"Magiczne korekty czyli moja obserwacja zjawisk nadprzyrodzonych w sondażach"

Niedzielny pojedynek w Warszawie - to najważniejsza potyczka tegorocznych wyborów samorządowych.

Weźmie w niej udział jedenastu kandydatów. Faworytem jest ubiegająca się o reelekcję Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO). Ostatnie sondaże dają Pani Prezydent od 51 proc. do 53 proc. Na drugim miejscu plasuje się kandydat PIS Czesław Bielecki ze wskazaniem od 18 proc. do 20 proc.  Trzeci w rywalizacji jest Wojciech Olejniczak (SLD), który może liczyć na 12 proc. - 13 proc.  poparcia. Poza podium znajdują się Janusz Korwin-Mikke (WiP) od 2 proc. do 5 proc., Romuald Szeremietiew od 1 proc. do 4 proc. oraz Katarzyna Munio (Wspólnota Samorządowa) i Danuta Bodzek (PSL) - obie Panie mają od 1 proc. do 2 proc. wskazań. Na końcu stawki znajdują się:  Piotr Strzembosz (PR), Piotr Skulski, Waldemar Frydrych i Cezary Stachoń z poparciem nie przekraczającym 1 proc.

Do zakończenia głosowania otwarte pozostaje pytanie czy Hanna Gronkiewicz-Waltz zwycięży już w pierwszej turze. Swoją szansę może upatrywać w przyciągnięciu w ostatniej chwili części niezdecydowanych (mniej więcej co dziesiąty wyborca) oraz czynniku polaryzacyjnym (elektorat anty-PIS). Z drugiej strony wzmacnianie się kandydatów z poza pierwszej trójki, głównie Janusza Korwin-Mikke (zbliżony profil wyborców) oraz Katarzynu Munio ("Odbierzmy samorząd partiom") mogą plany łatwej i szybko roztrzygniętej kampanii w stolicy Platformie Obywatelskiej nieco popsuć.

Trzeba też wziąć pod uwagę nasilające się w ostatnich latach zjawisko poprawności politycznej nakazujące deklarowac w ankietach przynależność do klubu MWPBS (czyli młodych, wykształconych, pięknych, bogatych i skredytowanych) przy jednoczesnej wyborczej pasywności. Przekonali się o tym Donald Tusk w 2005 roku oraz Bronisław Komorowski w pierwszej turze tegorocznej elekcji prezydenckiej. Dla Czesława Bieleckiego bój toczy się o wejście do drugiej tury i sam fakt powtórnego głosowania będzie dla partii Jarosława Kaczyńskiego dużym sukcesem. Zwłaszcza po zamieszaniu związanym z rokoszem posłanki Joanny Kluzik-Rostkowskiej.

Sztab wyborczy Wojciecha Olejniczaka stawia sobie oficjalnie za cel przeskoczenie Czesława Bieleckiego, ale o zadowoleniu na lewicy będzie można mówić jeśli kandydat SLD zmniejszy (do 2-3 punktów) dystans w stosunku do kandydata PIS. Wiele wskazuje na to, że "czarnym koniem" wyborów w Warszawie, drugi raz z rzędu (Prezydent 2010) będzie antyestabishmentowy Janusz Korwin-Mikke. Wynik powyżej 4 proc.-5 proc. pozwoliłby patrzec liderowi Wolności i Praworządności z większym optymizmem na przyszłoroczną kampanię sejmową. Także z myślą o niej, przy wyniku w przedziale 2 proc. - 2,5 proc. swoją kartę przetargową móglby wzmocnic Romuald Szeremietiew. No i start Katarzyny Munio, której rywalizacja z urzędującą Panią Prezydent jest ciągiem dalszym batalii na linii Paweł Piskorski i jego ludzie a Platforma Obywatelska. Batalii, którą lider SD może przegrać już ostatecznie.

Poniżej zestawienie najnowszych prognoz: Homo Homini (dla Polskiego Radia z 15 listopada), PBS (dla TOK FM z 19 listopada) oraz mojej skromnej osoby (z 19 listopada):

HH  PBS  MP    średnia
Gronkiewicz         53    51      49,3   51,1
Bielecki                  20    18     19,8   19,3
Olejniczak             13     12     14,5    13,2
Korwin-Mikke      2       5      5,9     4,3
Szeremietiew         1       4      2,5      2,5
Munio                      2       1      2,4      1,6
Bodzek                     1       2      1,3      1,4
Strzembosz             1       0      0,5     0,5
Skulski                     1       0      0,3     0,4
Frydrych                  0      0      0,3     0,1
Stachoń                    0     0      0,2      0,1

A na koniec moja obserwacja zjawisk nadprzyrodzonych w sondażach (czym zajmuję się od lat). W badaniach PBS dla "Wyborczej" zakończonych 10 listopada Czesław Bielecki cieszył się poparciem 12 proc., by tydzień później (PBS dla TOK FM) wskoczyc na 18 proc. Lider SLD pozyskał w ciągu siedmiu dni 50 procent wyborców z 8 proc. do 12 proc., ale w przypadku Romualda Szeremietiewa przyrost nastąpił z 1 proc. do 4 proc. Pokazuje to niestety po raz kolejny głęboką patologię środowiska socjometrycznego w Polsce, a obserwowane od lat "magiczne korekty in plus" w końcówce kampanii, zwłaszcza dla partii i kandydatów prawicowych budzą już tylko uśmiech na twarzy.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych