Wydaje mi się, że Polska jest krajem postkolonialnym, a pewne procesy, z którymi mamy u nas do czynienia, można lepiej zrozumieć, sytuując ją właśnie wśród krajów postkolonialnych - takich jak: Indie, Pakistan czy państwa afrykańskie. W tych krajach postkolonialnych, które wychodziły spod władzy francuskich czy angielskich kolonizatorów, było najczęściej tak, że o ich losie decydowali ci, którzy tym kolonizatorom uprzednio służyli.Prezydentami krajów afrykańskich po uzyskaniu przez nie niepodległości często zostawali oficerowie albo nawet sierżanci armii angielskiej. Łatwo zrozumieć, dlaczego elity w krajach postkolonialnych były elitami kolaboranckimi, które po uzyskaniu niepodległości stawały się elitami tego nowego tworu postkolonialnego. Jeśli spojrzymy na współczesną Polskę z tego właśnie punktu widzenia, to trzeba powiedzieć, że - dokładnie tak jak inne kraje postkolonialne - jest to taki twór, który jest niepodległy, ale tylko w połowie, jest demokratyczny, ale tylko w połowie, jest wolny, ale też nie całkiem - mamy tu trochę wolności obywatelskich, trochę wolności ekonomicznej, trochę wolności słowa, ale to wszystko jest bardzo ograniczone. Dlaczego? Bo ci ludzie, te elity utworzone tutaj w czasach kolonialnych - a mówiąc o czasach kolonialnych w Polsce, mówię o tym, co się tutaj wydarzyło przez ostatnie 200-300 lat, poza krótkimi okresami kruchej niepodległości - te elity zostały ukształtowane w tamtych warunkach. One są przyzwyczajone do niewoli, polubiły niewolę i nie potrzebują ani wolności, ani niepodległości, ani demokracji - bo wolność to jest trudna rzecz, życie w wolności nie jest łatwe.
A potrzebują Polski?
- Nie, nie potrzebują Polski. Albo - potrzebują jej po trosze. Potrzebują jakiegoś fantomu Polski, jakiejś zjawy. Jeśli na Polskę spojrzymy od tej strony, to będziemy musieli też uznać, że jej los nie rozstrzygnie się w najbliższym czasie, tak jak nie rozstrzygnął się w ciągu ostatnich 20 lat częściowej niepodległości. On się nie rozstrzygnie ani za 10, ani za 20 lat. Ten stan postkolonialny będzie trwał znacznie dłużej, może pół wieku, może jeszcze wiek. I Polacy muszą to przetrwać. A po drugie, trzeba powiedzieć, że jeśli w takim kraju, który dopiero co wyszedł spod jarzma kolonialnego, spod władzy kolonizatorów, powstała - w ciągu 20 lat jego postkolonialnego istnienia - niepodległościowa partia tubylców i jeśli tę niepodległościową partię popiera 30 procent tubylców, to jest to po prostu cud. Gdyby na niepodległościową partię Jarosława Kaczyńskiego, która reprezentuje interesy wolnych tubylców, głosowało 5 lub 10 procent Polaków, to też uważałbym to za cud. (...)Mimo że to może potrwać aż półwiecze?
- Reżim, który mamy tu obecnie, rozwieje się niebawem jak śmierdzący dym. Ale to jeszcze nie będzie oznaczało, że dzieje Polski potoczą się w tym kierunku, w którym chcemy. Upłynie jeszcze wiele czasu, zanim będziemy mieli tutaj taką Polskę, jakiej chcemy. A czego chcemy? Przede wszystkim Polski niepodległej, takiej, która nie musi się opierać o swoich możnych sąsiadów, która jest równorzędnym partnerem innych potężnych państw tego świata. I chcemy Polski, która strzeże naszej osobistej wolności, która jej w niczym nie ogranicza.
Przebłysk tej Polski widzieliśmy bezpośrednio po 10 kwietnia. Nagle objawiło się coś niezwykle pięknego, by zaraz zniknąć, wycofać się do niszy. Jak Pan widział ten czas jako pisarz, który dociera do najbardziej ukrytych sensów historii?
- Niemal przez całe moje życie zawodowe zajmowałem się tym, co działo się na Krakowskim Przedmieściu w różnych epokach życia polskiego. Pewnie dlatego natychmiast zrozumiałem, że to, co dzieje się pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim, to jest dalszy ciąg tego, co w tym samym miejscu działo się w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej, w czasie Powstania Listopadowego, podczas manifestacji religijnych przed Powstaniem Styczniowym. Czy tam były, jak zaraz po 10 kwietnia, tysiące Polaków, czy przyszło ich tylko kilkuset, czy tylko kilkunastu, to już nie miało wielkiego znaczenia. Tam było centrum polskości - tam decydował się jej los. Podobnie było wtedy, kiedy Czerkiesi szarżowali od Pałacu Staszica w kierunku placu Zamkowego, podobnie było wcześniej, kiedy w roku 1831 tłum ruszył spod Pałacu, ówcześnie Namiestnikowskiego, w kierunku Zamku, z zamiarem powieszenia zdrajców. Obrona krzyża jest jednym z takich wydarzeń, tego nic nie zatrze. Nawet ta ohydna agresja skierowana przeciwko ludziom, którzy bronili krzyża, też wejdzie do dziejów Polski, będzie pamiętana jako akt nikczemnej zdrady wartości polskich.
Z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem, poetą, pisarzem, historykiem literatury, rozmawia Małgorzata Rutkowska. Nasz Dziennik, 13-14 listopada 2010 roku
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107446-rymkiewicz-w-nd-elity-nie-potrzebuja-polski-rysuje-zawistowski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.