Premier ocenia swój rząd dobrze. A wy? Analiza Piotra Zaremby

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.  PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Kiedy człowiek planuje parę lat do przodu, Pan Bóg się śmieje - te słowa Donalda Tuska otwierały jego konferencję prasową z okazji trzylecia jego rządu. Premier występował na tle przysłanych mu przez wojewodów powiększonych tekst z różnych placów budów.

Za sukcesy swojego rządu uznał szybszą budowę dróg i orlików, modernizację kolei oraz wzmocnienie pozycji Polski w świecie. Za porażki - niepowodzenie w walce z biurokracją. Ale tę ostatnią uwagę opatrzył osładzającą zapowiedzią: rząd ma się właśnie zająć zamianą urzędowych zaświadczeń na oświadczenia składane przez samych zainteresowanych. - To wymaga wzajemnego zaufania państwa i obywateli, ale próbujmy - przekonywał dziennikarzy premier.

Nie chciał wystawić swojemu rządowi oceny. - Nie byłem tym, który dopisywał sobie w szkole ocen do dziennika - dowcipkował. Ale wylewnie dziękował swoim ministrom.

Nie wszystko co mówił premier jest nieprawdą - na przykład tempo budowy dróg istotnie w 2010 roku wzrosło. Choć oczywiście można się zastanawiać do czego te obecne efekty przyrównywać. Czy do wyborczych obietnic? Robert Mazurek przypominał kiedyś, że w kampanii 2007 roku PO zapowiedziała w swojej strategii budowę 15 mostów przez Wisłę i 9 lotnisk. Akurat tu nie dotrzymano prawie niczego! A może do założeń rządowego expose sprzed trzech lat? Ono było już bardziej ogólnikowe. Ale to właśnie tam padały tak rewolucyjne zapowiedzi jak generalnego obniżenia podatków (niedotrzymana!), albo po latach dobrego opłacania lekarzy i nauczycieli (rzecz do oceny, ale wątpliwe aby można tu było mówić o sukcesie).

Tusk przekonująco tłumaczył, że na wiele przedsięwzięć nie starczyło pieniędzy, choćby z powodu kryzysu. Przypominał o słynnej mapce, na której Polska stanowiła oazę wzrostu. Nie odnosił się natomiast do lawinowego wzrostu publicznego długu, który pracowicie liczy dziś rządowi Leszek Balcerowicz. Te dziedziny, w których rządowi się nie udało, po prostu pomijał. Nie wrócił na przykład nie tylko do kwestii lekarskich uposażeń, ale i do sielankowej wizji Ewy Kopacz, która obiecywała istotne skrócenie kolejek do specjalistów. Wystarczy się przejść do pierwszej lepszej przychodni.

Umiarkowane bicie się w piersi w sprawie biurokracji jest próbą powstrzymania ostrzału ze strony kiełkującego ruchu Janusza Palikota. Skądinąd współodpowiedzialnego za ten stan rzeczy - bo to jego komisji powierzono coś co się ostatecznie totalnie nie udało: upraszczanie prawa, zmniejszanie gąszczu przepisów, ulżenie biznesowi.

Tusk nie próbował się natomiast w żaden sposób rozprawić z zarzutami opozycji, którą można by nazwać ekonomiczną albo profesorską. Można się nawet zgodzić z Waldemarem Pawlakiem, że utrzymanie KRUS jest w jakiejś mierze gwarancją pokoju społecznego na wsi. Ale co począć z błyskotliwą uwagą profesora Krzysztofa Rybińskiego, który od ministra Boniego zaczerpnął konkretną wiedzę: na samych zbyt niskich składkach wiejskich obszarników i na udziale w tym systemie ludzi niezwiązanych z rolnictwem można by w ciągu paru lat zaoszczędzić kilka miliardów. Prace nad zmianami w ustawie o KRUS ostatnio się zaczęły. Ale nikt się nie śpieszy. Z niczym zresztą.

Zabrakło w wystąpieniu rocznicowym premiera jakichkolwiek odniesień do stanu państwa, do kondycji wymiaru sprawiedliwości (mamy faktyczny strajk prokuratorów), do skuteczności w walce z korupcją i przestępczością. To najwyraźniej nie jest konik Platformy, a można nawet pójść dalej - po faktycznym odejściu z tego obozu Jana Rokity, jest to zaledwie niechciany balast. Kiedy w przypadku śledztwa smoleńskiego Donald Tusk, jest o cokolwiek pytany, odsyła do "niezależnych prokuratorów", a ci nie mają nawet obowiązku tłumaczenia się przed opinią publiczną. Katastrofę smoleńską premier uznał, skądinąd jednym zdaniem, za dobrze zdany egzamin.

Mówiąc o polityce zagranicznej ograniczył się do ogólników. Można odnieść wrażenie, że za główny sukces Polski uznał objęcie przez Jerzego Buzka posady szefa europarlamentu - co jest wyrazem kurtuazji, ale niekoniecznie sprawdzianem realnych wpływów w Unii Europejskiej. Kwestie kontrowersyjne pominął. A w dzień tej konferencji sławny dziennikarz "Economista" Edward Lucas postawił w Rzeczpospolitej tezę: zbliżenie Polski z Rosją jest zbyt jednostronne i ryzykowne. Udział rosyjskiego ministra spraw zagranicznych w konferencji szefa MSZ z polskimi ambasadorami czy twarde zatrzymanie Zakajewa - to nadgorliwość.

W jednej sprawie Tusk miał za to rację. To nie zadaniem rządu ani partii rządzącej jest punktowanie własnych błędów. To zadanie mediów oraz opozycji. Kondycję tej ostatniej premier uznał za raczej kiepską i wyraził radość z tego powodu. PiS ani SLD nie zwołały nawet konferencji prasowej nastawionej na podważenie platformerskiej sielanki. Tę lukę próbowała wypełnić jedynie tworząca wlasne stowarzyszenie Joanna Kluzik-Rostkowska. O mediach lepiej nie mówić - są w większości wciąż przejęte starą maksymą Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki z "Polityki": Nie wymagacie za wiele od PO, bo za rogiem czai się Kaczyński.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych