Różnie w Prawie i Sprawiedliwości, jak w każdej partii, bywało i różne osoby w niej bywały, ale jedno było niezmienne: wielkie znaczenie "spinek" czyli partyjnych spindoctorów - Adama Bielana i Michała Kamińskiego.
Każdy dziennikarz obserwujący polską politykę z bliska doskonale sobie zdaje sprawę, że nieprzerwanie od 2001 roku, czyli upadku Akcji Wyborczej Solidarność i przejęcia rządów na prawicy przez braci Kaczyńskich, to ci dwaj politycy kształtowali zarówno medialny wizerunek PiS jak i kontakty tej partii z dziennikarzami. Jarosław Kaczyński tak mówił o nich w wydanym w 2006 roku "Alfabecie Kaczyńskich", tuż po tym jak Bielan i Kamiński po raz pierwszy dostali się do Parlamentu Europejskiego:
Obaj tak bardzo chcieli, że nie mogliśmy ich zatrzymać. Gdybyśmy im zakazali, zgorzknieliby i byliby pełni żalu. Ale nadal mogę na nich liczyć, dobrze pracują w kampanii i sprawdzają się w PE.
Co więcej, prezes wyróżnia ich wtedy, w tej rozmowie, obu jako wybijających się posłów w pierwszym sejmowym klubie PiS w latach 2001-2005.
I faktycznie, przez lata mieli stały dostęp do prezesa, a to ile ważnych decyzji politycznych partii Kaczyńskiego zapadło za ich sprawą, to chyba tylko sami wiedzą. Niezależnie jednak czy wygrywali czy przegrywali wewnętrzne boje, bronili ich lojalnie na zewnątrz. A sami też mogli liczyć na lojalność Kaczyńskiego, bo w czasie tych wojen narobili sobie w Prawie i Sprawiedliwości wielu wrogów. Wielu bowiem raziły ich wpływy, dużo większe niż siła głosów za nimi stojąca, a wynikające z charakteru współczesnej polityki, która sprawność w grze medialnej ceni wyżej niż na przykład zdolność budowy struktur.
Zwłaszcza w czasie kolejnych kampanii wyborczych przejmowali pełnię niemal władzy w PiS. Szczególnie po zwycięstwie prezydenckim i parlamentarnym w roku 2005, które ugruntowało opinię o nich jako i wyjątkowych fachowcach, na dalszy plan spychając Jacka Kurskiego i jego grupę.Także w Pałacu prezydenckim, gdzie bywali częstymi gośćmi śp. Lecha Kaczyńskiego, a Michał Kamiński przez ponad rok próbował (bez powodzenia) budować walczyć z medialną nawałą przeciw prezydentowi.
Atak jest tak potężny, że nawet i 100 siłaczy by nie dało rady
- powiedział potem w jednym z wywiadów.
Obaj nie zasypiali jednak gruszek w popiele i korzystali z każdej okazji do nauki - nie było amerykańskiej czy europejskiej dużej kampanii bez ich wyjazdu i zbierania doświadczeń. A jednak - po 2005 roku PiS już żadnej kampanii nie wygrał, choć wyniki miał zawsze lepsze niż prognozowane w sondażach, a niejednokrotnie potrafił nadgonić wydawałoby się niemożliwe do nadrobienia straty. Czy to pijarowcy popełniali błędy czy polityka Kaczyńskich była trudna do sprzedania wyborcom? Ten spór będzie już wieczny.
Dlaczego teraz odchodzą? Oni sami definiują to dwojako - po pierwsze w partii stery powoli przejmuje (tak twierdzą) ich śmiertelny wróg Zbigniew Ziobro, a po drugie, nie wierzą, że z obecnym Kaczyńskim można wygrywać. Niewątpliwie coś w ich relacji z prezesem PiS pękło i jest nie do sklejenia. Jednak prawdziwą przyczynę rozejścia się spinek z PiS widzę gdzie indziej - po prostu w dotychczasowej partii ich rola ograniczała się do doradczej, a po przeszło dekadzie pełnienia takich funkcji obaj uwierzyli w siebie. Mają też dość cyklu w którym Kaczyński odsuwa ich od siebie w czasach politycznej ciszy, by na nowo przyciągnąć i wywyższyć w momencie przeprowadzania politycznych kampanii. Chcą spróbować sił przy innym liderze, chcą pozycji jawnych a nie zakulisowych kreatorów. Postawili więc na Joannę Kluzik-Rostkowską w której widzą polską Angelę Merkel. Czy mają rację? Najbliższe tygodnie dadzą odpowiedź, choć na razie jest ona raczej negatywna.
Jedno jest pewne: PiS utracił w osobach Adama Bielana i Michała Kamińskiego sprawnych realizatorów własnych wizji. Może już nieco zmęczonych, ale sprawniejszych niż większość tych, którzy przejmą po nich stery polityki medialnej. Oni zaś tracą potężnego protektora, który ich kariery pchnął ku gwiazdom, dając wpływy, rozpoznawalność a przez Parlament Europejski także duże pieniądze, nieosiągalne w krajowej polityce. Który na nich stawiał.
Kamiński i Bielan to ludzie o których działaniach Kaczyński i jego najbliższe otoczenie wiedzą bardzo dużo - i wzajemnie, ludzie, którzy znają Kaczyńskiego lepiej niż ktokolwiek. Czy w pewnym momencie, nakręceni rywalizacją, zdecydują się na wzajemne oskarżenia, pranie brudów? Czy pomoże którejkolwiek ze stron? Jedno jest pewne - odejście spinek z PiS to zmiana większa niż się na pozór wydaje. Ani oni sami ani ich była partia nie będą już takie jak wcześniej.
I niezależnie od przyczyn nie warto wierzyć, że obaj zawsze PiS kontestowali a Kaczyński zawsze widział w nich "śpiochów". To przez lata była jedna drużyna. Także w ostatniej kampanii, gdzie dali z siebie wszystko. Popełnili błędy czy po prostu wygrać nie mogli bo różnica potencjałów była zbyt duża? Pewnie i jedno i drugie. Ale na pewno nie żaden spisek.I na pewno nie najgorsza robota to była...
Kiedy jednak Kaczyński zażądał pomocy przy realizacji ostrego kursu, kiedy zdecydował o wycofaniu się w oczekiwaniu na jakiś przełom (bo taka jest istota jego strategii) obaj odmówili współudziału. Tydzień po zakończeniu kampanii prezydenckiej obie strony już wiedziały, że ich drogi się rozchodzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107609-spinki-poza-pis-koniec-pewnej-epoki-to-przez-lata-byla-jedna-druzyna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.