"Na dworze jedni ściągają innych za nogi w dół". Wojna spinów z zizolami - Piotr Zaremba w "Rz". Rysuje Zawistowski

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Wojna spinów z zizolami. Ciekawy tekst w Rzeczpospolitej.

Spini to oczywiście spin doktorzy - Adam Bielan i Michał Kamiński. Zizole to zwolennicy Zizou, a tak nazywa się w PiS Zbigniewa Ziobrę, który w teorii wojnę ze spinami już wygrał, chociaż...

Piotr Zaremba opowiada historię Prawa i Sprawiedliwości przez pryzmat losów tych wciąż jeszcze młodych polityków (Ziobro ma 40 lat,  Kamiński - 38, Bielan - 36, najstarszy z nich, stronnik Ziobry Jacek Kurski - 44). Ludzi, którzy poza Kurskim nie załapali się z powodu wieku ani na czas solidarnościowej opozycji ani na eksperyment z Porozumieniem Centrum na początku lat 90.

Dlaczego to takie ważne?  Mówi jeden z rozmówców Zaremby, polityk który właśnie PiS opuszcza:

"Odwieczna wojna Zbyszka Ziobry i jego sojusznika Jacka Kurskiego z Adamem Bielanem i Michałem Kamińskim to jeden z zapalników rozłamu. Bielan i Kamiński byli ukrytymi sprężynami nowego ruchu. Nie byliby tak zdeterminowani, gdyby nie obawa, że PiS wpadnie w ręce ich śmiertelnego wroga".

Skąd ta wrogość: Zaremba przypomina różne sytuacje. Już w roku 2004 Ziobro zabiegał o mandat eurodeputowanego z Małopolski, a ostatecznie dostał go Bielan. Z Kurskim spin doktorzy rywalizowali z kolei o wpływ na kolejne kampanie. W 2005 roku podczas wieczoru po zwycięstwie PiS chcieli wystąpić przed kamerami we trójkę z Jarosławem Kaczyńskim. Więc pod jakimś pretekstem wywabili ze wspólnego pokoju Kurskiego. A potem na tle Prezesa odtańczyli pokazany w telewizji taniec radości.

W artykule pojawiają się też obecne pola starć. Aby pogrążyć Kamińskiego Ziobro jest w stanie zainspirować w mediach informacje o jego kolacji z szefem ukraińskich służb nadając rutynowemu spotkaniu spiskowe zabarwienie. Jego zwolennicy (zizole) kolportują też wieści o tym jakoby spini odeszli od Prezesa z powodu finansowych nieprawidłowości przy kampaniach. Z kolei sympatycy spinów byli w stanie podejrzewać Ziobrę, że mógł użyć podsłuchów do inwigilowania konkurentów w partii. A dziś robią z niego wszechwładnego lidera PiS, choć jest to kreacja rzeczywistości. Jednak kreacją było też przypisywanie bezwzględnego wpływu na Kaczyńskiego spinom.

Czy był i jest to spór o poglądy: Jak mówi jeden z polityków, który porzucił PiS już dawniej - raczej wyniszczająca wojna plemienna. Aczkolwiek w ostatnich latach to spin doktorzy częściej doradzali złagodzenie tonu kolejnych kampanii, to jak przypomina Jacek Kurski w przeszłości było różnie. Na przykład w 2007 roku to Bielan i Kamiński  nasycili kampanię akcentami antykorupcyjnymi ("Mordo ty moja") nie trafiając w społeczne nastroje. Ale prawdą jest, że w ostatnich latach to Ziobro i Kurski chętniej odwoływali się do retoryki umownie nazywanej radiomaryjną.

Co paradoksalne artykuł jest po części obroną całej czwórki polityków. Są przedstawieni jako sprawni pragmatycy, ale równocześnie podejmujący kiedyś decyzję o zaangażowaniu po stronie prawicy z powodów ideowych. Zaremba stawia tezę, że i jedni i drudzy mogą nie odnieść zresztą korzyści z rozłamu. Nowa inicjatywa Bielana i Kamińskiego okaże się być może marketingową wydmuszkową, bo obaj zbyt długo myśleli kategoriami PR, gdy cele ostateczne wyznaczał kto inny - Jarosław Kaczyński. Z kolei Kurski i Ziobro mogą odziedziczyć partię jako dużą ale jednak niszę, bez szans na zwycięstwo.

W najbliższym czasie czekać nas może kolejna wojna atomowa Prezesa z jego dawnymi współpracownikami, spin doktorami. Już dziś atakuje ich aluzjami do wystawnego życia, tak samo zresztą rozstawał się kiedyś z innymi ludźmi. Nawet jednak jeśli takiej wojny nie będzie, pozostaje problem systemu, który każe nielicznych "młodym zdolnym" na prawicy raczej się wyrzynać niż współpracować i uzupełniać się nawzajem.

Kto ponosi za ten system odpowiedzialność? Po części ludzkie małości samych bohaterów. Ale po części lider  - "znakomity wizjoner i diagnosta, ale w budowaniu instytucji kierujący się zbyt często doraźną chytrością i lekceważący emocje innych ludzi". Na dworze jedni ściągają innych za nogi w dół, to reguła bez wyjątków. A w polskiej polityce obyczajów dworskich jest stanowczo za dużo, zresztą po różnych stronach.

rop

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych