalizacja.
Im węższa jest Twoja specjalizacja, tym trudniej będzie Ci pozyskać pracę. Ewa poznała kiedyś kandydatkę, która w swoim mieście była główną księgową. Przyjechała wraz z mężem do Warszawy i została zatrudniona w ogromnym koncernie na niższym stanowisku (księgowa ds. środków trwałych), ale z dwukrotnie wyższą pensją. W firmie było tak dużo środków trwałych, że przez sześć lat wraz z koleżanką nic innego nie robiły, tylko prowadziły wyliczenia. Po tym czasie kandydatka stwierdziła, że nie chce tak pracować do końca życia i... zaczęły się schody. Na rynku pracy była mało wartościowym pracownikiem, gdyż jest wiele osób znających się na środkach trwałych. Jednocześnie przyzwyczaiła się do ponadprzeciętnie wysokich zarobków w koncernie, zaciągnęła kredyty, musiała sporo płacić opiekunce do dziecka. Problem w tym, że takiego wynagrodzenia na wolnym rynku mogła oczekiwać gdyby pracowała na stanowisku samodzielnej księgowej. Ale po tylu latach w koncernie, nikt nie wierzył że samodzielnie podoła zadaniom, więc została bez pracy. Ostatecznie zdecydowała się płacić niani jeszcze więcej, aby pójść na kurs księgowości ogólnej i dysponując odpowiednim certyfikatem, przekonać potencjalnych pracodawców, że potrafi coś więcej niż tylko rachować środki trwałe. Dzisiaj kandydatka pracuje jako samodzielna księgowa w średniej wielkości spółce. Zarabia około 30 proc. mniej niż w koncernie, ale czuje się spokojniejsza o swoją przyszłość. Pozyskuje umiejętności o szerszym zastosowaniu. Daje sobie dwa, trzy lata, aby – dzięki doświadczeniu w obecnej pracy oraz kursom dokształcającym – zostać główną księgową. I uzyskać pełną samodzielność.
Po trzecie: zniszczony wizerunek
Jesteś młody, szukasz pracy. Chcesz najszybciej jak to możliwe rozpocząć karierę zawodową, zatrudniasz się więc jako urzędnik w spółce Skarbu Państwa. A może nawet wchodzisz w tzw. polityczne koneksje... Ale uważaj, co robisz! W przyszłości każde Twoje stanowisko w firmie choćby w niewielkim stopniu powiązanej z tzw. politycznym rozdaniem albo praca w urzędzie może zostać uznane za poważną skazę w zawodowym życiorysie. Większość z tych instytucji ma zszargany wizerunek, który potencjalni pracodawcy mogą przenieść także na Ciebie. Nie wierzysz?
- Mam 31 lat jestem u progu kariery zawodowej, a po wpisaniu w wyszukiwarki internetowe mojego imienia i nazwiska pojawia się kilka tysięcy wpisów w kontekście: aferzysta, przestępca, podejrzany. Źle się z tym czuję. Pokazuje się mnie jako przykład zepsucia młodego pokolenia – mówił jakiś czas temu przed sejmową komisją śledczą pewien młody człowiek. Mimo że ledwie skończył trzydziestkę, zdążył już być szefem gabinetu politycznego pewnego ministra, asystentem byłego wicepremiera, odpowiedzialnym za finanse w sztabie wyborczym jednej z wiodących partii. Ten młody człowiek wykupił właściwie bilet w jedną stronę: będzie albo politykiem, albo będzie służył politykom jako menedżer wyznaczony przez polityków. Ale Ty, Drogi Czytelniku, jeśli nie jesteś już w partyjnej młodzieżówce albo nie nosisz teczki za posłem czy senatorem, zastanów się dobrze, zanim zamarzy Ci się kariera w spółkach Skarbu Państwa czy stanowiska z tzw. politycznego rozdania. Pamiętaj, że późniejsze przejście do prawdziwego biznesu może się okazać niemożliwe. Istnieje bowiem powszechne przekonanie, że ludzie którzy mieli cokolwiek do czynienia z polityką, nie znają „normalnego" życia gospodarczego. Jeśli ich się jednak do pracy przyjmuje, to z reguły jest to forma haraczu za dostępność, dobrą wolę czy życzliwość tego czy owego decydenta.
Paweł przerobił to własnej skórze. Jako były już doradca ds. komunikacji pewnego Prezesa Zarządu TVP, szukając nowego zajęcia, słyszał co chwila: „CV i doświadczenie świetne, ale ten ostatni pracodawca...". I tutaj następował wykład o braku doświadczenia w realnym świecie biznesu i sugestia, że jak dobrze pójdzie, to za dwa, trzy lata, jak już wszyscy zapomną, gdzie pracował, to może... Ale teraz, absolutnie nie. Jeśli więc nie chcesz przeżywać koniunkturalnych cyklów przyjmowania i wyrzucania z pracy w zależności od zmieniających się w kraju ekip rządzących, nie pchaj się do urzędów i spółek Skarbu Państwa. A gdy już to zrobiłeś, nie płacz, że zostałeś zwolniony na podstawie niemerytorycznych przesłanek. Niestety, to norma – czyszczą wszystkich, ze sprzątaczkami włącznie.
Wspomniany wcześniej współpracownik ministra przynajmniej miał jasno określoną drogę kariery. Najpierw partyjna młodzieżówka, później praca dla partyjnego bossa, następnie dla partii. Gdy noga mu się nieco podwinęła, przeczekał w spółce podlegającej politykom. Gdy jego partia wygrała wybory, wchodzi do ministerstwa. Przyszłość to już droga albo do Sejmu... albo przed komisję śledczą lub prokuratura. Chcesz tego? Skoro czytasz tę książkę, na pewno nie (oni nie czytają takich książek, są zbyt zajęci noszeniem teczek i papierów za swoimi patronami). Ale potraktuj to jako memento: Twoje wybory mogą Cię wiele kosztować w przyszłości. A współpracownik ministra? No cóż - "Że parę tysięcy innych osób szuka pracy wiem. Te parę tysięcy osób pisało do mnie maile. Namierzało mnie na przykład przez Naszą Klasę, koledzy z podstawówki, z Zabrza, z innych miejscowości i wysyłali do mnie maile - powiedział przed komisją. Dodał jednak, że nie wysyłał tych CV dalej do swoich kolegów w rządzie czy partii... Dla Ciebie, Drogi Kandydacie, kolejna nauka – nie oczekuj zbyt wiele po kolegach, politycznych nominatach. Jeśli nie grasz z nimi w jednej, politycznej drużynie, daj sobie spokój – jesteś dla nich tylko balastem w ich drodze na polityczne szczyty.
Po czwarte: to nie jest kraj dla starych ludzi
W pewne piątkowe popołudnie do Ewy zadzwonił kandydat z pytaniem:
- Czy to wczorajsze ogłoszenie na szefa utrzymania ruchu w Warszawie jeszcze jest aktualne? Ostatnie siedem lat byłem szefem produkcji w koncernie (nazwa, którą wszyscy znają), nie posiadam żadnych uprawnień dozorowych. Jakie mam szanse?
- Nie ma Pan żadnych, ponieważ zgłosiły się osoby, które dokładnie odpowiadają profilowi stanowiska pracy i posiadają uprawnienia, o które nam chodzi.
- A może coś w produkcji? Bardzo proszę...
- Proszę szukać na własną rękę, gdzieś w małych miejscowościach na południu Polski za 15-20 procent tego, co Pan zarabiał do tej pory. Może tam jakaś firma szuka szefa produkcji ...
Takich telefonów Ewa odbiera dziesiątki. Im jesteś starszy, tym mniej możesz liczyć na to, że po stracie pracy dostaniesz dokładnie to, co robiłeś do tej pory i to za lepsze pieniądze. Po pierwsze, masz bardzo małe szanse, że znajdziesz dokładnie taką samą pracę, z takim samym zakresem obowiązków i wynagrodzeniem. Jeżeli definiujesz się przez Twoją firmę i pieniądze, które zarabiasz – słaby to fundament, abyś wyszedł zwycięsko z kryzysu, jakim jest utrata lukratywnego zatrudnienia. Ale walcz, aby nie popaść w beznadzieję. Szukaj dla siebie rozwiązań. Kto szuka – ten znajduje.
Po piąte: uleganie modom
Uwierz: nie warto angażować się w pozyskanie zawodu, który jest szczególnie wrażliwy na cykle koniunkturalne lub jest na wyginięciu. Usługi dla biznesu (np. szkolenia, rekrutacje, public relations, marketing) są bardzo zależne od ogólnej sytuacji gospodarczej. W przypadku kryzysu, gdy pracodawca musi szybko optymalizować (czyli po prostu ciąć) koszty, osoby z tych dziedzin zostają zwolnione w pierwszym rzędzie. Eliminacja lub drastyczne ograniczenie budżetów na PR, promocję czy marketing jest dla wielu firm doskonałym sposobem na poprawienie wyników firmy (to szczególnie ważne dla spółek akcyjnych, notowanych na giełdzie). Jeśli pracujesz w tych grupach, nie łudź się Drogi Kandydacie, że stojąc przed koniecznością cięć w czasach kryzysu, szefowie oszczędzą akurat Twoje stanowisko pracy. Natomiast zawody na wyginięciu to takie, na które zapotrzebowanie znika na zawsze. Serwisanci telefonów komórkowych (telefony się po prostu wymienia a nie naprawia), zegarmistrze, jubilerzy, krawcowe i szwaczki (produkcję przenosi się do tańszych krajów)... W niedalekiej przyszłości do tej grupy będą należały osoby zajmujące się pozyskiwaniem funduszy unijnych. Jak szybko może zmienić się zapotrzebowanie na wykwalifikowaną kadrę, doświadczyło tysiące osób zatrudnionych w sektorze budowlanym. Gdy finansowanie inwestycji zostało utrudnione, mnóstwo firm budowlanych i deweloperskich zbankrutowało, a pracownicy zostali zwolnieni. Wynagrodzenie tych, którzy pozostali, spadło o połowę.
Dlatego wybierając branżę, w której chcesz pracować, obserwuj, co się dzieje w gospodarce. Czy Polsce nie grozi konkurencja z tańszych krajów i produkty, w których się wyspecjalizowałeś, nie przestają być produkowane? Pamiętaj, że zawsze lepiej poradzą sobie osoby, które potrafią kilka rzeczy, oferują raczej usługi niż rzemiosło. I to usługi rozwijające się na bazie wymagań prawnych, jak zawód księgowej, specjalisty ds. bezpieczeństwa i higieny pracy czy kierownika budowy z uprawnieniami niż zawody, które powstają na bazie tymczasowych potrzeb (jak wodzirej, wdrożeniowiec IT, stylista). Istnieje pewna grupa zajęć związanych z handlem, które nigdy nie przestaną być w cenie, bo wykonujące je osoby są kluczowe dla gospodarki. Przecież dobrobyt każdej firmy – czy to wytwórni przysłowiowych gwoździ, książek czy rakiet kosmicznych – opiera się na prostym rachunku: jak największej sprzedaży przy jak najmniejszych kosztach własnych. Również w sferze osobistej przedstawiciele zawodów handlowych są na uprzywilejowanej pozycji. Handlowcy z reguły posiadają doskonałe umiejętności nawiązywania kontaktów i budowania sieci. Kontakty pozyskane w trakcie wykonywania zadań to również ich osobisty kapitał. Nawet gdy tracą zatrudnienie, kapitał pozostaje – to ich notes z nazwiskami i telefonami. I te kontakty, przy pewnej dozie pomysłowości i szczęścia, ludzie ci mają szanse z sukcesem spieniężyć.
Twoją metodą na pozyskanie pracy jest zrobienie listy z potencjalnymi pracodawcami. Planujesz - 25 telefonów dziennie, piszesz przy tym notatki z rozmów. Jak każą zadzwonić we wtorek - dzwonisz we wtorek. Jak w środę – to w środę. Notujesz. Wyciągasz numery komórkowe, namiary na konkretne osoby. Przy takim aktywnym poszukiwaniu pracy z pewnością będziesz zapraszany na rozmowy: im więcej spotkań, tym większe szanse na zatrudnienie. W zasadzie średnio już po trzecim spotkaniu powinieneś zostać zatrudniony (chyba, że będziesz mieć wrażenie, że rozmowy idą nienajlepiej i wtedy będziesz musiał bardziej poćwiczyć rozmowy). Ćwiczenie czyni mistrza - po kilku rozmowach już nie będziesz czuł stresu tylko satysfakcję.
Poniżej podajemy statystykę sukcesu w pozyskaniu pracy w 2009 r. przez specjalistów i managerów. Pamiętaj jednak, że rok 2009 to rok kryzysu – wyjątkowo trudny w pozyskaniu pracy.
- Na 100 wykonanych telefonów – 25 jest udanych w tym sensie, że kandydat dodzwonił się do osoby podejmującej w firmie decyzje w sprawie pracy i uzyskał jakiekolwiek informacje.
- Z tych 25 „dodzwonionych" telefonów – 10 potencjalnych pracodawców udzieliło rzeczowych informacji. Autoprezentacja kandydata powiodła się, gdyż ta dziesiątka wyraziła szczerą gotowość zapoznania się z CV kandydata (kandydat ma jakiekolwiek widoki na spotkanie i pracę)
- Z tych 10 telefonów, po rozmowie "autoprezentacyjnej" z potencjalnym pracodawcą, pięciu zaprosi na spotkanie rekrutacyjne.
- Z 5 odbytych spotkań z potencjalnymi pracodawcami, optymistycznie można przyjąć, że dwóch pracodawców przedstawi konkretną ofertę tj. zarówno kandydat jak i pracodawca chcą dalej rozmawiać.
- Trzeba mieć trzy takie ciekawe oferty, aby faktycznie, któraś z propozycji doszła do skutku tj. aby kandydat pozyskał interesująca pracę
Z tego wynika, że osoba chcąca faktycznie pozyskać pracę powinna wykonać 150 telefonów do potencjalnych pracodawców, aby - statystycznie rzecz ujmując - osiągnąć sukces w pozyskaniu pracy. Jak widać uzyskanie pracy to ciężkie zadanie. Da się porównać z wysiłkiem handlowców, od których wymaga się wykonania do 50 tzw. zimnych telefonów dziennie tj. wydzwonienia zupełnie obcych ludzi (choćby z książki telefonicznej) z ofertą sprzedaży. Możesz oczywiście tego nie robić i dalej słać CV pocztą elektroniczną. Ale pamiętaj, że Twoje działanie będzie przypominać raczej naloty dywanowe. A Ty sam – zamiast zapewnić sobie rozmowę kwalifikacyjną – będziesz jednym z tych, którzy zapychają skrzynki mejlowe decydentów czy ich sekretarek. I nie licz, że za to akurat Ciebie pokochają.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107808-pawel-burdzy-ewa-pioro-i-ich-niezwykly-poradnik-o-szukaniu-pracy-pierwsza-pulapka-jest-wyuczona-bezradnosc-czesc-iii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.