W amerykańskich thrillerach i horrorach jedną z najbardziej zabawnych scen jest zwykle ta, gdy któraś z ofiar zwraca się do oprawców lub prześladowców ze szczególnie dramatycznym pytaniem:
Dlaczego to robicie?
Sparodiował tę sytuację Tim Burton w znakomitym filmie "Marsjanie atakują", kiedy pytanie to zadawał sam prezydent USA grany przez Jacka Nicholsona.
Podobne pytanie mogliby zadać liderzy stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza (dopóki nie dobiorą sobie poręczniejszej nazwy, wolę ich nazywać lightowcami). Mogliby je zadać Januszowi Palikotowi.
W następstwie jego mnożonych i coraz bardziej podkręcanych niedyskrecji, problem: czy Joanna Kluzik-Rostkowska oraz Paweł Poncyljusz rozmawiali, a jeżeli tak, to gdzie jak długo i o czym, z winiarzem z Biłgoraja, stało się jednym z ważniejszych pytań sezonu politycznego. A prawowierni PiS-owcy pytani o dysydentów mówią, zgodnie ze swoimi partyjnymi przekazami dnia, niemal wyłącznie na ten temat. To ich mantra.
Nagonka w tej sprawie wydaje mi się przesadna. Blogerka Kataryna oskarża na przykład Poncyljusza o kłamstwo. Kiedyś opowiadał, że rozmawiał z Palikotem sam. Dziś w wywiadzie z Michałem Karnowskim mówi "my rozmawialiśmy". O sobie i Kluzik-Rostkowskiej.
Nie ma tu sprzeczności. Kluzik-Rostkowska i Poncyljusz rozmawiali podobno z Palikotem oddzielnie. Wtedy mówił więc tylko o sobie. Dziś wobec przyznania się koleżanki używa formuły "my". Mogł wcześniej faktów związanych z Kluzik-Rostkowską nie znać. Mogł o nich milczeć, ale formalnie kłamstwem to nie było. Zwłaszcza gdyby była minister pracy rzeczywiście wymieniała się uwagami z winiarzem gdzieś w przelocie, na korytarzu.
Nie zmienia to faktu, że wybranie sobie Palikota za konsultanta nie najlepiej świadczy o smaku, zwłaszcza po Smoleńsku. Tu trudno używać formułki : "rozmawia się ze wszystkimi". Waldemar Pawlak, Donald Tusk, Grzegorz Napieralski to normalni politycy. Palikot to padlinożerca, autor żądania aby badać trupowi prezydenta krew i żartów na temat Przemysława Gosiewskiego widzianego po śmierci we Włoszczowej.
Inna sprawa, że decydując się na spotkania z Palikotem poseł Poncyljusz wykazał się też karygodną naiwnością. Doświadczenia czołowych polityków PO z Tuskiem, Gowinem, Schetyną czy Komorowskim na czele powinny mu uświadomić, że to człowiek zdolny do sprzedania każdego swojego rozmówcy. Do ujawnienia każdej rozmowy z jej równoczesnym podkolorowaniem. Jeśli ktoś tego nie bierze pod uwagę, niech się nie dziwi że złośliwy pies którego głaskał, ugryzie go nagle w rękę.
I nie zmieni tego fakt, że - co wyborców PiS interesuje już jakby mniej - Palikot chwali się kontaktami z innymi politykami tej partii. Na przykład spotkaniami z Jackiem Kurskim w jakimś mieszkaniu. Nie zmieni, choć skądinąd nad tamtymi przypadkami też warto się pochylić. Cynizm ma wiele ojczyzn.
Janusz, dlaczego to robisz?
- po takim pytaniu w horrorze bądź thrillerze następuje z reguły drwina a potem atak. W tym przypadku Palikot nasila swoją akcję z rozmysłem szkodząc Poncyljuszowi i Kluzik-Rostkowskiej w oczach ich potencjalnych zwolenników z kręgów PiS-owskich. Może robi to dlatego aby zemścić się na Kluzik, że nie chciała pójść razem z nim. Może chce o sobie przypomnieć - ostatnio przecież nowa inicjatywa przyćmiła zdecydowanie tę jego. A może po prostu taki jest. Nielojalny, szukający rozgłosu kosztem innych.
Tak czy inaczej działa trochę na rzecz PO zagrożonej konkurencją z prawej strony. Ale działa też w interesie Jarosława Kaczyńskiego, któremu łatwiej spiskowców kompromitować. Sam Palikot na tym ugra niewiele, poza, powtórzmy, rozgłosem. Ale jest w tym logika polityczna, nawet jeśli uwielbiający podsrywać innych winiarz pamięta o niej w dalszej kolejności, lub nie pamięta wcale.
Janusz Palikot został wykreowany przez sytuację, gdy jego drugim biegunem byli Kaczyńscy. Lider PiS po Smoleńsku, organizujący manifestacje pod krzyżem i opowiadający że prowadził kampanię po lekach jest dla niego nawet wygodniejszym punktem odniesienia niż Kaczyński dawniejszy, silniejszy i bardziej racjonalny. Naturalnie taka polaryzacja podnosi też akcje Tuska, ale Palikot z pewnością na niej nie traci. Dla niego idealną jest sytuacja, kiedy jedynym liderem i główną twarzą słabnącej prawicy jest człowiek, z którego sam umiejętnie i w ohydny sposób robił potwora.
W wywiadzie dla "Polski" może potem opowiadać do woli, jak dobrze życzy Poncyljuszowi jako przedstawicielowi nowej lepszej Polski. Robi to tylko po to, aby mu zaszkodzić. I tak naprawdę nie chce ludzi tego pokroju jako potencjalnych rywali. Doskonale pamięta że w następstwie robionej przez lightowców kampanii Jarosław Kaczyński dostał 36 procent, a po ich wyrzuceniu jego partia dostała 23. Winiarz w przeciwieństwie do wielu szczerych patriotów umie liczyć.
O tym też warto pamiętać, gdy się czyni z domniemanego flirtu lightowców z Palikotem jedyny temat obecnej polityki. Gra się w ten sposób jego grę. Co mieszaniny cynizmu z lekkomyślnością, jaką się wykazał poseł Poncyljusz rzecz jasna nie usprawiedliwia. Ale polityka to nie jest najczęściej równanie z jedną niewiadomą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107806-analiza-zaremby-janusz-dlaczego-to-robisz-palikot-w-akcji-lightowcy-ogrywani-rysuje-krauze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.