"Fronda.pl" publikuje bardzo ciekawy wywiad Stanisława Żaryna z Ludwikiem Dornem, socjologiem i politykiem, tym razem głównie w roli socjologa. Wywiad poświęcony jest głównie problemowi podziału szacunku społecznego, o który - zdaniem Ludwika Dorna - toczy się konflikt w Polsce. Zamieszczamy fragmenty rozmowy:
Są trzy podstawowe dobra, o które toczą się konflikty polityczne i społeczne – władza, dobra materialne i szacunek społeczny. (...) dzielić. Szacunek społeczny jest natomiast interaktywny, nie da się nikogo zmusić do darzenia kogoś szacunkiem. Dlatego konflikty o niego są ze swojej natury niesłychanie namiętne.
Od czasu rewolucji semantycznej lat 2003-2005, jak nazwał to Rafał Matyja, mamy do czynienia z załamaniem systemu dystrybucji szacunku społecznego. Ten system był kontestowany przez bardzo wiele grup i środowisk. One czuły, że są poza systemem, ale były przez niego skutecznie pacyfikowane i uciszane.
W sposób autorytatywny stwierdzano, jakie poglądy, wrażliwości, mentalności, rodzaje postrzegania rzeczywistości społecznej, czy dążenia są akceptowalne, a jakie nie są. I ten mechanizm działał. Był on oparty na układzie wpływów, milczącym porozumieniu i działał sprawnie. Afera Rywina pokazała, na kim ten układ jest oparty, jakimi zasadami się rządzi i jakie są konsekwencje jego istnienia.
Bardzo wiele grup i środowisk nie wie, jaka jest ich pozycja społeczna. Oni nie wiedzą, czy należy się im szacunek. Przedsiębiorcy nie wiedzą, czy są twórcami kapitalizmu i polskiej gospodarki, czy szemranymi aferzystami. Chłopi nie wiedzą, czy są solą ziemi, czy niedorżniętą resztówką, która przeżyła modernizację i powinna się zająć innymi obszarami. Urzędnicy nie wiedzą, czy są sługami państwa, czy przeżerającymi budżet „pierdzistołkami". Znaczna część elit nie wie, czy zalicza się do „autorytetów", czy "łże-elit", którym z szafy wypadają lustracyjne szkielety. Znaczna część pokolenia boomu edukacyjnego nie wie, czy jest inteligencją, „klasą średnią" będącą w awangardzie modernizacji Polski, czy też „wykształciuchami". To właśnie rodzi atmosferę społecznej neurozy, z której najłatwiejszym wyjściem jest budowanie własnej pozycji przez resentyment. No, ale to ma swoje konsekwencje. Ekspresje resentymentów jeszcze bardziej ranią i w rezultacie neuroza nasila się.
Ja traktuję jako głupie, czy nawet durne, poglądy o tym, że Jarosław Kaczyński zaczął dzielić społeczeństwo, mówiąc o łże-elitach, czy o tym, że oni stoją tam gdzie ZOMO, albo, że to Ludwik Dorn zaczął je dzielić, mówiąc o wykształciuchach. To są najczęściej przytaczane przykłady, świadczące o dzieleniu Polaków. No, rzeczywiście straszna zbrodnia. Te słowa uważane są przez wielu za początek zła, genezę tego, z czym mamy do czynienia obecnie. Niektórzy tak sądzą, bo po prostu są durni. Inni robią to, bo są cwani i w to, co mówią, nie wierzą, ale sądzą, że wypowiadanie ich przyniesie im pozytywne skutki. Jako równie niemądre zresztą traktuję oceny, że zaczęło się od „dożynania watahy" lub „moherowej koalicji".
Dla mnie [lata 2005-2007] był to okres demokratyzacji polskiego systemu społecznego i politycznego. Część ludu, która była trzymana poza systemem, parafrazując Ważyka, wkroczyła do Śródmieścia. Mieszkańcy Śródmieścia podnieśli natomiast wrzask, że jakaś hołota pęta się po ich skwerach, je w ich restauracjach i siada na ich ławkach. A to przecież nie miejsce dla hołoty.
Należy (...) odróżnić dezawuowanie od dehumanizującej pogardy. Słowa o moherowej koalicji, czy łże-elitach to dezawuowanie przeciwnika i mówienie, że nie należy mu się władza. Ludzie to przeżywają i reagują namiętnie, oburzają się. I tak powinno być. To się mieści w normie. Natomiast traktowanie dehumanizujące, które jest pogardą, jest nie do przyjęcia. To miało miejsce w odniesieniu do śp. Lecha Kaczyńskiego i za życia, a ze szczególnym natężeniem po jego tragicznej śmierci, a obecnie ma miejsce w stosunku do Jarosława Kaczyńskiego.
Jeden z ówczesnych posłów Platformy Obywatelskiej o nazwisku zaczynającym się od litery P, mówił o szlachtowaniu Jarosława Kaczyńskiego tak jak szlachtuje się wieprzka. I to nie doczekało się żadnej reakcji. To jest niebezpieczne zjawisko. Różnica między dezawuacją i wyśmiewaniem a dehumanizującą pogardą jest ogromna. Dehumanizacja prowadzi bowiem do traktowania przeciwników politycznych jak wieprzków do zaszlachtowania. Mamy w Polsce obecnie do czynienia z przemysłem pogardy.
Przemysł pogardy ma charakter sprawnie funkcjonującego pudła rezonansowego. Tworzy je większość środków masowego przekazu (powiedzmy od „Gazety Wyborczej" przez redaktorów „Szkła kontaktowego", tzw. „satyryków" z telewizji komercyjnych, po głupawych di-dżejów z rozgłośni muzycznych), medialna elita Platformy Obywatelskiej oraz część elit naukowych i kulturalnych. Na końcu jest anonimowa swołocz złożona z internetowych psychopatów. Drgania w którymkolwiek z elementów składowych tej konstrukcji są przenoszone na inne składowe i nagłaśniane na zasadzie rezonansu.
Jeśli porównać najbardziej brutalne określenia na polityków PiS wypisywane na forach internetowych z wypowiedziami Andrzeja Wajdy czy Władysława Bartoszewskiego to słychać wyraźnie, jak one współbrzmią w ramach jednego kodu kulturowo-politycznego. Na tym polega sojusz dominującej części elit opiniotwórczych z internetowymi psychopatami.
Oczywiście, istnieją propisowscy Internetowi psychopaci. (...) Nie istnieje natomiast mechanizm obejmujących całą sferę publiczną wzmocnień. W podziale szacunku [po Smoleńsku] zmieniło się niewiele. Wzrósł natomiast stopień agresji i nasiliła się pogarda. Tragedia z 10 kwietnia i jej następstwa – uchylenie na chwilę czarnego mitu Lecha Kaczyńskiego – uświadomiły środowiskom tworzącym sojusz internetowych psychopatów z częścią polskiej elity i zatrudnionym w przemyśle pogardy, że coś w ich planie może się nie udać. W związku z tym przyjęto taktykę zawrzeszczenia ciszy, która w Polsce zapadła. Następstwa „Smoleńska" pokazały, że w Polsce mogłoby być inaczej. To jednak zostało odebrane jako zagrożenie. To, czy PiS i Jarosław Kaczyński utrudnili czy ułatwili przerzucenie wajchy w fabryce przemysłu pogardy, to inna sprawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107482-ludwik-dorn-mamy-w-polsce-przemysl-pogardy-ma-on-charakter-sprawnie-funkcjonujacego-pudla-rezonansowego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.